Rozdział 3

26.1K 679 19
                                    

Kate położyła Abby i przeczytała jej bajkę. To był ich rytuał, gdy młoda szła spać, a jej ulubiona ciocia była w domu.

- Dobra Maddy, młoda usnęła, a teraz opoowiadaj. Wyglądasz strasznie. Co się tam wydarzyło? Zwolnił cię?

- Jezu, to był najgorszy dzień mojego życia. Zdecydowanie. - byłam w kuchni, bo w trakcie gdy Kate kładła małą, ja przygotowałam tacę serów do wina, a teraz wyciągnęłam kieliszki i nalałam nam po lampce. Ja wzięłam kieliszek i butelkę, a Kate sery i swój kieliszek. Przeszłyśmy do salonu i siadłam na sofę. Musiałam siedzieć, żeby to opowiedzieć. - Poszłam na rozmowę o pracę, jak wiesz, i ją dostałam, ale... No właśnie jest jedno ale. Wielkie, ogromne ale. Moim szefem jest niejaki Reed Westbrook. Ty byłaś mądra i pewnie przeczytałaś coś o Westbrook Estate. Ja nie miałam czasu zrobić researchu, więc poszłam tam, nie wiedząc co mnie czeka. To było bardzo głupie. Bardzo, bardzo głupie.

- Kompletnie nic z tego nie rozumiem. Tak sprawdzałam jego firmę, trochę o nim czytałam, ale nie wiem jak wygląda, bo nie googlowałam dokładnie jego, a raczej firmę. Chciałam wiedzieć dla kogo przyjdzie ci ewentualnie pracować. To tyle. Nie wpadłam na to, by sprawdzić konkretnie prezesa.

- No to szkoda, bo jakbyś go widziała, to wiedziała byś że to TEN Reed. Mogłabyś mnie ostrzec, a ja bym się na to psychicznie przygotowała! Boże, Abby wygląda zupełnie jak jego kopia.. - schowałam twarz w rękach. Chcąc nie chcąc zaczęłam płakać. - To wszystko mnie przerasta Kate. Mam pracować dla ojca mojego dziecka, o którym on nie ma zielonego pojęcia. Dodatkowo, przy rozmowie o pracę obecna była jego żona. Kurrrwa, ale się porobiło. - wytarłam nos i mokre policzki. Muszę się wziąć w garść. Użalanie się nad sobą nic mi nie da. Muszę pracować, nie mogę pozwolić sobie na bezrobocie. Nie z dzieckiem w domu. Poza tym, było minęło, przespaliśmy się ze sobą, a koniec końców z tego mam Abigail. Nigdy nie było między nami niczego poza tą jedną nocą. Nigdy też nie będzie. Nie ma co się zadręczać. Przede wszystkim muszę przestać myśleć o seksie z nim, nie ważne jak nieziemski był.

- O Jezu. Chodź tu, kochanie - Kate mnie przytuliła i pogłaskała po włosach. - Dasz sobie radę. Kto jak nie Ty? W międzyczasie zawsze możemy szukać innej pracy dla Ciebie. Ważne, że teraz masz z czego opłacać rachunki.

- To było pierwsze o czym pomyślałam, żeby szukać czegoś innego. Z drugiej strony sama nie wiem. W torebce mam nową umowę dla Reeda, ale nawet jej jeszcze nie przeczytałam. Byłam zbyt roztrzęsiona. Nie wiem co mi zaproponował, ani jak ma wyglądać nasza współpraca. Poza tym obawiam się, że nic nie znajdę. Nie odejdę, bez innej roboty, bo nie mogę być bezrobotna. Muszę zacisnąć zęby i przejść przez to.

- No to ją przeczytaj, zobacz jakie dokładnie stanowisko ci proponuje i wynagrodzenie. Mnie interesuje jak się zachował, gdy na ciebie spojrzał? Pamiętam jak Jake mówił, że trochę, a nawet bardzo, się wkurwił, że wtedy wyszłaś, bez słowa. Dzwonił do niego z pytaniem czy jestem jeszcze z nim i czy podam mu Twój adres. Kurde, gdybym wtedy podała mu nasz adres, albo Twój numer, to może miałabyś partnera, a Abby ojca...

- Nie myśl teraz o tym, Kate. Wyszłam, bo nie wiedziałam jak się zachować a nie chciałam jakieś dziwnej sytuacji. Nie sądzę, by po jednej nocy się we mnie zakochał. Był dość pewny siebie i arogancki, a tacy przecież nie szukają stałego związku. Tym bardziej z kimś takim jak ja. Bylismy i jesteśmy z dwóch różnych światów. Dodatkowo, obie wiemy, że ma kasę, więc gdyby na prawdę mu na tym zależało, to by mnie prędzej czy później znalazł. Nie zapadłam się pod ziemię, ani się nie wyprowadziłam na drugi koniec świata.

- Może masz rację, a może i nie. Może tak było Wam pisane. Spotkać się po latach i odnowić romans.

- Chryste, Kate, naczytałaś się za dużo romansów. To prawdziwe życie. Przypominam ci tylko, że ma żonę. Może mają dzieci. W życiu nie zawsze jest happy end. Moim happy endem jest Abby. Mam moją córeczkę i obie jesteśmy zdrowe. Na tym jednym mi najbardziej zależy.

- Ohh, Maddy. Dla ciebie też jest gdzieś szczęśliwe zakończenie! A teraz przeczytaj tę umowę, proszę.

- Już, już. Nalej jeszcze wina, wydaje mi się, że mi się przyda.

Poszłam do przedpokoju i chwyciłam teczkę z moją nową umową. Przeczytałam dwa razy, potem podałam ją Kate, nie mogąc uwierzyć, w to co przeczytałam.

- Ja pierdolę. Asystentka prezesa? Wynagrodzenie prawie trzy razy większe niż do tej pory. Chyba obie wiemy, że nie będziesz szukać niczego innego. Problemem jedynie może być sam prezes. Mówisz, że czytam za dużo romansów, ale twoje życie zaczyna nim być.

- Dla mnie on sam nie jest problemem. Nie byłam, ani nie jestem w nim zakochana. Problemem jest Abby. Oni nie mogą o sobie wiedzieć. Nie chcę, by ona czuła się odtrącona, bo on pewnie nie będzie chciał jej poznać. Nie chcę też, żeby oboje poczuli się oszukani przeze mnie.

- Prawda jest taka, że ich oszukujesz. Oboje. - ciężko westchnęła. - Nie zrozum mnie źle, po części rozumiem twój tok myślenia. Z drugiej zaś strony, nie masz pojęcia, jak on by się zachował, gdyby wiedział. Może kazał by zrobić testy, może by tylko płacił, ale za to Abby wiedziałaby, że on jest, że istnieje i nawet jeśli tylko płaci, to nadal w jakiś sposób jest to troszczenie się o nią. Może nawet chciałby brać czynny udział w jej życiu? Nie możesz przewidzieć cudzych zachowań, skarbie.

- Kate. Przerabiałyśmy to już nie raz. Nie jestem jedyną samotną matką na świecie.

- Jesteś jedną z niewielu, samotna z własnego wyboru. Nie zaryzykowałaś, a mogłaś. Nie wiesz jak to wszystko by się potoczyło.

Może i ma rację. Ale dezycje podjęłam już lata temu i nic się nie da z tym zrobić. Nie da się cofnąć czasu. Nawet jeśli by się dało, nie wiem czy zamieniłabym moja decyzję. No i nie szukam miłości. Nie mam na to ani czasu, ani ochoty na to, by później leczyć złamane serce, a wiem, że tak to by się skończyło.

- Skończmy ten temat. Już i tak decyzja została podjęta. A teraz muszę podpisać umowę i przynieść ją w poniedziałek. Bo tę decyzję również już podjęłam.

- No i super! Więc wypijmy za to. - podniosła swój kieliszek i stuknęła o mój. - Za dobre i złe decyzje. Za ciebie i twoją przyszłość.

- Za przyszłość.

Kate wyszła ode mnie dwie godziny później. A ja zostałam sama z moimi myślami. Postanowiłam dokończyć butelkę wina, więc usiadłam w fotelu z książką w ręku, starałam się tym zagłuszyć myśli.

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz