zniszczona
***
- Co ty właśnie powiedziałaś? - krzyknął, czym ostrzegł mnie, jeśli się powtórzę, to nie skończy się to dobrze. Wzięłam głęboki oddech.
- Powiedziałam, że nie! Szczerze mówiąc, nie jestem twoim pieprzonym niewolnikiem i nie będę robiła tego, co mówisz! Masz być moim chłopakiem, kochać mnie, a nie kurwa bić! Wcześniej nic nie mówiłam, ale to był ostatni raz. Jesteś kurwa psychiczny, jeśli myślisz, że będę się zgadzać na wszystko. Potrzebujesz lekarza, bo nie tak powinieneś traktować kobietę! Co do kurwy, Sean, zmieniasz całkowicie osobę tylko po to, żebyś był zadowolony? Pierdol się, ty idioto! - krzyknęłam, nie będąc nawet w połowie drogi do rzeczy, które chciałam mu powiedzieć, ale jego ręce mocno zacisnęły się na mojej szyi. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale on trzymał mnie mocno, nie obchodziło go to, że nie mogę oddychać.
- Ty mała dziwko, myślałem, że możemy pozostać w tym złudzeniu, ale chyba muszę podjąć inne środki, abyś rzeczywiście zaczęła mnie słuchać. Jesteś teraz moja, nie ma już odwrotu. - żyły wokół jego oczu czyniły go jeszcze straszniejszym niż wcześniej.
Potrzebuję pomocy, albo to się źle skończy.
Próbowałam podrapać go paznokciami, ale moja moc mnie opuszczała i powoli widziałam czerń.
- Emmie? Emerson! Szybko, otwórz drzwi, ona potrzebuje pomocy! - usłyszałam czyjś głos, chwilę później straciłam przytomność.
***
- Zabiję tego drania!
- Spójrz na wszystkie ślady, wygląda jak worek treningowy, o mój Boże!
- Przeszła przez to wszystko sama, nie mogę w to uwierzyć!
- Ona musi odpocząć, chodźmy na zewnątrz. Musimy być ostrożni z naszymi słowami, lekarz mówi, że może mieć uraz.
- Pieprzony dupek.
- Chodź, Owen.
***
Moje oczy się otworzyły, gdy Devon i jej rodzice byli w pokoju i rozmawiali o czymś. Zauważyli, że obudziłam się, kiedy zakaszlałam.
- Emerson kochanie, nie śpisz. George, zawołaj lekarza. - powiedziała Phoebe z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Dobrze mieć cię z powrotem, Emmie. Tęskniliśmy za tobą. - Dev obdarzyła mnie smutnym uśmiechem.
- Co się stało? - mój głos był zachrypnięty.
- Powiemy ci to później, teraz musisz odpocząć. Lekarz sprawdzi, co się z tobą dzieje i zostaniesz u nas przez jakiś czas. - Phoebe mnie przytuliła.
- Ale...
- Żadnych ale, kochanie. - zatrzymała mnie natychmiast. - Teraz spokojnie, dobrze? - George wszedł z lekarzem do pomieszczenia.
Lekarz przebadał mnie, po czym powiedział, że wszystko jest w porządku i mogę wyjść, gdy tylko ukażą się wyniki krwi. Wyjaśnił mi, że mam traumę, mówiąc, że minie trochę czasu, zanim ponownie zacznę się leczyć. George poszedł z mężczyzna podpisać jakieś papiery, a Phoebe zadbała o to, żeby przynieść mi coś z kawiarni, mówiąc, że wyglądam szczuplej od czasu, kiedy widziała mnie po raz ostatni.
- Co się tam stało? - zapytałam zaciekawiona, powoli podnosząc się z pozycji leżącej.
- Nie mówmy o tym teraz.
- Nie, porozmawiajmy o tym teraz. Proszę, powiedz mi wszystko. - powiedziałam, gdy patrzyłam jej w oczy, a ona westchnęła, zanim się poddała.
- Wiedziałam, że coś nie było w porządku po tym, jak mnie przytuliłaś. Postanowiłam więc wezwać policję i pobiegłam na dół po zarządcę. Jego kluczem mogliśmy wejść, niczego nie niszcząc. Kłóciliście się dość głośno, wiedziałam, że potrzebujesz pomocy, więc weszliśmy do środka. On cię dusił, Emmie, tak się bałam. Byłaś już nieprzytomna, myślałam, że nie żyjesz. - miała łzy w oczach. To było tak, jakbym przeżywała tę chwilę na nowo, bicie mojego serca wzrosło, pikanie dobiegało z maszyny obok mnie.
- Może powinnam przestać...
- Kontynuuj, Devon. - mój głos nadal zachrypnięty.
- Zarządca próbował go zatrzymać, ale uciekł. Policja była zaskakująco szybka. Złapali go, Emmie. Nie musisz się martwić, nie będzie w stanie zbliżyć się do ciebie ponownie. - zapewniła mnie, gdy wyjrzałam przez okno. - Policjant wezwał karetkę. Nigdy nie byłam tak zmartwiona, Emmie, myślałam, że straciłam cię na zawsze. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, wiedząc, że mogłam zrobić coś wcześniej. - płakała, a ja natychmiast potrząsnęłam głową.
- Nawet nie waż się myśleć o czymś takim. Nie zrobiłaś nic złego, znasz mnie, jestem uparta. Nigdy bym cię nie posłuchała. Próbowałaś mi pomóc, w sumie wszyscy próbowali, ale ja byłam zbyt wielkim tchórzem, żeby poprosić o pomoc. Zrozumiałam swój błąd, kiedy było już za późno. Przepraszam.
- Nawet nie waż się przepraszać, to nie byłaś ty. Ta dziewczyna nie była moją Emmie. - ścisnęła moją dłoń.
- Dziękuję, że nie zrezygnowałaś ze mnie. Nie wiem, jak kiedykolwiek ci się odwdzięczę.
- Och, Emmie, cieszę się, że wróciłaś.
- Kocham cię, Dev.
- Ja też cię kocham.
Mam nadzieję, że inni wybaczą mi tak jak Devon.
Wiem, że będzie to o wiele trudniejsze.
CZYTASZ
𝐦𝐞𝐥𝐥𝐢𝐟𝐥𝐮𝐨𝐮𝐬 [owen patrick joyner] ✔
Fanficᴍᴇʟʟɪғʟᴜᴏᴜs: ᴅᴢ́ᴡɪᴇ̨ᴋ, ᴋᴛᴏ́ʀʏ ᴊᴇsᴛ sʟᴏᴅᴋɪ ɪ ɢʟᴀᴅᴋɪ, ᴘʀᴢʏᴊᴇᴍɴʏ ᴅᴏ sʟᴜᴄʜᴀɴɪᴀ ona to dziewczyna. i on to chłopak. co więcej mogę powiedzieć? [ owen patrick joyner x fem!oc ] [ 29 listopada 2020 - 10 marca 2021 ] [ słowa: 24 802 ] [ © little_seavey ]