Rozdział 9 - Punkt zwrotny

727 64 48
                                    


8 miesięcy wcześniej

Camila Pov

Od kilkudziesięciu minut jadę w stronę tak dobrze znanego mi miejsca. Wyjątkowo puste drogi i grająca z radia muzyka, sprawiają, że zatapiam się we własnych myślach, od czasu do czasu spoglądając w lusterko. Jestem wyczerpana psychicznie i fizycznie. Przybicie po aresztowaniu Lauren, chyba właśnie osiągnęło swój punkt kulminacyjny, a ja pomimo upływu tyłu miesięcy nadal nie mogę się z tym wszystkim pogodzić. Od czasu tego cholernego balu nie mogę odpędzić się od paparazzi i dziennikarzy, którzy zadają wszystkie możliwe i niewygodne przy tym pytania i robią kolejne zdjęcia, spekulując jak to też się mogę czuć. Ale czy to nieoczywiste? W jeden wieczór odebrano mi moją narzeczoną, zszargano moją reputację, zrobiono ze mnie męczennice i tanią dziwkę, a co najgorsze brutalnie przekreślono wszystkie plany na przyszłość. W dodatku zachowanie Lauren podczas aresztowania tylko dolało oliwy do ognia. Oczywiście, nie dziwiłam jej się. Pewnie sama nie zachowałabym się lepiej. Ale to, co stało się później? Całe te oskarżenia, rozprawa, skazanie. Jakaś część mnie wierzyła, że jednak jest nie winna, ale rozum zgodnie z wyrokiem podpowiadał inaczej. Właściwie do dziś nie wiem, czy wierzę w to, co mówiła i nadal uparcie powtarza. Można powiedzieć, że wpadłam w swego rodzaju apatię, jeśli chodzi o jej tłumaczenia i całą tę sprawę. W dodatku czuję się w tym wszystkim taka samotna.

Ostatni miesiąc spędziłam na analizowaniu swojego życia. Mam wrażenie, że znów jestem w punkcie wyjścia. Dokładnie w tym samym miejscu, co prawie dwa lata temu, kiedy jedyne co robiłam, to siedziałam pod kocem i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, aż do momentu poznania Lauren. A teraz znowu jej nie ma. Znów czuję się samotna i zagubiona. Ona żyje z dnia na dzień swoim więziennym życiem, a ja znów snuje może nieco mniej odważne plany na przyszłość. Właściwie przez cały czas jestem rozdarta między moją karierą, nią, a pójściem naprzód. Samej sobie jest mi się trudno do tego przyznać, ale od dłuższego czasu Lauren jest pewnego rodzaju obciążeniem. Nie potrafię sobie poradzić z tą całą sytuacją, chociaż z powodu jej aresztowania cierpię nie tylko ja. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że jeśli nie podejmę żadnej radykalnej decyzji, już nigdy nie będę w stanie ruszyć do przodu. Do tego te naciski innych osób.

Ale pomimo tego wszystkiego tęsknię za nią. Brakuję mi jej dotyku, czułych spojrzeń, miłości. Była jedną z niewielu osób, które potrafiły mnie zrozumieć. A teraz tak po prostu mi ją odebrano. Dobrze wiem, że Lauren także nie czuję się najlepiej, a cała sytuacja ją przytłacza. Przeraża mnie fakt, że przez następny rok nic się nie zmieni. Jakby nasze życie się zatrzymało, a innych wręcz przyspieszyło.

Parkuję na dobrze znanym mi miejscu i głośno wzdycham. Za każdym razem, kiedy przekraczam próg więzienia, boję się, że Lauren, którą znam, już tam nie będzie. Że zmieni się pod wpływem innych więźniarek, braku wolności, całej tej sytuacji. Boję się o nią, o nas.

Wysiadam z auta, po czym mijam dwóch strażników stojących przy wejściu, a następnie z tą samą obawą i mieszanymi uczuciami co zawsze, przekraczam próg więzienia. Przechodzę standardowe procedury, nawet nie zwracając uwagi na strażnika. Uciekam gdzieś myślami, a ostatnio wciąż nurtujące pytanie wraca do mnie jak bumerang — co dalej?

Kiedy przechodzę przez ciemny korytarz, czuję na sobie spojrzenia strażników. Kiedy docieram do średniej wielkości sali z małymi stołami i kilkoma krzesłami uczucie to gwałtownie się nasila. Widzę wzrok współwięźniarek Lauren, pełny pogardy, zazdrości, braku zrozumienia, pomimo że one same rozmawiają właśnie ze swoimi bliskimi. Bez słowa siadam w najbardziej oddalony od wszystkich kąt, jak zwykle czując się tu nieswojo. W końcu taka osoba jak ja, w takim miejscu to niecodzienny widok.

YOU ARE MY SINGER 🌇  |CAMREN|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz