Lauren Pov
Ostatni tydzień minął mi na ciężkiej pracy i skupianiu się głównie na sobie. Ale nie na użalaniu się, które tak bardzo uwielbiałam uskuteczniać w wolnej chwili, ale na względnym odpoczynku i odbudowie nieco zatartych już relacji. Stwierdziłam, że czas ruszyć do przodu, chociaż w niektórych kwestiach, nie marnując czasu na czekanie na jakikolwiek sygnał od Camili. Oczywiście, że przez cały czas ta niewyjaśniona sytuacja i nagle zabite uczucia były czymś, co wręcz rozrywało mnie od środka. Przez cały ten krótki okres zdążyłam już nawet wykształcić coś w rodzaju tiku nerwowego, który powodował ciągłe sprawdzanie wiadomości lub chociażby powiadomień na wygaszonym ekranie, w nadziei, że być może tym razem, pojawi się tam coś istotnego. Ale oprócz powiadomień z pracy i kilku krótkich wiadomości od Dinah czy Normani, nie było nic godnego większej uwagi. Z dnia na dzień dziwna pustka pochłaniała mnie od środka, a wszystkie myśli w postaci możliwych scenariuszy i prób wyjaśnienia całej tej sytuacji, nagromadziły się w mojej głowie w takiej ilości, że bez problemu można by było stworzyć niezły tomik tanich romansideł, bądź też bardziej dramatów.
Właściwie można było pokusić się o stwierdzenie, że przez ostatnie kilkanaście dni funkcjonowałam jak robot, zaprogramowany do pracy i ciągłego sprawdzania wiadomości. Starałam się i nadal staram się, nie myśleć o tym, jak bardzo moje życie jest teraz wyprane właściwie z wszystkiego. Że musiałam zacząć od nowa na ruinach swojego dawnego życia, co jest o wiele gorsze niż zaczynanie czegoś całkowicie od nowa. W końcu budując z takich ruin, trzeba dopasować do siebie elementy układanki, które nie zawsze chcą się ze sobą łączyć, nie mówiąc już o tym, że ciężko zmienić jest kształt czegoś, co ponownie trzeba wybudować.
Nagle z mojego zamyślenia wyrywa mnie dość stanowcze pukanie do drzwi, to też niemal od razu zezwalam na wejście, zastanawiając się, o co tym razem może chodzić. Jednak zanim zdążę w myślach ponarzekać na nieogarniętych pracowników, którzy wciąż nie mogą przyzwyczaić się do mojego powrotu, w drzwiach staje Ally. Wypuszczam z ulgą powietrze, pokazując jej przy tym, żeby usiadła naprzeciwko, po czym poprawiam się nerwowo na krześle. Po moim ostatnim telefonie miała zacząć coś działać w mojej sprawie.
- Cześć. - odzywa się pierwsza, siadając na krześle i wyjmując jakiś plik dokumentów z torebki. Jej włosy są rozwichrzone, koszula lekko pomięta, a podkrążone oczy wskazują na to, że blondynka nie sypia ostatnio zbyt dobrze.
- Cześć. - odpowiadam, patrząc znacząco na dokumenty przyniesione przez kobietę. - Co to?
- To, co udało mi się do tej pory znaleźć. - wzdycha, rozsiadając się wygodnie na krześle. - Odkąd tylko wyprowadzili cię z balu, próbowałam znaleźć cokolwiek, co potwierdziłoby twoją niewinność, ale sama doskonale wiesz, że wszystkie tropy prowadziły do nikąd. Nawet mój znajomy, który jest detektywem, a przez kilka lat działał w służbach specjalnych, nie potrafił mi pomóc. Zresztą doskonale wiesz jak było. Na rozprawie dowody przedstawione przez policję były niepodważalne.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego, że osoby odpowiedzialne za to wszystko są jak duchy. Również sędzia był czysty jak łza, mimo dość szybkiego jak na ten rodzaj spraw dochodzenia i procesu. No właśnie, był. Kiedy tylko media poinformowały, że jesteś już na wolności, natychmiast zadzwonił pod jakiś dziwny numer, który zaraz po rozmowie został dezaktywowany. Następnego dnia spotkał się z jakimś facetem w średnim wieku. I wcale nie byłoby to podejrzane, gdyby nie fakt, że został sprawdzony przez moich ludzi. Oferuje on swoje usługi na czarnym rynku i specjalizuje się w pośrednictwie. Załatwia sprawy swojego klienta tak, żeby w tym wypadku sędzia, nie wiedział, kto jest jego zleceniodawcą i żeby nikt go z nim nie powiązał. Lauren... ten, kto za tym stoi to raczej nie pierwsza, lepsza osoba, której kiedyś zawadziłaś. To ktoś o wiele bardziej wyrachowany i mający w tym wszystkim jakiś większy cel.
CZYTASZ
YOU ARE MY SINGER 🌇 |CAMREN|
RomanceW życiu zazwyczaj bywa tak, że kiedy znajdziemy na swojej drodze tę odpowiednią osobę i zadamy jej jedno z najważniejszych pytań, reszta rzeczy toczy się już naturalnie, zupełnie tak jak w bajkach z naszego dzieciństwa. Ale życie Lauren Jauregui ni...