Rozdział 1 - Pozłacana klatka

2.5K 90 105
                                    

Lauren Pov

Powoli otwieram oczy, próbując przyzwyczaić się do jasnego snopu światła, które jak na złość, pada wprost na moją twarz. Przez głowę przelatuje mi tysiące myśli, wspomnienia z ostatnich kilku lat, ostatnie wydarzenia. Te słodko gorzkie uczucia spowodowane właśnie nimi, sprawiają, że ponownie zamykam oczy, chcąc wrócić do względnie spokojnego snu, jednak nic mi to nie daję. Przekręcam się niechętnie na bok, poprawiając przy tym poduszkę i głośno wzdycham. Nie mam najmniejszej ochoty wstawać. Ilość pracy oraz nowy projekt, który od jakiegoś czasu tak starannie przygotowuje, pochłaniają większość mojej energii, nie wspominając już o innych czynnościach. Spoglądam na ułożone w równiutki stos książki i odnotowuję w głowie, że część z nich musiałbym już zwrócić i zaczynam snuć bardzo odważne plany na dzisiejszy wieczór, podczas którego miałabym skończyć jedną z zaczętych ostatnio pozycji. Pytanie tylko, czy będę miała na to siłę?

Przymykam na chwilę oczy, przypominając sobie przyjemny szum morza, dominikańskie słońce i piękne plaże, na których odpoczywałam na ostatnich wakacjach, przez co lekko się uśmiecham. Cały ten spokój, klimat i mniej lub bardziej chciane przygody, były czymś, czego teraz potrzebuję bardziej, niż bym sobie tego życzyła. Chciałabym tam teraz wrócić i znów móc spędzić cały dzień w towarzystwie Camili. Szkoda tylko, że na razie nie mam takiej możliwości.

- Długo masz jeszcze zamiar marzyć o tej swojej panience? - odzywa się Emma z wyraźną irytacją w głosie. Powoli przekręcam się w jej stronę i przenoszę swój zaspany wzrok na siedzącą po drugiej stronie dziewczynę. Jej ciemne, lekko falowane włosy opadają kaskadą na jej ramiona, kontrastując przy tym z jej jasnym uniformem. Jest jak zwykle gotowa przed czasem. - Rusz w końcu swoje zacne cztery litery i przy okazji wróć na ziemię. Mamy dzisiaj sporo pracy do zrobienia.

- Zawsze mamy dużo pracy. Naprawdę nie możemy sobie zrobić jednego dnia wolnego? - pytam, jednak Em patrzy na mnie z politowaniem. Jej niemal granatowe tęczówki, przez wpadające do środka światło nabierają nieco jaśniejszego odcienia, przez co przyglądam się im uważnie przez dłuższy czas.

- Ziemia do Jauregui. - mówi, machając do mnie i cicho się śmiejąc. - Wiem, że brakuje ci dziewczyny, ale nie musisz patrzeć na mnie w ten sposób. Chyba że nagle przeniosłaś swoje uczucie na moją osobę.

- Chciałabyś. - mruczę, wstając z łóżka i patrząc na nią z oburzeniem. Naprawdę spojrzałam na nią w taki sposób jak patrzy się na ukochaną osobę? Nie no, aż tak źle chyba ze mną nie jest. A może? Chyba po prostu jestem ostatnio zmęczona.

- A kto by nie chciał. - uśmiecha się puszczając mi oczko.

- Coś za dużo sobie ostatnio pozwalasz Em. - stwierdzam, zbierając swoje rzeczy. Doskonale wiem, że dziewczyna uważnie śledzi każdy mój ruch, jednak staram się to ignorować. Obie mamy już dość, więc w jakiś sposób staram się zrozumieć jej zachowanie. A może to ja ją prowokuję i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy? Odwracam się nagle w jej stronę, natrafiając na jej uważne spojrzenie, przez co Emma unosi do góry brew. Dobrze nam się razem pracuje, ale chyba przebywanie ze sobą nawet w pokoju nie było najlepszym rozwiązaniem.

- Wyluzuj Laur. - odzywa się krzyżując ręce na piersi i lekko się uśmiechając, jednak ja nadal lustruję ją wzrokiem zupełnie tak, jakbym chciała przeczytać jej myśli. Odwracam głowę, kiedy zdaję sobie sprawę jak to musi wyglądać i wypuszczam głośno powietrze. Chyba zaczynam wariować.

YOU ARE MY SINGER 🌇  |CAMREN|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz