• 𝙲𝚣𝚎̨𝚜́𝚌́ 𝙸𝚅 •

228 22 12
                                    

- Jeżeli szukasz SunOha, to tutaj go nie znajdziesz - odezwała się, po dłuższej chwili milczenia, YukJo

- A więc gdzie mogę go znaleźć? - od razu spytała druga z kobiet

- Nie wiem dokładnie, ale możliwe, że już jest w domu - odpowiedziała szybko, a JoJo spojrzała na nią niezrozumiale, a ta zaczęła tłumaczyć - Ja chciałam jeszcze zostać, a on bardzo nalegał, żeby już wracać, nie wiem co w niego wstąpiło. Stanęło na tym, że ja zostałam, a on po prostu wsiadł do samochodu i odjechał...

- Dziękuję za informację - powiedziała w końcu JoJo - I jeszcze raz dziękuję za twoje słowa, YukJo

- Nie ma za co - uśmiechnęła się - Do zobaczenia

- Do zobaczenia. - YukJo odeszła zostawiając JoJo samą

Nie wiedziała co ma teraz robić, chciała wszystko jak najszybciej powiedzieć SunOhowi, ale przecież nie pojedzie do jego domu, jego matka byłaby wściekła. A czekać z kolei też nie mogła... Była za blisko swojego celu, żeby teraz ustąpić. Sięgnęła po telefon, wykręciła numer.

Telefon SunOha był niedostępny.

Dziewczyna westchnęła zawiedziona, miała wielką nadzieję, że jeszcze dzisiaj uda jej się porozmawiać z ukochanym, ale widać los miał co do niej inne plany. Nie miała już więcej co robić w tym budynku, skierowała się do wyjścia. Szła rozmyślając o tym, że musi wrócić do domu, do którego tak bardzo wracać nie chciała. Ale zbytniego wyboru nie miała, w pewnym sensie przyzwyczaiła się już do tego jak traktuje ją ciotka i kuzynka, niewielu rzeczy była pewna, ale mogła być pewna, że ich relacje się nigdy nie polepszą. Nie widziała na to choć cienia szansy. W końcu wyszła z budynku i udało jej się złapać taksówkę. Wróciła do domu.

***

SunOh był zdenerwowany i wzburzony. Nie wiedział dokładnie co ma myśleć o sytuacji, w której się znalazł. Tak naprawdę stał w kropce, nie mógł dokładnie stwierdzić co się dzieje wokół niego. Do tego czuł się winny, czuł się winny, bo zranił YukJo. Oczywiście nie powiedziała mu tego otwarcie, ale był tego pewien. Mógłby przysiąc, że gdyby sytuacji na korytarzu towarzyszyły inne okoliczności, to YukJo by się rozpłakała. Była delikatna i wrażliwa, podobnie jak JoJo. Dlatego było mu jej żal, chciałby ją kochać i dać jej szczęście, ale nie był w stanie tego zrobić, nigdy w życiu. Jego serce należało do jednej i tej samej kobiety od czterech lat, należało do JoJo. Nie był w stanie zrobić nic, żeby było inaczej, wszelkie jego próby nie myślenia o niej i nie kochania były nie udane. Kochał ją dalej, całym swoim sercem.

Ale bał się, bał się kilku rzeczy. Obawiał się tego, że JoJo kocha HyeYeonga, jego przyjaciela. Nie byłby wtedy w stanie odzyskać miłości dziewczyny, ani nawet nie próbowałby zrobić czegoś takiego przyjacielowi...

W końcu doszedł do jednego wniosku - nie wiedział co ma zrobić ze swoim życiem. Nie chciał już dłużej myśleć o niczym. Chciałby wyczyścić swoje myśli ze wszystkiego, ale to okazało się niemożliwe. Właśnie jechał do domu samochodem, znalazł się w złym miejscu, o nie właściwym czasie. Podczas swoich głębokich rozmyślań znalazł się w samochodzie, to był wielki błąd. Emocje nim zawładnęły, był bezsilny, a to bolało go najbardziej. Był niczym małe dziecko, czuł się tak samo jak w dzieciństwie - chciało mu się już po prostu płakać. Nie miał już siły wytrzymywać tego, że nie wie co ma zrobić ze sobą. Zostało na niego zrzucone zbyt wiele emocji na jedną chwilę.

Nie kontrolował tego co robił. Nie zwrócał uwagi na to co robi, ze złości zaczął nerwowo wbijać swoje palce w kierownice samochodu, a jego stopa zaczęła mocniej naciskać na gaz. Przymknął oczy na kilka sekund, zupełnie zapomniał gdzie jest i co może spowodować swoją nieuwagą. Otworzył oczy, ale zobaczył tylko obraz, który przed nim się rozmazywał, zupełnie jakby patrzył na coś przez mgłę, a później wszystko zaczęło się ze sobą mieszać. Nastała już tylko głucha ciemność.

***

JoJo wróciła do domu, zdążyła szybko coś zjeść, a potem udała się do pokoju. Nie obyło się bez pytań Gulmi o to gdzie była przez tyle godzin, ale JoJo udało się jakoś uniknąć odpowiedzi na jej pytania. Leżała już na górze piętrowego łóżka, które dzieliła z kuzynką. Chwyciła za tablet, miała w planach coś narysować. Tym razem chciała narysować coś pozytywnego o tej aplikacji. Czuła się lepiej, a przynajmniej była bardziej szczęśliwa niż rano. Postanowiła narysować wszystko pozytywne co kojarzyło jej się z Love Alarmem, jakby nie patrzeć to właśnie dzięki tej aplikacji dowiedziała się o swoich uczuciach do SunOha. Prawdopodobnie bez niej ciężko byłoby dziewczynie przyznać przed samą sobą, że go kocha. Wtedy, kiedy chodziła do szkoły, wszystko wydawało się prostsze, wszystko było prostsze kiedy nie znała SunOha. Jej życie było prostsze, ale czarno białe, pozbawione rozmaitych barw. SunOh wniósł kolory do jej życia. A potem wszystko zaczęło się komplikować. Teraz, wszystko powoli wracało do normy, jej życie się upraszczało. Cieszyło ją to, ale stała przed nią jeszcze długa droga i nie wiedziała co ją czeka, gdy będzie próbowała nią przejść.

Po tych rozmyślaniach zasnęła. Sen, który jej się przytrafił był miły, bardzo miły. Mogłaby tylko za niego dziękować. W swoim śnie spotkała SunOha na plaży, nigdzie nie było ludzi, byli tylko oni... I widać było to, że się kochają, widać było łączącą ich miłość.

Musiała wstać, w końcu przecież praca na nią czekała. Zeszła z łóżka, Gulmi już nie było, pewnie już siedzi w pokoju, gdzie prowadzi swój sklep... Nagle telefon JoJo zadzwonił, nie spodziewała się tego. Zastanawiała się, kto do niej dzownił o dość wczesnej porze dnia.

Numer nieznany.

JoJo zastanowiła się chwilę, ale postanowiła odebrać telefon.

- SunOh miał wypadek... - usłyszała już znajomy głos, który należał do YukJo

𝓛𝓸𝓿𝓮 𝓐𝓵𝓪𝓻𝓶 |𝑭𝒂𝒏𝒐𝒘𝒔𝒌𝒂 𝒘𝒆𝒓𝒔𝒋𝒂 𝒅𝒓𝒖𝒈𝒊𝒆𝒈𝒐 𝒔𝒆𝒛𝒐𝒏𝒖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz