24.

852 57 41
                                    

Albus:

Czułem się jak totalny kretyn, że wyszła taka sytuacja ze Scorpiusem. Ja naprawdę chciałem to odkręcić wcześniej, ale oczywiście jak to ja - odwlekałem, i się wydało i powstało nieporozumienie. W efekcie musiałem się przyznać chłopakom do tego, co czułem do Scorpiusa, byli w nie małym szoku. Ale co z tego, skoro Malfoy mi nie wierzy i szczerze wcale mu się nie dziwię. Miałem do siebie tak cholerne pretensje, przecież ja go nie chciałem zranić, a okoliczności się tak złożyły, że to zrobiłem, i to bardzo dotkliwie. 

Nadeszła sobota, nic się nie zmieniło. Rano miałem trening a przez resztę dnia miałem zamiar użalać się nad swoim marnym losem. Nie miałem nawet ochoty iść na spacer, bo na dworze leżał śnieg, no i nie miałem nastroju. Jedyne co to poszedłem z chłopakami do wieży astronomicznej, bo chcieli ze mną pogadać na osobności.

- Potter, weź się w garść, to nie w twoim stylu - mówił Fergus.

- On nie chce gadać ze mną, a ja zachowałem się jak świnia i tyle - podsumowałem i popatrzyłem przez duże okno na śnieg hulający po dworze.

- Mogłeś co prawda nam powiedzieć wcześniej - wspomniał Lucas.

- Oh i co, śmialibyście się pewnie ze mnie.

- Nie. Chociaż może nie spodziewał się tego żaden z nas, że się zakochasz w swoim największym wrogu, z którym toczyłeś wojnę przez kilka lat... - powiedział Lucas.

- Ta, jasne. Jak w ogóle mogłem się założyć o coś takiego - skarciłem swoje zachowanie i kopnąłem w ścianę ze złości na swój brak pomyślunku. 

- Próbuj z nim pogadać - poradził Fergus. Popatrzyłem na nich i się wkurwiłem za to wszystko.

- Dzięki za te kurwa złote rady - powiedziałem złośliwie i wyszedłem z wieży i zbiegłem na sam dół, wpadłem z impetem do dormitorium, ubrałem się, złapałem pelerynę niewidkę, wszystko obserwował Malfoy ze swoim przyjacielem, ja nawet na nich nie spojrzałem. Zarzuciłem pelerynę i niewidzialny wyszedłem stamtąd. Miałem dość tych złotych rad, tego jak każdy mi próbował coś radzić co było bez sensu, Malfoy mnie po prostu znowu nienawidził, i na to lekarstwa już nie było. 

Na dworze nie leżało jakoś dużo śniegu na szczęście, była nawet w porządku pogoda. Zdecydowanym krokiem szedłem do Hogsmeade, a gdy zniknąłem z zasięgu wzroku Hogwartu zdjąłem pelerynę. Nie chciałem by ktoś za mną poszedł, no i było już dosyć późno. 

Wszedłem do Trzech mioteł, zamówiłem jakiś mocny trunek i usiadłem. Popijałem alkohol myśląc o tym jak bardzo skrzywdziłem blondyna i jak bardzo nikt mnie nie rozumie, bo prawda jest taka, że jeśli ktoś nie był w takiej sytuacji jak ja, to nie zrozumie moich uczuć i postępowania.

Wypiłem szklankę mocnego trunku i poszedłem po kolejną, czułem jak mi szumi w głowie, i bardzo dobrze, może ten szum zagłuszy te myśli, które nie dawały mi spokoju. Z lekko zaćmionym umysłem wyszedłem przed pub by nawdychać chłodnego, ostrego powietrza. Widząc chyba mój chujowy stan podszedł do mnie jakiś mężczyzna.

- Chcesz zapalić? - spytał wyciągając w moją stronę paczkę papierosów.

- Nie paliłem nigdy - powiedziałem lekko się zataczając.

- Spróbuj - zaproponował. Wziąłem od niego papierosa i odpaliłem po czym się zaciągnąłem. Dym powędrował do moich płuc, poczułem fajne uczucie i się uśmiechnąłem. 

- Lepiej? - spytał mężczyzna, uśmiechnąłem się, poczułem jednak że kręci mi się lekko w głowie od tego dymu, ale było to przyjemne i jakby zwiększyło działanie alkoholu.

Jeden Krok [SCORBUS Scorpius Malfoy x Albus Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz