Rozdział 5

24.3K 684 52
                                    

Pierwszy tydzień pracy minął jak z bicza strzelił.
Liam cały czas mnie podrywał i prawił komplementy. Powiem szczerze, że trochę mnie to przerażało. Był na mój gust, zbyt natarczywy. Albo zbyt szczery i prostolinijny. Jest na prawdę miły i sympatyczny, nie daje też za wygraną, ale sama nie wiem co zrobić.. Podoba mi się, ale jest wujkiem mojej córki, więc to byłoby bardzo dziwne.

W piątek po pracy, zaprosił mnie do baru z kilkoma współpracownikami, których poznałam w tym tygodniu. Ze starej ekipy zostali tylko Ginny, Eva, Diego i Jordan. Reszta niestety została zwolniona.

- To co Maddy, idziesz z nami? Będzie Eva, Ginny, Tom, Fabio i Reed z Dianą. Nie daj się prosić. Na prawdę chcę cię poznać. Podobasz mi się, bardzo. Nigdy, żadna kobieta mnie tak nie oczarowała od pierwszego dnia.

- To miłe Liam, ale już mówiłam, nie chcę romansu w biurze, to nieetyczne. Jesteś moim szefem, a przynajmniej drugim szefem.

- Twoim szefem jest Reed, on ma pakiet większościowy w firmie. Ja z moimi 30% nie mogę nawet cię samodzielnie zwolnić.

- Tak, ale wiesz co mam na myśli. Jeśli by coś nam nie wyszło, byłaby dziwna atmosfera. Przesiadujemy w biurze razem po kilka godzin dziennie. Może zacznijmy od przyjaźni? Wątpię, by to przeistoczyło się w coś więcej, ale tyle na pewno mogę ci zaproponować.

- Czy ja właśnie utknąłem we friend-zonie? - zażartował. Zarzucił swoją rękę na moje ramiona po czym ruszył w stronę wyjścia z wieżowca - No dobra, niech ci będzie. Wielu zaczynało od przyjaźni, a skończyło jako małżeństwo! - roześmiał się na głos.
Dałam mu kuksańca w żebra, a w tym momencie Liam obok mnie zesztywniał i pospiesznie wziął rękę z moich ramion.

- Witam państwa. Nie przeszkadzam w zbytnim spoufalaniu się? Już po tygodniu, próbuje pani zaciągnąć przełożonego do łóżka? - Zmrużył oczy, po czym spojrzał na mnie z odrazą, biła od niego jakby nienawiść. Na dodatek zmierzył mnie od stóp do głów i skrzywił się jakbym była psim gównem pod jego markowym butem.

- Daj spokój Reed. Przyjaźnimy się, to chyba dobrze? - próbował nas bronić Liam. Choć odniosło to chyba odwrotny skutek, bo Reed jeszcze bardziej się skrzywił.

- Nie wygląda mi to tylko na przyjaźń. Nie popieram spoufalania się. Tym bardziej szefa z podwładną. Powinieneś być mądrzejszy.

- A Ty co, zazdrosny? Zajmij się swoją żoną, zamiast wciskać nos w nie swoje sprawy. Nawet jeśli byśmy się umawiali, gówno ci do tego. Moje prywatne życie nie powinno cię interesować.

- Zazdrosny? O nią? No nie żartuj sobie. A żoną się zajmuje. I to bardzo dobrze. - uśmiechnął się arogancko.

Szczerze mówiąc, słysząc to poczułam wilgoć pod powiekami. Nie chciałam jednak uronić ani łzy przez takiego dupka i dać mu tej satysfakcji, więc zacisnęłam zęby i spojrzałam na swoje stopy.

- Jasne. - mruknął pod nosem Liam. Chyba nie tylko ja to usłyszałam, bo Reed zmrużył oczy i wydymał nozdrza.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - wyglądał na nieźle wkurzonego.

- Nie, nie chcę. Chodź Maddy, idziemy. Nie musimy słuchać tego gówna. Nie przejmuj się tym idiotą. Jesteś piękna i na zewnątrz i w środku. - uśmiechnął się do mnie szczerze i popchnął w stronę drzwi. Ja znów spłonęłam rumieńcem.

Poszliśmy do baru za rogiem gdzie czekał już na nas Fabio i Eva. Reszta miała dotrzeć w przeciągu następnych dwudziestu minut.

- Co pijesz?

- Poproszę piwo. Muszę na chwilę wyjść przed bar i zadzwonić. Za chwilę jestem.

- Jasne.

Musiałam zadzwonić do Kate i zapytać czy może odebrać małą od opiekunki. I tak miała ją wziąć do siebie na weekend. Kate obiecała sie wszystkim zająć, więc mogłam wrócić do baru. Gdy tylko weszłam zostałam wciągnięta za łokieć we wnękę.

- W co ty pogrywasz? Dlaczego chcesz się dobrać do mojego brata? Czego chcesz, pieniędzy? Ile?

- Puść mnie, Reed. - wycedziłam. Ależ mnie wkurwil. - O co ci chodzi do cholery? Nie chcę waszych pieniędzy. Ja pierdolę, potrafię sama na siebie zarobić. Robię to w końcu od wielu lat!

- W to nie wątpię. Wątpię w twoje metody ich zarabiania Może i jestem fiutem, ale przynajmniej szczerym. Mówię, co myślę.

- A nie przeszło ci przez myśl, że nie jestem interesowną suką? Że jestem szczera i bez ukrytych zamiarów? Przykro mi, jeśli na takie kobiety natrafiałeś, ale ja taka nie jestem. A teraz mnie puść do cholery!

Wyrwałam mu się i prawie pobiegłam w stronę naszego stolika walcząc ze łzami. Co za skończony frajer. Przecież ja wcale nic nie chcę, ani od niego, ani od jego brata. Świadczy o tym chociażby fakt, że nie chcę pieniędzy na dziecko. Ale on o tym przecież nie wie. Co za dureń!
Roztrzęsiona dotarłam do stolika. Liam spojrzał na mnie zmartwiony i szepnął do ucha:

- Czego chciał Reed? Widziałem jak cię odciągnął na bok, a sądząc po twojej minie, mniemam, że powiedział coś przykrego.

- Wszystko jest okej. Nie będę ci się na niego skarżyć, nie mamy pięciu lat. - zaśmiałam się nerwowo. Krępują mnie takie sytuacje.

W tym momencie do stolika podszedł Reed i zmierzył nas od razu zimnym wzrokiem. Liama chyba to bawiło, bo jeszcze bardziej się nachylił, uśmiechnął i powiedział:

- Mógłbym przysiąc, że jest zazdrosny. Nie wiem o co w tym chodzi, ale bawi mnie to. Zabawmy się i doprowadźmy go do szału. - zaczął głaskać mnie po ramieniu, co nie umknęło uwadze mojego szefa.

- Mnie to nie bawi Liam. Potrzebuję tej pracy. Załatwiajcie swoje porachunki między sobą z inną dziewczyną.

Liam się wyprostował i spojrzał na brata.

- Gdzie moja cudowna bratowa? Znów ma termin u kosmetyczki i fryzjera czy tym razem jest na masażu?

- Diana ma termin w klinice. Nie żeby cię to obchodziło. Schowaj sobie ten sarkazm w buty. Idę po coś do picia, chce ktoś coś?

- Pójdę z tobą - Liam wstał, zmrużył oczy i ruszył za bratem.

Eva spojrzała na mnie i zapytała:

- Co to do cholery było? Oni się nigdy publicznie nie kłócili. To najlepsi przyjaciele, bracia.

- Ty się mnie pytasz? Ja nie mam pojęcia. Znam ich od tygodnia. To znaczy bardziej znam Liama, bo z nim pracuję i przebywam, za to Reeda spotkałam dwa razy do tej pory.

Po tej ich wymianie zdań zrobiło się jakoś dziwnie. Każdy patrzył na każdego wilkiem, każdy się wyciszył. Po godzinie zostaliśmy sami z Liamem.
Nie do końca wiem, o co z nimi chodzi. Przecież Reed mnie nie zna, jeden raz uprawialiśmy seks. To było przecież siedem lat temu. Dodatkowo on ma żonę, więc na pewno nie jest zazdrosny. Nie wiem o co chodzi w tej rzekomej walce o kobiety. Może kiedyś to była ich zabawa? Odbijanie sobie dziewczyn. Tyle, że obydwoje są po trzydziestce, a jeden jest żonaty. Według mnie, to nie czas na takie zabawy. Może Reed odbił kiedyś Liamowi dziewczynę i dlatego jest tak wściekły, że ten się wtrąca?

Liam chciał mnie odprowadzić, ale odmówiłam. Wróciłam do pustego domu i nalałam sobie wody do wanny. Postanowiłam się zrelaksować i przygotować mentalnie na nadchodzący poniedziałek. Wydaje mi się, że już niebawem moje życie zamieni się w piekło.
Gdybym tylko wtedy wiedziała, co mnie czeka..

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz