Lauren Pov
Podobno szczęście naszych najbliższych jest czymś, co nas również cieszy. W końcu chcemy dla nich jak najlepiej, a pomyślnie układające się życie powinno być raczej powodem do zadowolenia, a nie smutku czy melancholii. Mnie, choć z całych sił próbowałam wyprzeć to z siebie i przetłumaczyć samej sobie do rozsądku pewne kwestie i tak dopadło to ostatnie. Oczywiście starałam się ostatnio cały czas to maskować, bo jak może to wyglądać, kiedy najlepsza przyjaciółka dwóch narzeczonych od czasu, kiedy dowiedziała się o oświadczynach, chodziłaby bez przerwy przygnębiona? Jakbym postrzegała jedynie czubek własnego nosa i była podłą i zazdrosną niewdzięcznicom. A wcale tak nie jest.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że każda taka kolejna sytuacja uruchamia we mnie długotrwały proces myślowy, na który składają się wspomnienia i wciąż powracające wyrzuty sumienia, których efektem, jest upierdliwe gdybanie mojego sumienia. Za jedną myślą podąża następna i tak w kółko tworząc niekończącą się karuzelę myśli, które jedyne co robią, to sprawiają, że psychicznie z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Bywają momenty, że nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. W tygodniu rzucam się w wir pracy, bezczelnie flirtuje z Olivią, wciąż tęskniąc za Cabello i mając z tyłu głowy Karlę, ale kiedy przychodzi weekend, odparcie od siebie nieznośnych myśli jest jeszcze trudniejsze. Nawet kiedy mam wolne staram się pracować w domu, jednak dom to nie biuro, a mój umysł nie jest zrobiony z obwodów i elektronicznych systemów, które mogłyby pracować przez całą dobę. Wtedy jedyne co mogę zrobić to albo dać bezkarnie przepływać tym wszystkim myślą, albo walczyć z nimi jedynie się irytując i męcząc. Z tym wyborem bywa u mnie różnie, jednak im więcej czasu mija od mojego wyjścia z więzienia, tym gorzej sobie z tym radzę i powoli nie mam już na to siły.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że będąc sama w wielkim domu, mogąc myśleć nad wszystkim, gdziekolwiek tylko chcę, ja najwcześniej siedzę w łazience kompletując przed wielkim lustrem i patrząc na siedzący zlepek nieszczęścia, który jest opakowaniem dla cierpiącej duszy. To właśnie tu udało mi się zauważyć najwięcej zmian w moim ciele, które przez więzienie nie tylko nosi ślady licznych skaleczeń, ale jest też bardziej umięśnione i choć silne z zewnątrz, jest wątłe i kruche w środku. Chyba nie ma już w nim nic delikatnego, czegoś co mi, jako właścicielowi mogłoby się podobać, nie mówiąc już o kimś innym. W końcu historia, jaką to ciało opowiada, nie jest zbyt przyjemna. Ale jest częścią mnie, a ja jedyne co mogę zrobić, to zaakceptować blizny i być wdzięczna za to, że dzięki tej powłoce mogłam przeżyć też i kilka przyjemnych chwil w moim życiu. Dojść do jakiegoś punktu i po prostu egzystować. Tylko szkoda, że nie potrafię podobnie podejść do moich uczuć i myśli. Zaakceptować, wyciągnąć wnioski i pójść dalej za bardzo się nad nimi nie rozwodząc.
Zrezygnowana wstaję z krawędzi wanny i rzucając przelotne spojrzenie na moje nagie ciało, ubieram wcześniej przygotowane rzeczy. Jest weekend, więc właściwie powinnam porobić coś dla siebie, zrobić coś kreatywnego, ale ani nie mam na to ochoty, ani chyba już nie potrafię funkcjonować tak jak przedtem. Jak każdy inny przeciętny człowiek. Związuje niedbale włosy i opierając się o kant blatu, spoglądam na zmęczoną twarz i zrezygnowane spojrzenie, jakim obdarza mnie moje własne odbicie.
Ponownie zaczynam myśleć o Camili, o pocałunku z Olivią. To była przyjemna odskocznia, która chyba jedyne co może zrobić to pokomplikować wszystko jeszcze bardziej. Najgorsze jest jednak to, że mam niebywałą zdolność do tego, że kiedy ktoś zbliży się do mnie na tyle blisko by nawiązać jakąś relacje, zawsze kończy na tym nieciekawie, a zazwyczaj źle. I właśnie tego w tym wszystkim się boję. Że przeze mnie będą cierpieć kolejne osoby, które cierpieć nie powinny. Że nie pozbieram się psychicznie.
CZYTASZ
YOU ARE MY SINGER 🌇 |CAMREN|
RomanceW życiu zazwyczaj bywa tak, że kiedy znajdziemy na swojej drodze tę odpowiednią osobę i zadamy jej jedno z najważniejszych pytań, reszta rzeczy toczy się już naturalnie, zupełnie tak jak w bajkach z naszego dzieciństwa. Ale życie Lauren Jauregui ni...