• 𝙲𝚣𝚎̨𝚜́𝚌́ 𝚅𝙸 •

185 19 2
                                    

Cały dzień minął tak naprawdę o niczym - czekali, bo nic innego nie mogli zrobić. SunOh nadal się nie wybudził, ale lekarze cały czas twierdzili, że jego stan jest stabilny - to dawało siłę JoJo. Wiedziała, że jeszcze będzie dobrze, nie straciła nadziei. Kolejne dni minęły podobnie - o niczym. JoJo starała się codziennie zachodzić do szpitala, choć na krótką chwilę. Często bywało tak, że była zmęczona po pracy, ale możliwość zobaczenia SunOha dawało jej więcej siły i energii niż cokolwiek innego. Martwiła się jednak o jej relacje z HyeYeongiem, praktycznie się do siebie nie odzywali. Jedyne co ich łączyło to wspólne czuwanie przy SunOhu. JoJo spodziewała się takiego zachowania HyeYeonga. Choć chciałaby pozostać z nim w przyjacielskiej relacji, ale rozumiała jak ciężkie to może być dla chłopaka. On kochał ją, a ona jego najbliższego przyjaciela.

JoJo właśnie była w pracy, mijał kolejny dzień. Wszystko było tak jak wcześniej. Za około godzinę kończyła pracę, mogła już potem w spokoju skierować się do szpitala. W gruncie rzeczy lubiła, mogła chociaż popatrzeć na ukochanego. Była w trakcie pracy kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. JoJo od razu zareagowała i zaczęła szukać telefonu. Zanim ucichł, dziewczyna zdążyła go znaleźć urządzenie. Spojrzała na nie, dzwoniła YukJo. Przez głowę dziewczyny od razu zaczęły przelatywać najczarniejsze myśli. Bała się, bała się o SunOha. Ręce zaczęły jej się lekko trząść, ale odebrała telefon.

- Halo? - odezwała się cicho.

- SunOh się obudził - usłyszała spokojny głos YukJo.

Te kilka słów sprawiły natychmiastowy uśmiech na twarzy JoJo. Czekała aż to usłyszy, czekała aż w końcu nastała ta chwila. Łzy szczęścia napłynęły jej do oczu, nie była w stanie ich zatrzymać - zwyczajnie się popłakała z radości.

- Co z nim? Wszystko dobrze? - odezwała się po chwili, musiała się wszystkiego dowiedzieć o stanie zdrowia SunOha.

- Tak, wszystko dobrze. Rozmawiałam z nim, lekarze twierdzą, że jeszcze tylko parę tygodni i wszystko wróci do normy. SunOh nalegał, żeby nikomu nie mówić, ale uznałam, że powinnaś wiedzieć. Przyjedziesz?

- Oczywiście, zaraz będę - odpowiedziała uradowana.

- Więc do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Szczęśliwa JoJo od razu odłożyła telefon. Musiała jak najszybciej znaleźć się w szpitalu przy SunOhu. Nie obchodziło ją to, że jeszcze miała pracę, są rzeczy ważne i ważniejsze. A jej miłość była dla niej najważniejsza. Postanowiła tylko powiadomić swoją przyjaciółkę z pracy, MonSun, o tym, że wychodzi wcześniej. Szybko zebrała swoje rzeczy i udała się na krótkie poszukiwania kobiety. Po niedługim czasie zauważyła ją i szybko podbiegła.

- MonSun, muszę dzisiaj wyjść wcześniej. To naprawdę bardzo ważne - powiedziała szybko, chciała opuścić budynek jak najszybciej.

- Dobrze, więc leć - uśmiechnęła się lekko - Do zobaczenia jutro w pracy

- Naprawdę dzięki. Do zobaczenia - posłała jej lekki uśmiech i natychmiast opuściła budynek.

W oddali zauważyła autobus, który zaraz miał odjeżdżać. Podbiegła do niego natychmiast, zdążyła w ostatniej chwili.

**

YukJo, po zakończonej rozmowie z JoJo, wróciła na salę, w której leżał SunOh. Chłopak nie wiedział z kim ona rozmawiała, nie chciała mu o tym mówić - była prawie pewna, że chłopak by się sprzeciwiał. Sądziła, że zrobiła dobrze, JoJo powinna pojawić się w szpitalu.

- Z kim rozmawiałaś? - zapytał SunOh.

Początkowo nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Postanowiła jednak na najbardziej racjonalną odpowiedź - kłamstwo.

- Z koleżanką, przypomniało mi się, że miałam jej coś przekazać - wymyśliła szybko.

SunOh tylko pokiwał lekko głową, musiał uwierzyć w słowa YukJo. Nie spodziewał się, że właśnie do szpitala, w którym się znajduje zmierzała JoJo. Jeszcze nie wiedział o tym, że dziewczyna czuwała przy nim codziennie, dzień w dzień.

- Nie uważasz, że chociaż HyeYeong powinien wiedzieć? Przecież często pojawiał się w szpitalu, martwił się - odezwała się YukJo po chwili milczenia.

- Nie chcę, żeby specjalnie musiał przyjeżdżać, przecież nic złego się nie dzieje. Jak sam z siebie postanowi przyjść to wtedy się dowie - odpowiedział pewnie. Sądził, że tak będzie lepiej, nie chciał niepotrzebnie ściągać do szpitala swojego przyjaciela.

YukJo tylko westchnęła ciężko na jego słowa. Miała zupełnie inne zdanie. HyeYeong, podobnie jak ona, bardzo się martwił i powinien wiedzieć. Ale pewna była jednego - JoJo musiała wiedzieć niezależnie od słów SunOha.

**

Jazda autobusem niezwykle jej się dłużyła, czuła się jakby mijała wieczność. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że zwyczajnie nie mogła się doczekać. Była szczęśliwa, radosna, czuła się przepełniona emocjami, które w niej buzowały. W końcu pojazd stanął przed budynkiem szpitala. Dziewczyna wysiadła z autobusu. Teraz czuła się jakby całe szczęście i pewność siebie z niej uleciały. Zaczęła się bać rozmowy i spotkania z SunOhem. Dochodziły jej do głowy myśli, że SunOh pewnie nie chce jej widzieć. W myślach już miała, aby odejść spod szpitala i zwyczajnie wrócić do domu jak gdyby nigdy nic. Ale nie mogła, coś ją trzymało. Trzymała ją miłość i pragnienie zobaczenia się z ukochanym. Westchnęła lekko i zmierzyła swoje kroki ku wejściu do szpitala. Już nie błądziła po korytarzach - znała drogę na pamięć. Z każdą chwilą była coraz bliżej SunOha, z każdą chwilą bała się coraz bardziej. Stanęła przed drzwiami sali, w której on leżał. Westchnęła ostatni raz. Leciutko zapukała, a po chwili usłyszała ciche: ''Proszę'' i otworzyła drzwi. Przekroczyła próg pomieszczenia i ujrzała zaskoczonego SunOha. Chłopak był widocznie zdezorientowany i nie wiedział jak ma się zachować. Obok łóżka, na którym ona leżał było krzesło, a na nim siedziała YukJo. Ona też już zauważyła JoJo i podniosła się z wcześniej zajmowanego miejsca.

- Zostawię was - rzekła cicho i zaraz po tym opuściła pokój. SunOh i JoJo zostali sami.

- Jak się czujesz? Czy... - nie dane jej było dokończyć, bo SunOh jej natychmiast przerwał.

- Po co przyszłaś? - zapytał chłodnym, nieprzyjemnym tonem.

- Chciałam cię zobaczyć, martwiłam się - odpowiedziała po chwili.

- Martwiłaś się? Jak to możliwe? Jak się można martwić o osobę, do której się nic nie czuje? - jego głos już nie był chłodny i nieprzyjemny. Był załamujący, jego samego bolało to co mówił.

- Przyszłam właśnie po to, żeby ci powiedzieć... - znów jej przerwał.

- Co mi chciałaś powiedzieć? Że mnie nie kochasz? Kolejny raz chcesz mi to powiedzieć? - zapytał retorycznie.

- Nie, SunOh, nie...

- Wyjdź - rzekł krótko.

Oczy obojga się zaszkliły, choć tego nie dostrzegli. SunOh odwrócił głowę w bok, nie chciał patrzeć w oczy JoJo. Nadal bolały go, że cztery lata temu JoJo otwarcie mu powiedziała, że nic do niego nie czuje, a on się tak bardzo starał, tak bardzo ją kochał... Nie rozumiał dlaczego teraz przyszła do niego, do szpitala. Nie rozumiał tak wielu rzeczy... Teraz emocje zbyt nim kierowały, żeby mógł w spokoju porozmawiać z JoJo. To jeszcze nie była ta chwila.


Postanowiłam, że dokończę książkę, zmotywowały mnie do tego wasze komentarze. Także dziękuję za każdy komentarz, aż mi się miło zrobiło, że ktoś chce dalej czytać moje wypociny 😛

𝓛𝓸𝓿𝓮 𝓐𝓵𝓪𝓻𝓶 |𝑭𝒂𝒏𝒐𝒘𝒔𝒌𝒂 𝒘𝒆𝒓𝒔𝒋𝒂 𝒅𝒓𝒖𝒈𝒊𝒆𝒈𝒐 𝒔𝒆𝒛𝒐𝒏𝒖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz