Rozdział 4 - Przesłuchanie

723 60 46
                                    

2 lata wcześniej

Lauren Pov

Jasne, irytujące światło rozświetlało stolik i część krzesła stojącego przede mną. Jestem sama. Kompletnie osamotniona. Spoglądam na kamerę wisząca w rogu pomieszczenia, później na lustro weneckie obok i ledwo powstrzymuję się od powiedzenia czegoś niemiłego, albo zrobienia obraźliwego gestu. Mam dosyć. Zatrzymali mnie jakieś kilka godzin temu, a tutaj siedzę od jakichś... cholera sama nie wiem. Ciasno założone kajdanki uwierają mnie niemiłosiernie, a rana na twarzy irytująco piecze. Nadal jestem w sukience, która po akcji z policjantami przypomina bardziej jakąś szmatę, a na twarzy wciąż mam zaschniętą krew. Jestem zdołowana i czuję się strasznie, ale doskonale wiem, że to dopiero początek. Początek piekła.

Cały czas myślę o tym, jak się stąd wydostać i przede wszystkim jak spotkać się z Camilą. Jak wytłumaczyć jej coś, czego nie zrobiłam. Istna abstrakcja. Jeszcze dwanaście godzin temu kochałyśmy się w naszym łóżku i rozmawiałyśmy o ślubie, a teraz ja jestem tutaj. Zamknięta, z dala od niej i moich najbliższych.

Drzwi z impetem się otwierają, przez co odwracam głowę w tamtą stronę. Do środka wchodzi wysoki, barczysty policjant z głupim uśmieszkiem na ustach i jakąś teczką. Zaciskam usta w wąską linię, próbując powstrzymać wszechogarniającą mnie wściekłość.

- Wygląda na to, że będę miał zaszczyt panią przesłuchiwać. - odzywa się szatyn, rozsiadając się na krześle. - Proszę pamiętać, że każde wypowiedziane przez panią słowo może być użyte przeciwko pani. Czy jest to zrozumiałe?

- Tak. - cedzę przez zęby, patrząc na niego wściekle. - A teraz ja panu coś powiem. Nie puszczę pary z ust, dopóki nie pojawi się tu mój adwokat. Czy jest to zrozumiałe?

Mężczyzna wybucha głośnym, dźwięcznym śmiechem, przez co jeszcze bardziej mnie irytuję. Mija dobrych kilka sekund, zanim szatyn się uspokoi i jest w stanie cokolwiek powiedzieć. Dupek.

- Oczywiście. Jednak zanim wyślemy po pani adwokata, proszę najpierw spojrzeć na dowody przestępstwa. A przede wszystkim na odciski palców. - stwierdza, podsuwając mi teczkę, którą po chwili otwiera. Jest tam zdjęcie przeźroczystego woreczka z białym proszkiem, zrobione na tle mojego samochodu, odciski moich palców, które zostały porównane z tymi z woreczka oraz zdjęcie z monitoringu, na którym stoję przy moim samochodzie, chwilę przed rozpoczęciem balu. - Przykro mi to mówić, ale dowody oraz zeznania świadków jasno wskazują na to, że znalezione w pani samochodzie narkotyki należą do pani. I niestety obawiam się, że adwokat również pani nie pomoże. No, ewentualnie w złagodzeniu wyroku, ale po tym, co pani zrobiła przed wejściem do radiowozu... no cóż, raczej nie poprawia pani sytuacji. Nadal chce pani czekać na adwokata?

- Tak. - odpowiadam pewnie, nie spuszczając wzroku z teczki.

- W takim razie niestety musi pani tu jeszcze trochę posiedzieć. - mówi, zabierając teczkę i wychodząc z pomieszczenia. Przez chwilę patrzę jeszcze na zamknięte drzwi, po czym z całej siły uderzam rękoma w stół. Początkowa wściekłość przeradza się w bezradność i zrezygnowanie. Ktoś mnie wrobił. Perfidnie wrobił. Próbuje przypomnieć sobie jakieś podejrzane sytuacje z ostatnich tygodni, ale nic nie przychodzi mi na myśl. Niemal od razu jako podejrzaną typuję Kate, która przecież ćpała i pewnie nadal ma kontakty i dostęp do narkotyków, jednak przez długi czas nie pojawiała się ani w firmie, ani mnie nie nachodziła. Wypuszczam ze świstem powietrze. Moją jedyną nadzieją w tym momencie jest Ally.

Mój anioł stróż i adwokat w jednym zjawia się prawie godzinę później. Wpada do pomieszczenia ze zwichrzonymi włosami, podkrążonych oczach i jak zwykle nienagannym stroju. Siada bez słowa naprzeciwko mnie, po czym chowa głowę w dłoniach, intensywnie nad czymś myśląc. Nie odzywam się. Po jej minie i zachowaniu mogę jedynie wnioskować, że jest gorzej niż źle. Opieram swoje plecy o plastikowe oparcie krzesła i krzyżuje ręce na piersi. Oby Brooke zdołała coś wymyślić.

YOU ARE MY SINGER 🌇  |CAMREN|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz