36.

1.1K 68 76
                                    

Scorpius:

Dziś była sobota, chociaż tyle że mogłem się wyspać. Jednak przebudziłem się nad ranem i zobaczyłem, że Albus siedzi na swoim łóżku i patrzy zamyślony w okno. Po cichu wyminąłem łóżka pozostałych, podszedłem do chłopaka i usiadłem obok.

- Co się dzieje? - spytałem cicho.

- Nie spałem prawie w ogóle. Denerwuję się. Jak ja mam wyjść do ludzi? - spytał łamiącym się głosem. Myślałem, że czuł się lepiej, ale to tylko były wieczorne pozory. Nie dziwiłem mu się, został ośmieszony przy całej szkole i wszyscy dowiedzieli się, że jest gejem, i że niby dostał ode mnie kosza mimo że wcale nie dostał. Serce mi się łamało gdy widziałem, jak go to boli i jak bardzo się wstydzi.

- Skarbie, nie denerwuj się. Wczoraj daliśmy radę, gdy zobaczą, że to wszystko olewamy, to może odpuszczą - pocieszyłem bruneta, jednak on nadal nie wyglądał na przekonanego, i jak wczoraj był bardziej przekonany że damy radę, tak dzisiaj wyglądał na przerażonego. 

Za kilka minut reszta naszych lokatorów również się obudziła, i zapewniała że mamy u nich wsparcie, co było bardzo miłe. 

Zaczęliśmy się szykować na śniadanie, Albus był zdenerwowany i pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Wtedy uaktywniło się u mnie coś, co było do wczoraj trochę uśpione - chęć zemsty. Nie odpuszczę Hermanowi.

Postanowiliśmy we dwójkę pójść na śniadanie, pozostawiając chłopaków w dormitorium, woleliśmy szybciej zetknąć się z tą rzeczywistością. Przejście przez pokój wspólny - wszyscy się patrzą, udajemy że nic nas to nie rusza. Zaciskam mocniej dłoń Albusa - tak, idziemy za ręce, trzymamy się mocno, dodaję mu tym siły i samemu sobie też. 

Wyszliśmy na korytarz, przed Wielką Salą głęboki wdech, jednak coś nie pozwoliło nam tam dotrzeć.

- Co tam chłopaki?! - krzyknął Herman. 

Odwróciłem się i już wiedziałem, że ja mu tego nie daruję, za to, że tak bardzo ośmieszył Albusa. Puściłem rękę chłopaka i z chęcią mordu rzuciłem się na Hermana, był trochę wyższy, lepiej zbudowany, ale nie spodziewał się, że uruchomił we mnie taki agresor. 

Powaliłem go pięściami i zacząłem z całej siły okładać po mordzie, nie mógł się bronić, przyciskałem go z całej siły do ziemi. Albus rzucił się do mnie i próbował mnie odciągnąć od niego krzycząc, że go zaraz zabiję, ale z każdym ciosem powtarzałem, że to już ostatni i po każdym uderzeniu wracał mi przed oczy ten obraz, gdy Albus siedzi zapłakany w korytarzu, bo ten uknuł jakąś zjebaną intrygę. Krzyki słyszałem jak przez mgłę, jemu się należał ten wpierdol, nie zważałem na konsekwencje, na nic.

- Dosyć! - krzyknęła nagle McGonagall zwabiona zapewne krzykami z korytarza i ekscytacją uczniów. Opadłem na podłogę i patrzyłem na zakrwawione ciało Hermana, uśmiechnąłem się dumnie do Albusa. Rozpierała mnie duma i satysfakcja, że ten palant dostał.

- Wezmę to na siebie jakoś - szepnął do mnie.

- Zapomnij. Koniec tego - powiedziałem i wstałem gotowy na opieprz od dyrektorki, która gdy tylko wezwała pomoc do pobitego chłopaka od razu zaciągnęła mnie do pierwszej lepszej sali, była wkurwiona i oczekiwała wyjaśnień.

- Malfoy! Co to było?! - ryknęła.

Usiadłem zmęczony na krześle i opowiedziałem jej wszystko - od deski do deski, o całej intrydze, jak się obudziłem w pomieszczeniu gospodarczym nie wiedząc co się dzieje, jak Albus został upokorzony, i jak podszył się za mnie Herman. Dyrektorka słuchała tego, a jej twarz z każdym moim zdaniem łagodniała, widziałem że zaczyna rozumieć moje zachowanie, co więcej, jest oburzona zachowaniem tej dwójki. Dodałem też, jak wczoraj kilka osób nas zaczepiała i się z nas śmiała.

Jeden Krok [SCORBUS Scorpius Malfoy x Albus Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz