Wracając do stolika, ledwo byłam w stanie ustać na nogach. Ręce mi się trzęsły, a w gardle uformowała się wielka gula, której nie mogłam przełknąć. Mam dziwne przeczucie, że ona będzie się nad nami pastwić. I to nie tylko dzisiaj.
- A więc to jest rodzinne spotkanie? W takim razie świetnie trafiłam. - powiedziała kpiąc Diana. Zmierzyła mnie też przy okazji nienawistnym wzrokiem. - Na prawdę masz zamiar bawić się z nią - wskazała na mnie palcem - w szczęśliwa rodzinkę? To muszę wam popsuć plany. Jestem częścią tej cholernej rodziny, a ten bękart tego nie zmieni. - odwróciła się w moją stronę. - On jest moim mężem, więc wybij sobie z głowy próby uwodzenia go. Jesteś nikim, a to, czy ona jest jego dzieckiem nic nie zmieni.
- Przestań! Dlatego właśnie nie byłaś zaproszona. Zawsze psujesz wszystkim nastrój. Wystarczy, że się pojawiasz na horyzoncie i wszystkim odechciewa się żyć. - rzuciła chłodno matka Reeda. - Gdyby to od nas zależało, to nie byłabyś jego żoną i doskonale o tym wiesz. Czujesz się aż tak zagrożona, że najeżdżasz na Bogu ducha winną dziewczynę?
- Taka niewinna to ona z całą pewnością nie jest. - Prychnęła. - Po drugie, nie boje się. Dlaczego mam się czuć zagrożona? Zagrożona tym ... Czymś? - Spojrzała z pogardą - Ona się nawet ubrać nie potrafi. Założę się że jest biedna i leci tylko na kasę. - Reed się zagotował, mało brakowało, a by ją stąd wyprowadził. Widziałam jego zaciśnięte szczęki i pięści. Jednak ona, jak gdyby nigdy nic, machnęła ręką na kelnera, a ten od razu podszedł.
- Co mogę pani podać? Nakryć dla pani?
- Nie trzeba. Proszę o wódkę z sokiem żurawinowym. Albo dwie.
Po chwili kelner przyniósł zamówienie i mogę przysiąc, że Robert powiedział pod nosem "dziwka i alkoholiczka". Chyba nie tylko ja to usłyszałam, bo Diana zmrużyła oczy na swojego teścia, ale nie skomentowała. Wypiła pierwszego drinka na raz. Po chwili niezręcznej ciszy, postanowiłam już pójść do domu z Abby. Po tym jak Diana przyszła, nastrój padł. Dobrze, że nalegałam żeby przyjechać własnym autem.
- My już pójdziemy. Dziękuję za kolację. Bardzo mi było miło państwa poznać. - skinęłam głową rodzicom Reeda.
- Masz rację. Idź. Pasujesz do tej rodziny, jak wół do karocy. Nikt się nad tobą nie będzie litował.
- Chryste, czy ty jesteś kiedyś cicho? Czy ciągle tak kłapiesz jadaczką? - Widocznie teściowa niezbyt przepada za swoją synową. - To my dziekujemy, że zechciałaś się z nami spotkać i przestawić nam wnuczkę.
- Radzę ci, żebyś się nie pokazywała w moim domu, bo zrobię z twojego życia piekło. - Diana zmrużyła na mnie swoje oczy. A Reed jej ostatnio bronił. "Za kogo ty ją masz". Pfff, dobre sobie. Wiem, że zazdrośni ludzie są niebezpieczni, a tacy co mają kasę, podwójnie.
Po jej słowach, zagotowało się we mnie. Nie odezwałam się, bo chciałam pokazać, że jestem ponad to. Nie dam się prowokować. No i w pobliżu była Abby. Chciałam jej dać dobry przykład. Na szczęście w domu nie zadawała pytań kto to był, ani nie była smutna przez całe to zajście. Była za mała by to wszystko dokładnie zrozumieć. Za to była podekscytowana poznaniem swojej rodziny.
W poniedziałek Abby wróciła do szkoły, a ja zjawiłam się w firmie.
Tydzień minął bardzo szybko. Reed przychodził codziennie, na minimum godzinę, a w piątek wpadł do nas ze swoimi rodzicami.
Weekend spędziłyśmy z Kate na zakupach. Musiałam wzbogacić swoją garderobę o kilka ubrań. Abby potrzebowała też nowych butów i jesiennej kurtki. Zdecydowanie za szybko ze wszystkiego wyrasta.W następny wtorek, dowiedziałam się o firmowym wyjeździe od czwartku do soboty. Mieliśmy dwóch ważnych kontrahentów, którzy chcieli się spotkać w cztery oczy, bo nie poznali jeszcze osobiście Westbrooka. Nigdy wcześniej nie jeździłam w delegacje, ze względu na Abby. Pan Grayson wiedział jaka jest moja sytuacja, więc jeździł zazwyczaj sam. Czasem robiliśmy telekonferencje, dzięki temu mogłam być z córką w domu. Reed stwierdził, że to najlepszy moment, by Abigail została na noc z jego rodzicami. W razie czego będziemy dzwonić na video.
Do środy byłam zawalona robotą. Musiałam przygotować wykresy z poprzednich lat, na życzenie klienta, a także przygotować prezentacje na czwartek i piątek. Dodatkowo przed samym końcem pracy, do biura wpadł Liam po urlopie. Znów starał się mnie zaprosić na kolację. Obiecałam odezwać się po powrocie.
W środę wieczorem spakowałam walizkę i byłam gotowa.W czwartek rano spakowałam walizkę do auta. Abby zawiozłam do szkoły, a sama popędziłam do biura. O 12 mieliśmy samolot. Na lotnisko mieliśmy jechać autem Reeda, bez sensu by na parkingu lotniskowym stały dwa auta.
Na lotnisku byliśmy godzinę przed odlotem. Po 4 godzinach podróży, w końcu zameldowaliśmy się w hotelu. Pokój był bardzo ładny. Na środku stało podwójne łóżko a przed nim sofa. Na przeciwko łóżko była komoda, a nad nią wisiał telewizor. Po lewej były okna panoramiczne, a po prawej stało biurko, a obok niego były drzwi do łazienki. Łazienka była mała, ale bardzo ładna i czysta.
Wieczorem o 18 mieliśmy pierwsza kolację z pierwszym klientem. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.
O 17 do pokoju zapukał Reed i wyruszyliśmy do restauracji.
CZYTASZ
Szansa na miłość (Zakończona)
Storie d'amoreMaddy od zawsze miała plan na przyszłość, wiedziała co chce robić. Mądra, rozważna, empatyczna, przyjacielska. Z każdym znajdowała wspólny temat, dla każdego była miła. Jedna noc z przystojniakiem i to co po niej pozostanie, zmieni całą jej przyszło...