Epilog

27.8K 649 68
                                    

2 lata później

Dziś nasz wielki dzień.

- Mamo, weź proszę Matta już na dół, Abby jest ubrana? Co z Maddy? Wszystko gotowe? - Matko, ale się stresowałem. Musi być idealnie. Dla niej. Dla nas.

- Reed, uspokój się. - położyła mi ręce na ramionach, mimo, że była dużo nizsza. - Wszystko jest pod kontrolą. - uśmiechnęła się. Wyglądała pięknie. Była cała rozpromieniona. Zarówno mama jak i tata uwielbiają Maddy. - Nie masz się czym denerwować. Abby już uszykowana, czeka na was na dole, by sypać przed Madison kwiatki. No chodź nasz mały przystojniaku, ubierzemy muszkę i schodzimy na dół. Damy tacie i mamie trochę odetchnąć, co? - Wzięła Matta na ręce i cmoknęła go w policzek, a mały się do niej słodko uśmiechnął.

Po porodzie, poprosiłem Madison, by wprowadziła się z dziećmi do mnie. Najpierw, oczywiście kupiłem dom. Mieszkanie w drapaczu chmur, to nie miejsce na wychowywanie dzieci. Tak więc gdy Matt skończył miesiąc, staliśmy się posiadaczami willi na obrzeżach miasta. Mieliśmy znacznie dalej do pracy, ale za to dzieci miały ogród, ciszę i spokój.

Maddy, póki co nie wróciła jeszcze do firmy. I w najbliższym czasie na pewno nie wróci.
No cóż, niedługo nasza rodzina znów się powiększy. Jak to powiedział Liam, nie próżnowaliśmy.

Nie planowaliśmy jeszcze jednego dziecka, ale mimo to, mało nie padłem ze szczęścia, gdy moja narzeczona wpadła do biura, by pokazać mi pozytywny wynik testu ciążowego. Mała, rosnącą niespodzianka trochę pokrzyżowała nam plany ślubu. Ceremonię musieliśmy przyspieszyć o kilka miesięcy.

Dziś denerwuje się równie mocno, co wtedy, w Rzymie, gdy oświadczałem się Maddy.
Polecielismy do Włoch na wakacje, gdy Matt był już na tyle duży, by wytrzymać tak długą podróż. Oboje potrzebowaliśmy odpoczynku po tym wszystkim co nas spotkało. Ja dodatkowo miałem inne plany związane z tym wyjazdem. Podczas ostatniej kolacji, poprosiłem ją o rękę. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że wstrzymywałem oddech, w oczekiwaniu na odpowiedź. Dzięki Bogu się zgodziła. Lubię powracać myślami do tych cudownych dni.

Wracam do teraźniejszości i schodzę na dół, by zająć miejsce w sali balowej, przy kapłanie i czekać na moją piękną, przyszłą żonę. Wynajęliśmy pokoje w hotelu, w którym ma się odbyć ceremonia, by oszczędzić wszystkim jeżdżenia. Przede wszystkim Maddy i dzieciom. Słabo znosi jazdy jakimkolwiek pojazdem. Za każdym razem jest jej słabo i niedobrze. W ogóle tą ciążę wyjątkowo ciężko przechodzi.

Kieruję się w stronę łuku ślubnego, przy którym czekają na mnie świadkowie. Moim jest Liam, a Maddy - Kate, nie inaczej.

Zaczyna grać muzyka, goście przerywają rozmowy i wszystkie oczy kierują się w stronę wejścia do sali. Po chwili cała sala staje się dla mnie nieważna. Nie widzę nikogo, poza moją piękną Madison. Kroczy dumnie w moją stronę. Poprosiła mojego tatę, by poprowadził ją do ołtarza, a on bez wahania się zgodził.

Im bliżej podchodzi, tym mocniej bije mi serce. Czuję, że w oczach zbierają mi się łzy. Łzy czystego, niezmąconego szczęścia. Jestem pijany szczęściem. Kręci ci się w głowie, gdy na nią patrzę. Jest piękna, w wysoki upiętymi koku, z delikatnym makijażem, który powiększa jej piękne i mądre oczy. Ma na sobie długą, białą suknię, odciętą pod biustem, by zmieścić spory już brzuszek.
Ojciec podaje mi jej dłoń i ściska ją, mówiąc piękne słowa.

- Witaj w rodzinie Madison. Teraz będziesz moją córką, także oficjalnie.

- Dziękuję.

Widzę w jej oczach łzy. Uśmiecha się do taty, a potem chwyta moją dłoń. Całuje jej wierzch i zaczyna się ceremonia.
Przychodzi czas na nasze przysięgi. Madison zaczyna.

- Reed, kochanie, gdy poznałam cię lata temu, nie spodziewałam się, że skończymy na ślubnym kobiercu. Najpierw dałeś mi Abby. Gdy już myślałam, że nigdy cię nie spotkam, los postanowił inaczej. Skrzyżował nasze drogi, znów, po latach. Nawet nie wiem w którym momencie zakochałam się w tobie. To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Mieliśmy złe chwile, jak każdy, jednak to te dobre zachowamy w pamięci. Chcę być przy tobie, na zawsze, w zdrowiu i chorobie, w bogactwie i w biedzie, chcę płakać z tobą w trudnych chwilach i śmiać się w dobrych. Nie ważne co będzie potem, nie boję się przyszłości, tak długo jak będziesz stał u mego boku. Kocham cię.

Musiałem wytrzeć oczy, bo rozpłakałem się jak dziecko. Już dawno nie czułem się tak szczęśliwy.

- Madison, gdy pierwszy raz cię spotkałem, powaliłaś mnie na łopatki. Zawróciłaś mi w głowie. Gdy zniknęłaś, szukałem cię, aż straciłem nadzieję. A potem znów cię spotkałem w swoim życiu. Co prawda nasze drogi się połączyły w kiepskim dla nas momencie, ale dzięki Bogu wszystko potoczyło się w dobrym kierunku. Dziękuję ci za wspaniałe dzieci, dziękuję ci za wszystko, bo bez ciebie nie ma mnie. Cieszę się na naszą resztę życia, bo wiem, że z tobą u boku będzie ono cudowne. Tam gdzie ty i nasze dzieci, tam mój dom. Cieszę się, że w końcu odnalazłem swoje miejsce na ziemi. Kocham was najmocniej na świecie.

W końcu mogłem ją pocałować oficjalnie jako moją żonę.

- Pani Westbrook, czy jest pani gotowa na przygodę życia?

- Panie Westbrook, z panem, jak najbardziej!

Pocałowała mnie w policzek i razem, jako mąż i żona kroczyliśmy ku naszemu wspólnemu życiu. Jako rodzina. Jako jedność.

Koniec końców, każdy zawsze znajdzie swoją szansę na miłość.

______________________________

Zapraszam także do czytania mojej drugiej opowieści "Grzechy Przeszłości". Mam nadzieję że oba moje opowiadania wam się spodobają. Miłej lektury i bawcie się dobrze!

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz