Tom 2. Rozdział 11

6.3K 270 8
                                    

Liam

Czekanie doprowadzało mnie do szału. Reed dzielił czas między dzieci, Madison i mnie. Muszę przyznać, że jestem mu cholernie wdzięczny, że trwa przy mnie, nie zważając na moje wybuchy. Nie wiem, co bym bez niego zrobił. Naprawdę mogę ma nim polegać.

Nawet nie wiem ile czasu minęło. Nie wiem, który jest dzień tygodnia, ani jak długo już nie ma Ivy.

Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że każdy trop, to ślepa uliczka. Mam ochotę się napić, ale wiem, że potrzebuje trzeźwego umysłu, by w razie czego, być przydatnym i pomóc jej.

Jakieś gówniarz pracujący dla Franco, włamał się na pocztę mailową Ivy, bym tam mógł szukać jakiegokolwiek punktu zaczepienia.

Siedzę nam tym chyba kilka godzin, a nic nie znalazłem. Ale nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy.

- Słuchaj, dasz radę włamać się na pocztę mailową jej byłego męża?

- Jasna sprawa - uśmiechnął się cwaniacko - jestem najlepszy w swoim fachu.

- To akurat prawda - Przytaknął Franco - inaczej nie pracował byś dla mnie. Masz jego adres email, Liam?

- Tak, jest tu na poczcie Ivy. Zaraz ci podam.

Po dziesięciu minutach miałem już hasło i czytałem maile. Nie wliczając setek maili z nagimi lub częściowo nagimi fotkami od jego studentek, znalazłem tylko jeden podejrzany mail.

"Masz coś mojego. Wiesz, jak kończą złodzieje. Miej się na baczności, zacznij oglądać się przez ramię."

Wysłany został dzień przed porwaniem Ivy. Ten gnój wtedy dopiero wychodził z aresztu.

- Słuchajcie, mam coś. - Zawołałem ich.

Franco podszedł do mnie i przeczytał go kilka razy.

- O tym nie pomyśleliśmy, że to porwanie może mieć coś wspólnego z jej byłym. Cholera. Młody, dowiedz się kto wysłał tego maila i jak dasz radę dowiedz się o co chodzi.

- Się robi, szefie.

Do mojego mieszkania właśnie wszedł Reed. Wyglądał na potwornie zmęczonego.

- Cześć. Macie coś? - zdjął buty i płaszcz i padł na sofę, obok mnie.

- W sumie i tak i nie. - powiedziałem. - Jak Madison i dzieciaki?

- Dzieci dobrze. Kate się nimi zajmuje, dzięki czemu mogę tu być. Madison dobrze, ale musiałem jej część powiedzieć. Nie chciałem jej martwić, ale domyśliła się, że coś nie gra. Zna mnie aż za dobrze.

- To fakt. Widać po Tobie, że masz ciężki czas. Słuchaj, nie zdążyłem ci jeszcze podziękować, że mnie wspierasz i nam pomagasz. Dzięki, Reed.

- Nie ma o czym mówić. Też byłeś moim oparciem, gdy rozstałem się z Maddy.

- Od tego ma się rodzeństwo.

- Zgadza się. Więc, co macie.

- Dziwnego maila jej byłego. Coś nabroił, a obawiam się że Ivy oberwała rykoszetem.

- Okej ludzie. Nie mam dobrych wiadomości. - Kurcze, ten gówniarz jest naprawdę świetny. Tak szybko dokopać się do czegoś, to niemały sukces.

- Gadaj. - Franco aż się rozpromienił. Nie żebym go winił. Po tylu godzinach ślepych zaułków wreszcie mamy punkt zaczepienia.

- To Ricky Granao.

- Ożesz w mordę.

- Kto to jest? Nigdy o nim nie słyszałem.

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz