21.

1K 65 41
                                    

Albus:

Nadszedł kolejny dzień turnieju, nasi lokatorzy z dormitorium jak ostatnio cicho się rano zachowywali i poszli na lekcje, a my spaliśmy nieco dłużej, bo do późna ćwiczyliśmy umiejętności na dzisiejszy turniejowy dzień. Oprócz tego, że chcieliśmy wygrać by dostać profity, to oprócz tego chcieliśmy udowodnić wszystkim że jesteśmy lepsi, utrzeć im nosa, dodatkowo cały nasz dom trzymał za nas kciuki i w pokoju wspólnym nie było innego tematu, jak przeżywanie tego właśnie turnieju, komentowania zachowań graczy. 

Byliśmy już obydwaj trochę tym zmęczeni i psychicznie i fizycznie. Do tego od rana denerwowałem się pojedynkiem szachowym oraz martwiłem się o pojedynek na zaklęcia, że Scorpius sobie nie poradzi, chociaż umiał bardzo dużo, ale szybko się stresował. Ja byłem w sumie przyzwyczajony do widowni, mecze quidditcha nauczyły mnie robienia swojego przed grupą kibiców. Jednak blondyn nie był tego nauczony, jedyna płaszczyzna na jakiej czuł się pewnie do wiedza książkowa, angażowanie się w sprawy Hogwartu i ustawianie uczniów z odznaką prefekta. Tak to paraliżował go trochę strach. 

Rankiem starałem się zachować spokój, jednak do ostatniej chwili rzucałem blondynowi pytania odnośnie figur by upewnić się, że wszystko zapamiętałem i nie strzelę gafy. 

Gdy tłum ludzi zebrał się w Wielkiej Sali udaliśmy się tam i my. Po drodze na środek ślizgoni zaczepiali nas życząc powodzenia i dopingując. Nawet Hugo mimo, że należał do Gryffindoru który reprezentowała jego siostra był za Slytherinem, bo się bardzo lubiliśmy. 

Wyszliśmy na środek, oczywiście jak każdy turniejowy dzień rozpoczynała przemowa Jamesa gdzie objaśniał zasady i raz jeszcze przypominał dni poprzednie, która drużyna ile punktów zgarnęła. Czekaliśmy z niecierpliwością na losowanie par do pojedynku. Profesor Taylor wyszła na środek i z materiałowej sakiewki kazała nam losować nazwiska przeciwników. Włożyłem do środka dłoń, wyjąłem karteczkę i na głos z dumą i zadowoleniem przeczytałem:

- Herman Walsh - zwróciłem się do chłopaka z wrednym uśmieszkiem, chłopak nieco pobladł i spojrzał na swojego towarzysza. Po chwili nadeszła kolej na losowanie rywala przez Scorpiusa, który trafił na Judy Green z Raveclawu, trochę się zmartwiłem, dziewczyna była szybka i też posiadała sporą wiedzą w tym zakresie, miałem tylko nadzieję, że nie sparaliżuje go strach. Wiadomo, że wiedzą ją przewyższał, ale jego największym wrogiem było stresowanie się. 

Jako pierwszy miałem stoczyć pojedynek ja z Hermanem. Stanęliśmy na przeciw siebie, przed jury, które składało się czwórki opiekunów domów oraz profesor McGonagall. 

- Przypominam o liście zaklęć zakazanych na turnieju i o nie robieniu sobie krzywdy, za użycie któregoś z tych zaklęć drużyna zostaje wykluczona z turnieju, nawet jak jest na prowadzeniu - powiedziała dyrektorka zwracając się w największej mierze do mnie. Popatrzyłem na Hermana, który wyglądał niepewnie.

- Macie pięć minut - powiedziała profesor i uruchomiła klepsydrę. 

- Expelliarmus! - krzyknął szybko chłopak, na co wyczarowałem szybko tarczę, która pochłonęła zaklęcie.

- Rictusempra! - krzyknąłem na co chłopak cofnął się na ścianę nie mogąc złapać tchu. Herman podniósł szybko różdżkę.

- Everte statum! - krzyknąłem na co chłopak został niemalże wystrzelony do góry - Molliare! - powiedziałem celując w Hermana, dzięki czemu złagodziłem jego upadek by nic poważnego mu się nie stało.

- Petrificus totalus! - ryknął wkurwiony, szybko wyczarowałem tarczę, która zablokowała rzucone zaklęcie.

- Obscuro - powiedziałem szybko na co na oczach chłopaka pojawiła się czarna opaska, której nie mógł zdjąć i zaczął się z nią szarpać - Impedimento - dopowiedziałem, na co chłopak przybrał zwolnione ruchy i nie potrafił nawet rzucić zaklęcia. Po chwilowej spowolnionej szarpaninie chłopaka z opaską, której jak wiadomo sam sobie zdjąć nie mógł czas pojedynku minął, profesor Taylor z pomocą zaklęcia szybko zdjęcia chłopakowi opaskę, wyglądał jakby chciał mi wpierdolić za to że go ośmieszyłem, bo podczas pojedynku słyszałem śmiechy na sali, że wyłożył się na tak banalnych błędach. Jury zaczęło się naradzać, popatrzyłem na widownię, chłopaków którzy podekscytowani patrzyli na mnie i pokazywali kciuki w górę. 

Jeden Krok [SCORBUS Scorpius Malfoy x Albus Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz