Lauren Pov
Przygotowania do firmowej imprezy ruszyły pełną parą. Presję i wciąż ponaglający czas zaczynają odczuwać także pracownicy, którzy nie tylko zaczęli pracować wydajniej, ale także co jakiś czas zjawiali się w moim biurze z propozycją pomocy. Nie ukrywam, że było to dość miłe, jednak przez ostatnie podejrzenia odnośnie kreta, starałam się trzymać ich na dystans, a w razie konieczności przydzielać zadania, które w żaden sposób nie mogłyby doprowadzić do kolejnej mini katastrofy. Zaczęłam nie tylko ich wszystkich uważnie obserwować, ale także uważniej przyglądać się Olivi, która zgodnie z moimi oczekiwaniami zachowywała się tak jak zwykle. Właściwie chcąc nie chcąc zaczęłam spędzać z nią więcej czasu, niż powinnam. Być może było to wynikiem naszej wieczornej rozmowy przy kawie, gdzie chyba pierwszy raz mogłyśmy wymienić się spostrzeżeniami o życiu i po prostu powiedzieć na głos o rzeczach, które nas męczą. Potrzebowałam tej rozmowy, a dodatkowe fakty na temat dziewczyny, sprawiły, że wydała mi się jeszcze bardziej interesująca niż przed tem.
Doskonale wiem, na co się porywam, do czego to wszystko zmierza. Próbuje zastąpić uczucie jakimś innym, równie mocnym, aby zapomnieć o Camili, jakoś sobie z tym wszystkim poradzić, jednak to wszystko to raczej porządnie i chęć zajęcia czymś myśli, a niżeli coś, co mogłoby mieć jakiś sens. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to wszystko wyrachowane, zimne, być może podłe. Ostatnio chyba już porzuciłam resztki swoich zasad, zasłaniając się ciągłą niesprawiedliwością i życiowymi nieszczęściami. Pewnie do niczego dobrego mnie to nie doprowadzi, ale ograniczanie się w imię czegoś, co każdy i tak ma gdzieś, raczej budujące nie jest. W takich momentach pocieszam się faktem, że mam chociaż pracę, która potrafi pochłonąć mnie na tyle, że przestaję rozmyślać i analizować wszystko po kolei przez dłuższy czas.
Pomimo trzech wizyt u psychoterapeuty zaczynam wątpić w to, że cokolwiek mi to pomoże, jednak stwierdziłam, że taka wizyta może się sprawdzić w formie, chociażby odskoczni i odciążenia dziewczyn od moich narzekań. Bo skoro wtedy ta sama osoba ledwo przemówiła mi do rozsądku i pomogła poukładać pewne rzeczy, to teraz raczej nie ma na to szans. Chociaż mam nadzieję, że mimo wszystko się mylę.
Odkładam laptopa na stolik, po czym odpalam papierosa, spoglądając na mój ogród, który gdyby nie ogrodnik już dawno wyschnął by na wiór. Właściwie już od dłuższego czasu powinnam odpoczywać, zamiast po raz kolejny sprawdzać, czy na pewno wszystko pójdzie po mojej myśli na imprezie firmowej i analizować wszystkie przeszłe i przyszłe działania firmy. I choć już powoli robi się ciemno, nie jestem w stanie ani odłożyć pracy, ani zająć się czymś, co by mnie od niej oderwało. Nawet nie miałam ochoty przebierać się z eleganckich rzeczy w formie marynarki i ciemnych materiałowych spodni, zupełnie tak, jakby dom i ogród stał się moim kolejnym biurem, w którym muszę się nienagannie prezentować. A może po prostu znalazłam w tym sposób na to, aby nie wpadać na pomysł totalnego odpuszczenia sobie w formie alkoholu, czy morderczego treningu? Gdzie balansem pomiędzy faktycznym biurem a trzymaniem mnie w ryzach w domowym zaciszu stają się podwinięte rękawy marynarki i stojąca obok popielniczka?
Wypuszczam głośno chmurę dymu, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo jest tu pusto. Przez ostatni czas dom jakby zrobił nie jeszcze większy, a wszystkie ozdoby, czy przedmioty powiązane ze wspomnieniami irytująco zaczęły przytłaczać, powodując tym samym, że nabrałam jeszcze większą ochotę na zmianę, a być może pewnego rodzaju wyprowadzkę. W końcu impreza firmowa w Los Angeles ma być dla mnie pewnego rodzaju testem, a jednocześnie odskocznią. Być może to wszystko stanie się nie tylko początkiem częściowej zgody pomiędzy firmą a byłymi pracownikami, ale i być może stanie się nowym początkiem dla mnie. I chyba po cichu na to liczę.
Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, sięgam po telefon sądząc, że to pewnie nic ważnego, jednak widząc nadawcęz moja mina od razu poważnieje. Jest to kolejna, chociaż jedna z niewielu wiadomości od Camili. Co ciekawe jej treść to zaledwie nędzna kropka. Chce mnie wkurzyć? Po raz kolejny przypomnieć o swoim istnieniu jakby już mało zajmowała moje myśli? Znowu chce jak gdyby nigdy nic zakłócić mój porządek dnia i sprawić, że przez następne kilka dni będę miała mętlik w głowie?
CZYTASZ
YOU ARE MY SINGER 🌇 |CAMREN|
RomanceW życiu zazwyczaj bywa tak, że kiedy znajdziemy na swojej drodze tę odpowiednią osobę i zadamy jej jedno z najważniejszych pytań, reszta rzeczy toczy się już naturalnie, zupełnie tak jak w bajkach z naszego dzieciństwa. Ale życie Lauren Jauregui ni...