• 𝙲𝚣𝚎̨𝚜́𝚌́ 𝚇𝙸𝙸 •

134 15 6
                                    

Zdążyło minąć kilka kolejnych dni. Wszystko jak na razie szło dobrze, nie pojawiły się żadne nieprzewidziane wcześniej problemy. Nareszcie nastał dzień, w którym SunOh w końcu mógł opuścić szpital. Po około dwóch tygodniach chłopak będzie mógł wreszcie jechać spokojnie do domu, spędzić czas w swoim pokoju, zjeść coś normalnego - prawdą było, że szpitalne posiłki nie były jakoś bardzo smaczne, ale z drugiej strony nie wiele przecież mógł tak właściwie oczekiwać. W momencie, w którym odbierał swój wypis, oczywiście była przy nim JoJo - nie mogło jej zabraknąć. Zaraz po odbiorze wypisu i krótkiej rozmowie z lekarzem, na temat tego, co chłopak powinien robić, a czego nie, od razu udali się do wyjścia.

- Jedziemy autobusem? - zapytał kiedy już zmierzali w kierunku przystanku.

- Twój samochód na razie nie nadaje się do jazdy, a poza tym przecież nawet nie powinieneś myśleć o jeździe samochodem. Powinieneś unikać prowadzenia samochodu - mówiła stanowczym tonem głosu, tak aby chłopak ją dobrze zrozumiał. Martwiła się o niego, bała się że coś się stanie jeżeli SunOh ponownie wsiądzie za kierownicę. Usłyszała ciche westchnięcie, które wydał z siebie, ale była nieugięta. Zbyt bardzo bała się o chłopaka, żeby pozwolić mu na to.

Zdążyli tylko dojść do przystanku, a już przyjechał autobus, do którego wsiedli. Kiedy zajęli wybrane przez siebie miejsca, mniej więcej pośrodku, pojazd wyruszył w zaplanowaną trasę. Zmierzali do domu SunOha, gdzie czekali na niego jego rodzice oraz HyeYeong, który postanowił wpaść w odwiedziny dowiedziawszy się, że jego przyjaciel wreszcie wychodzi ze szpitala. Droga do miejsca zamieszkania SunOha minęła w miarę krótko. Nie zdążyli nawet dobrze się spostrzec jak czas mógł minąć tak szybko, widocznie stracili jego poczucie. Po krótkim spacerze już znajdowali się przed wielką bramą, która stanowiła część ogrodzenia całego domu. Oboje spojrzeli się na siebie, a JoJo uśmiechnęła się lekko. Czuła, że teraz nastąpi moment ich pożegnania, więc podeszła do chłopaka i pocałowała go delikatnie w policzek stojąc na palcach.

- Do zobaczenia... - wyszeptała i ponownie posłała mu uśmiech.

- Nie wejdziesz? - zapytał zaskoczony ze smutną miną. Naprawdę żywił głęboką nadzieję, że JoJo jednak będzie chciała z nim wejść. Nie chciał, żeby dziewczyna czuła się obco przychodząc do jego domu. Była jego dziewczyną i miała absolutne prawo przychodzić do niego kiedy tylko chciała.

- Nie będę nikomu sprawiać kłopotów, wolę już po prostu wrócić do domu... - powiedziała, a następnie spuściła głowę i wlepiła wzrok w swoje buty.

- Przecież nie będziesz żadnym kłopotem - zapewniał czym chciał ją zachęcić, aby jednak z nim weszła.

- Innym razem... - uśmiechnęła się nie chcąc zasmucać chłopaka.

- Obiecujesz? - zapytał, żeby być już pewnym. JoJo wyraźnie wyglądała na zmieszaną, bo nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Z jednej strony bała się wejść do tego domu, a z drugiej... SunOh i jego proszące oczy, którym ciężko było odmówić.

- Obiecuję... - wydusiła z siebie w końcu to jedno słowo, a potem od razu ujrzała ten wspaniały, promienny uśmiech na jego twarzy. Po chwili pożegnali się już ostatecznie, dziewczyna odeszła zmierzając w kierunku przystanku, aby jakoś dostać się do domu, a SunOh w końcu przeszedł przez wielką bramą prowadzącą na posesję.

Westchnął ciężko kiedy stanął przed głównym wejściem do domu. Tak naprawdę to nie miał się czego obawiać, ale... zawsze kiedy jest w tym domu to nawiedzają go wspomnienia - dręczą go i nie chcą zostawić. Wspomnienia z jego dzieciństwa, które zdecydowanie nie należały do tych miłych. Niestety, piekła musiał zaznać już będąc dzieckiem. Ostatni raz pomyślał o tym wszystkim i w końcu wszedł do domu. Było cicho - czyli tak jak zawsze, o ile jego mama nie udzielała jakiegoś, kolejnego już w swojej całej karierze, wywiadu. Spokojnym krokiem, nie spiesząc się nigdzie, zmierzał po schodach na piętro, aby udać się do swojego pokoju. Już po chwili znajdował się pod drzwiami od pomieszczenia i delikatnie, bez zbędnej siły, pociągnął za klamkę. Wszedł do pokoju i na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Dopiero potem dostrzegł HyeYeonga siedzącego na łóżku. Chłopak od razu wstał i podszedł do SunOha przytulając się z nim w geście przywitania. Obaj cieszyli się na swój widok.

- Cieszę się, że już wyszedłeś - zwrócił się do niego po tym jak zakończyli swoje przywitanie.

- Ja też się cieszę z tego powodu - uśmiechnął się, a po chwili obaj usiedli na łóżku i zaczęli rozmowę, która dosłownie była nieistotna, do niczego nie prowadziła. Po kilku minutach takiej rozmowy, SunOhowi wpadł do głowy pomysł, który wydawał się dobrym planem na spędzenie czasu - HyeYeong? - zwrócił się do chłopaka.

- Tak? Stało się coś? - zapytał od razu.

- Może spędzimy razem cały dzień na grach? Tak jak kiedyś... - zaproponował z wielkim entuzjazmem.

- Po prostu z ust mi to wyjąłeś - ochoczo przystał na propozycję SunOha. Takie wspólne spędzenie czasu mogło im wyjść na dobre. Oczywiście nie pod względem zdrowotnym, ale psychicznym już tak. Poprawiliby swój kontakt i bardziej pielęgnowaliby swoją przyjacielską relację, która, nie ukrywając, pogorszyła się znacznie przez uczucia obu do tej samej dziewczyny.

Minęło dobrych kilka godzin zanim skończyli swoje rozgrywki na komputerze. W końcu musieli się rozstać, robiło się późno, a HyeYeong przecież nie mieszkał już z SunOhem pod tym samym dachem. Musiał jeszcze dotrzeć do swojego mieszkania zanim całkowicie nastanie późna godzina. Pożegnali się na sam koniec i HyeYeong zostawił SunOha samego w pokoju. Chłopak rzucił się na łóżko i przetarł zmęczone oczy. Stanowczo za dużo czasu spędzili przed monitorem. Już miał iść do łazienki, aby się przebrać i ułożyć do snu, ale nie zrobił tego, bo usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Odruchowo spojrzał na osobę, która przyszła i dostrzegł swoją matkę stojącą obok zamkniętych już drzwi.

- Widzę, że już jesteś na siłach skoro spędziłeś, aż tyle czasu w towarzystwie HyeYeonga - stwierdziła obojętnym tonem głosu.

- Czuję się coraz lepiej, nie mogę na nic narzekać - odpowiedział tak samo obojętnym tonem jakim mówiła wcześniej do niego matka.

- Kim była dziewczyna, z którą przyszedłeś dzisiaj pod dom? - nie spodziewał się tego pytania, ale postanowił nie kłamać. Jeżeli chciał, żeby JoJo zaczęła przychodzić do jego domu, to nie mógł niczego ukrywać.

- Pamiętasz JoJo? Mówiłem ci kiedyś o niej - stwierdził sięgając pamięcią do wszystkich swoich rozmów z kobietą.

- Hmm... - udała, że się zastanawia - To ta dziewczyna z twojej dawnej szkoły, przez którą płakałeś po nocach? - spytała z przekąsem.

- Tak, właśnie ta - odparł nie zwracając uwagi na inne komentarze kobiety.

- I co w związku z tym? - zapytała chcąc dowiedzieć się nieco więcej.

- Znowu jesteśmy razem - rzekł z lekkim uśmiechem.

Już w piątek premiera drugiego sezonu :D

𝓛𝓸𝓿𝓮 𝓐𝓵𝓪𝓻𝓶 |𝑭𝒂𝒏𝒐𝒘𝒔𝒌𝒂 𝒘𝒆𝒓𝒔𝒋𝒂 𝒅𝒓𝒖𝒈𝒊𝒆𝒈𝒐 𝒔𝒆𝒛𝒐𝒏𝒖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz