Rozdział 17

753 43 97
                                    

V zatrzymał samochód przed sporej wielkości, dwupiętrowym budynkiem i rozpiął pas. Nachylając się do przodu, zerknął w górę przez przednią szybę. Z tego, co wiedział, mieszkanie rodziców Jeong-guka mieściło się nad warsztatem, który znajdował się na tyle budynku, a oni właśnie zatrzymali się tuż przed nim, od frontu.

Nadszedł dzień, który być może miał zdefiniować resztę życia Jeong-guka lub przewartościować je u podstaw. Od rana był cichy i zamyślony. Denerwował się, a właściwie to czuł panikę w czystej postaci, ale V postanowił nie uspokajać go na siłę. To zazwyczaj przynosiło odwrotny skutek, a z Jeong-gukiem i jego neurotycznym podejściem do wielu spraw, wszystko było już i tak wytężone ponad miarę. Siedział tuż obok, na miejscu pasażera i też spojrzał przed siebie. Dłonią lewej ręki potarł przedramię prawej, tej z tatuażami. Rękawy czarnej koszuli miał wywinięte do łokci i teraz chyba tego żałował.

Mogłem ich nie wywijać — pomyślał, wciąż patrząc na swój dom rodzinny.

Budynek, który całe życie nazywał domem, centrum swojego wszechświata nagle zmalał mu w oczach, miał odrapaną elewację i był nieco bardziej zaniedbany, niż pamiętał. Minął zaledwie rok, a dom w jego oczach postarzał się o jakieś dziesięć. W Seulu wszystko było takie ładne, nowoczesne i zadbane, cieszyło oko, a jego dom był po prostu w rozsypce. Zerknął na okna. Jak zwykle były czyste jak łza. Wspomniał mamę, która z uporem maniaczki myła je co dwa tygodnie, narzekając na ojca, że są brudne przez spaliny tych wszystkich samochodów, które przyjeżdżały do jego warsztatu, ale prawdą było, że po prostu lubiła porządek. Poczuł lekką ulgę. Ona czekała na niego. Wiedział to na sto procent. Niemalże czuł zapach płynu do podłóg i świeżo wypranych firan. Co sobie pomyśli? Jak mnie oceni? — pytał sam siebie i chyba ta niewiedza sprawiała mu największy dyskomfort, bo to, że ojciec będzie niezadowolony i prawdopodobnie wpadnie w szał, było z góry wiadome.

Spojrzał na V, a ten wciąż przyglądał się budynkowi i choć jego twarz nie wyrażała żadnej emocji, to mimo wszystko czuł przed nim wstyd za to, jak wygląda jego dom. To było zwyczajnie krępujące. W jego mieszkaniu nawet żaluzje były rozsuwane pilotem, podczas gdy tu bramę wjazdową trzeba było otworzyć ręcznie.

V ściągnięty wzrokiem, spojrzał na niego, ale Jeong-guk uciekł spojrzeniem, zmieszany.

— To tu? — zapytał, żeby się upewnić.

Mina Jeong-guka była taka, że wcale by się nie zdziwił, gdyby pomylił podjazdy, ale ten kiwnął głową twierdząco.

— Tak — odpowiedział nijako.

— Hej — przywołał go do siebie, chwytając go za ramię. — To twój dom — upomniał go, wiedząc, co pojawiło się w jego myślach.

Jeong-guk spuścił głowę.

Jego czytało się jak otwartą księgę. A może V już to po prostu potrafił? Nauczył się, że umysł Jeong-guka działa nieco inaczej. Był przewrażliwiony pod każdym względem. Ciągle czuł się gorszy i to dlatego tak ciężko nad sobą pracował. Był sumienny i uczciwy płacąc za to potężną cenę. Zmęczeniem niemalże do omdlenia. To dlatego chodził spać z kurami, bo wstawał o świcie i tyrał cały dzień. Najpierw w warsztacie, potem na siłowni, a na koniec siadał do komputera. V zorientował się po rozmowie w sypialni i na cmentarzu, że za tą ciężką pracą kryją się po prostu kompleksy. Zero uciech, zero przyjemności, tylko praca, praca, praca. Głównie nad sobą. Nawet te tatuaże na ramieniu to nie była zachcianka ani żadna przyjemność. To była tarcza. Chciał wyglądać... groźniej? Dojrzalej? Bardziej męsko? Spojrzał na jego ucho. Zniknął dziś z niego kolczyk z krzyżykiem.

— Dlaczego go zdjąłeś? — zapytał.

Jeong-guk uniósł brwi.

— Co takiego? — zapytał zdezorientowany.

폭군 || Tyran 3 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz