#7 - Dom

1K 42 18
                                    

Morgan
— To jak będzie? — Spytał brunet. — Wiesz... Od teraz jestem za ciebie odpowiedzialny, więc czegokolwiek byś nie zrobiła, wszystko spada na mnie. Liczę, że nie będziesz pakować się w kłopoty... bynajmniej nie tak często.

— Obiecuję, że się postaram — odsunęłam się od niego. — Ale jeśli będzie trzeba kogoś porządnie sprać, to...

— Tylko w samoobronie — pogroził mi palcem.

— Niech ci będzie — zgodziłam się.

— Dobra, jeszcze jedna kwestia... — Ciągnął. — Co jakiś czas stawiam się na ważnych spotkaniach, albo przedstawiam publiczności swoje nowe wynalazki. Rozumiesz, otacza mnie mnóstwo dziennikarzy... Zakładam, że nie chcesz, aby się o tobie dowiedzieli?

— Jeszcze nie teraz — skrzyżowałam ręce na piersi. — W szkole nie dadzą mi żyć. Nie chcę mieć wrogów. Nie jestem gotowa... Niech najpierw się wszystko ustabilizuje.

— Jasne, masz prawo do prywatności — odrzekł. — Ale jako moja córka, zawsze będziesz miała pod górkę. Chcę, żebyś o tym wiedziała.

— Zdaję sobie sprawę, że niektórzy za tobą nie przepadają — parsknęłam. — To kolejny powód, aby inni żyli w niewiedzy.

— Morgan... — Podrapał się nerwowo po karku. — Jeśli już poruszyliśmy temat szkoły... Chciałbym, abyś przez jakiś czas uczyła się w domu.

— Wynajmiesz mi nauczyciela? — Zdziwiłam się.

— Skąd — zaprzeczył. — Nie ufam przypadkowym ludziom. Ja i Bruce się tobą zajmiemy.

— Możemy spróbować — skinęłam głową. — Ale teraz muszę jak najszybciej skontaktować się z Peter'em. Nie gadałam z nim od poniedziałku. Na pewno się martwi i...

— Spokojnie — złapał mnie za ramiona. — Był tu wczoraj. Wszystko mu wyjaśniliśmy.

— Naprawdę? — Odetchnęłam z ulgą. — No dobrze, ale... mimo tego i tak chcę z nim pogadać. Pożyczysz mi swój telefon?

— Kręcisz z nim? — Sięgnął do kieszeni, szukając swojego urządzenia.

— Oczywiście, że nie! — Oburzyłam się. — Już ci mówiłam, że nic nas nie łączy. Poza tym... Nie musisz przejmować się takimi rzeczami. Mam piętnaście lat. Nawet czwartoklasiści są w związkach.

— Trzymaj — wręczył mi komórkę do ręki. — A do tego tematu wrócimy później. Teraz powiadomię resztę, że się obudziłaś. Natasha była ostatnio wściekła, że cię nie dopilnowałem.

   Zaczekałam aż zostanę sama. Dopiero wtedy na spokojnie mogłam porozmawiać z pajęczakiem. Odebrał niemalże od razu. Był bardzo przejęty. Chociaż, wcale mu się nie dziwię. Zachowałabym się tak samo, gdybym była na jego miejscu. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się o siebie troszczą.

— Nic ci nie jest? — Zmartwił się chłopak. — Pan Stark wpuścił mnie ostatnio do wieżowca, ale tylko na chwilę. Poza tym, nie miałem jak się z tobą skontaktować, więc... Po prostu się o ciebie bałem, chociaż doskonale wiem, że jesteś samowystarczalna.

— Właściwie... — Zawahałam się. — Na początku tak było, ale teraz już rozumiem, że to nieprawda. Miałeś rację, tak samo jak Tony i reszta zespołu. Potrzebuję ich, ciebie też. Znaczy... Próbuję powiedzieć, że każdy z nas powinien mieć u boku osobę, na której mógłby polegać.

— Nie sądziłem, że pobyt w siedzibie superbohaterów tak dobrze na ciebie wpłynie — zaśmiał się. — Wierzę w twoje możliwości, ale byłem do tego sceptycznie nastawiony.

~"𝙄 𝙖𝙢 𝙄𝙧𝙤𝙣 𝙂𝙞𝙧𝙡"~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz