𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐖𝐄𝐍𝐓𝐘-𝐅𝐎𝐔𝐑

297 37 37
                                    

przepychanki

***

- O mój Boże, nie widziałam cię tak długo. - Madi przytuliła mnie podekscytowana.

- Wiem, przepraszam! - wciągnęłam ją do mojego mieszkania.

- Co przegapiłam? Jak tam twój serial? Ludzie są mili, czy może wszyscy potrzebują lania po dupie? - zapytała i usiadła na kanapie.

- Wszyscy są przesympatyczni, to naprawdę świetne, Madi! Mój kostium to najfajniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam w moim życiu! - usiadłam obok niej. - A co z tobą? Wciąż promujecie serial? - zapytałam zainteresowana.

- Niezupełnie, jest kilka wywiadów od czasu do czasu, ale już nic poważnego. Wszyscy aktualnie czekamy na ogłoszenie drugiego sezonu. - powiedziała mi.

- Lepiej, żeby był drugi sezon.

- W każdym razie, dziś wieczorem u Owena będzie małe spotkanie, chcesz przyjść? - zapytała mnie.

- Jasne. Kto tam będzie?

- Sav, Jadah, Charlie i Jeremy. - przytaknęłam.

- Nie widziałam ich od jakiegoś czasu, mam nadzieję, że nie są źli.

- Oczywiście, że nie. Wszyscy wiemy, jak to wszystko może być stresujące, więc nie martw się! A teraz obejrzyjmy "Wonder Woman"! - uśmiechnęła się, gdy włączyłam film.

Podczas filmu miałyśmy małą przerwę, podczas której zamówiłyśmy chińszczyznę, a po trzydziestu minutach w końcu dostałyśmy jedzenie i kontynuowałyśmy oglądanie.

Po obejrzeniu filmu, przebrałam się, uczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Włożyłam do torebki pieniądze i telefon. Madi wysłała wiadomość do swojego taty, żeby nas odebrał, aby mogła szybko się przebrać w domu.

- W porządku, chodźmy! - zamknęłam mieszkanie. - Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ich wszystkich. - zaśmiałam się.

- Cóż, będą zaskoczeni, to na pewno. Zwłaszcza Owen. - dziewczyna poruszyła brwiami.

Tata Madi był taki przyjazny, przedstawiłam się i przez całą drogę pytał się mnie o moją pracę i mówił, jak bardzo jest dumny z Madison. Powiedział też, że kiedykolwiek będę potrzebować pomocy, mogę do nich zadzwonić.

Gdy dojechaliśmy do domu Madi, przedstawiła mnie swojej rodzinie, pokazała mi swój pokój i przebrała się, byłyśmy już trochę spóźnione.

Nie moja wina.

Okej, może moja... Madi ma tak wiele fajnych rzeczy w pokoju, których musiałam dotknąć.

***

- Mads, hej dziewczyno! - pisnął Owen, przytulając ją. Wciąż mnie nie zauważył.

- Owen, nie mogę oddychać, przestań! - Madi wyrwała się z jego uścisku. Chłopak nie był świadomy mojej obecności, przez co prawie zamknął mi drzwi przed nosem, ale szybko zablokowałam je stopą.

- Co ty do cholery robisz, chłopcze? - uniosłam brew i skrzyżowałam ręce na piersi. Ponownie otworzył drzwi, z zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Zaraz potem uśmiechnął się, a jego oczy błyszczały w świetle.

- Nie wiedziałem, że przyjdziesz! Wejdź. - weszłam do mieszkania, którego nie widziałam od Halloween. Chłopak stanął przede mną i zablokował mi drogę, a ja spojrzałam na niego pytająco.

- Co teraz?

- Och, nic, po prostu wejdź. - zaśmiał się i przeczesał ręką włosy. Zrobiłam kolejny krok do przodu, próbując przejść obok niego, ale on znów stanął przede mną i uśmiechał się szeroko.

- Poważnie? Jesteś teraz dziecinny. - skrzywiłam się, próbując znaleźć sposób, aby uciec od tego idioty.

- Ja? Dziecinny? Naprawdę nie wiem, o czym mówisz.

Próbowałam go popchnąć, ale to nie miało sensu, był silniejszy ode mnie. Szczerze mówiąc, zastanawiałam się, czy nie powinnam go uderzyć tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Ale nie jestem potworem.

To była wspaniała myśl.

- Przesuń się. - traciłam panowanie nad sobą.

- Zmuś mnie, Lucyferze. - wciąż się uśmiechał.

Stałam przez chwilę nieruchomo, a on wydawał się podejrzliwy, ale chyba nie wiedział, co chcę zrobić. Szybko skoczyłam, próbując przedostać się w głąb mieszkania na prawo od niego, była tam mała szczelina, ale najwyraźniej mój plan był głupi, bo Owen śledził każdy mój ruch.

Skończyło się na tym, że zostałam przyciśnięta przez niego do ściany, gdy patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

Mogłam powiedzieć, że nasze oddechy były przyspieszone, nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały, jakbyśmy przebiegli maraton.

Mocno chwyciłam jego koszulę, gdy on położył ręce na mojej talii.

To musi wyglądać tak źle.

Chciałabym się poruszyć, żeby było mniej niezręcznie, ale nie mogłam. Do diabła, ledwo mogłam teraz oddychać.

Co się ze mną do cholery dzieje?

𝐦𝐞𝐥𝐥𝐢𝐟𝐥𝐮𝐨𝐮𝐬 [owen patrick joyner] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz