9. Laura

288 15 0
                                    

Dryfuje w ciemnościach już nie wiem jak długo. Martwię się o swoje maleństwo. Ten ból nie wróżył nic dobrego. Muszę się obudzić. Muszę dowiedzieć się czy mój kwiatuszek przeżył. Ona musiała przeżyć nie ma innej opcji. Z całych sił staram się otworzyć oczy. Na początku nic się nie stało potem poczułam straszne odrętwienie w całym ciele i paraliżujący ból brzucha. Vivien dasz radę musisz otwórz te cholerne oczy dla maleństwa. Ostatnia prosta poprostu otwóż te oczy. Czuje się coraz bardziej zmęczona próbami. Spróbuje ostatni raz i odpocznę. Proszę niech się uda. Jej udało się! Odrazu zamykam oczy przez rażącą biel w pokoju. Powoli się rozglądam i widzę Brada siedzącego przy moim łóżku i trzyma mnie za rękę, chyba śpi. Po chwili widzę też Connora śpi na fotelu w rogu pokoju. Odwracam głowę w stronę okna które jest po mojej prawej stronie i widzę że dopiero wschodzi słońce. Przekręcam się tyłem do okna, a twarzą do Brada wyciągam jedną dłoń i głaszcze go po głowie, przy tej czynności słyszę ciche pomruki od chłopaka. Leże tak już dość długi czas i Brad nagle się zrywa i rozgląda się. Nagle patrzy na mnie i piszcząc niczym 5-cio latka która dostała prezent życia się na mnie. Jedyne co zrozumiałam z jego pisków to moje imię które "wypowiedział" na początku. W tym wszystkim budzi się Connor który stara się opanować Brada i prubóje go odemnie odciągnąć.
- Viv jak się czujesz? -pyta już opanowany Brad zmartwionym głosem
- Już dobrze ale co się tak właściwie stało?- pytam lekko zmartwiona dotykają się po brzuchu który wydaje mi się dziwnie płaski.
- N..nic takiego potem ci powiemy jak przyjadą James i Tristan. Brad pujdz po lekarza i powiedz, że Viv się wybudziła- Connor mówi to spokojnie ale w jego głosie słychać dziwną nutkę paniki w dodatku patrzy się na Brada sugestywnie.
- T..tak tak już idę - Brad otępiały szybko wychodzi z sami.
- Con ile spałam?- pytam niepewnie.
- tydzień.- mówi smutno i spuszcza głowę. - ale spokojnie z tobą wszystko dobrze.- odwraca wzrok na co nie zwracam uwagi i oddycham z ulgą bo przecież jeśli mi nic nie jest to i dziecku też. Prawda? Powtarzam sobie w myślach.
Do sali przychodzi Brad z doktorem.
- jak się pani czuje? - pyta sennym głosem doktor
- umm nawet dobrze. Panie doktorze co się stało?- pytam nie pewnie.
- z niewiadomych przyczyn poroniła pani. Wiem to jest dla pani szok. Ale nie ma w tym pani winy pański organizm jest w zupełności zdrowy. Dziecko również takie było ale nie znamy powodu z jakiego zmarło. Wykluczyliśmy wszystko alkochol, narkotyki, dużego rodzaju choroby. Ale nic tu nie pasuje. Zaraz przyniosę pani leki uspokajające po których pani zaśnie na parę godzin. Ale niech pani przed tym napije się wody była pani przez długi czas nieprzytomna.- mówi to wszystko z nutką smutku w głosie - naprawdę nie byliśmy w stanie pomóc pani dziecku - wychodzi, a ja siedzę z łzami w oczach.
Czemu to musiało je spotkać! Przecież one nie było niczemu winne! Może nie chciałam tego dziecka na początku ale je pokochałam! Czemu życie odbiera mi tych których kocham!
Ze smutnych myśli wyrywa mnie szturchnięcie w ramie, a następnie szklanka z wodą w moich dłoniach.
Łapczywie ją pije dopiero uświadamiając sobie jak bardzo miałam sucho w gardle. Po chwili przychodzi pielęgniarka i wstrzykuje mi coś do kroplówki. Czuje się coraz bardziej senna. Zdążyłam powiedzieć tylko "dobranoc chłopcy" i już spałam. Znów widzę ciemność, ale tylko przez chwilę bo znów pojawił się ten piękny jasny motyl. Kolejny raz budzę się na tej samej polanie i widzę Lunę, ale nie jest ona sama. Ma na rękach małe dzieciątko. Podchodzę no niej z lekkim uśmiechem lecz w środku czuje smutek jeszcze nie długo, a ja trzymała bym tak swoje maleństwo, moją maleńką Laurę.
- Witaj Vivien- Mówi luna ze smutnym uśmiechem.
- Witaj Luno, co to za niemowlę?- zerkam na maleństwo i widzę kruszynke o kilkunastu brązowych włoskach, brązowych oczkach i lekko zadartym nosku.
- To Laura jedno z moich dzieci nie stety ona nie miała szans zobaczyć świata, Vivien Laura to..- głos jej się łamie .
- Luno spokojnie. Weź oddech i dokończ Laura to?- mówię spokojnie, chociaż wewnątrz wypełnia mnie smutek i żal. Laura. Tak miała mieć na imię moja córeczka.
- Bo Laura to .....

I am ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz