#36 - Stark/Barnes

129 6 0
                                    

Morgan
   Gdy światło przeobraziło się w przerażającą ciemność poczułam, że spadam i nic nie mogłam z tym zrobić. Nie miałam się czego złapać, a otchłań wydawała się nie mieć dna. Byłam pewna, że utknęłam w niekończącym się koszmarze, lecz wtedy zerwałam się do siadu, zlana zimnym potem, ciężko przy tym oddychając. Rozejrzałam się dokoła, zauważając, iż tak naprawdę znajdowałam się w swojej sypialni. Pomijając zadrapania i siniaki, byłam cała i zdrowa. Nie pamiętałam jedynie jak się ich tym razem nabawiłam, a co najważniejsze... Jak znalazłam się w łóżku? Czym prędzej zamierzałam to wyjaśnić, lecz wtedy zostałam powstrzymana przed wyjściem z łóżka przez dawnego Zimowego Żołnierza.

— Spokojnie — złapał mnie za ramiona, po czym odetchnął z ulgą. — Jesteś jeszcze trochę ranna, powoli.

— Jak tu trafiłam? — zmarszczyłam brwi. — I dlaczego znowu mnie wszystko boli?

— Bo podjęłaś głupią decyzję o ruszeniu na cholernie niebezpieczną walkę — wspomniał, dzięki czemu cała historia zaczęła mi się powoli przypominać. — Ty i ci Spider-Manowie zrobiliście niezłe zamieszanie, ale koniec końców, uratowaliście multiwersum. Przynajmniej tak powiedział doktorek, gdy cię tu przyniósł swoim portalem.

— Strange? — wzdrygnęłam się. — Przez takie akcje coraz bardziej uświadamiam sobie w jak bardzo porąbanym świecie żyjemy. Chwila, chwila... Strange... W mordę, Buck! Gdzie jest Peter?!

— Jaki Peter? — spytał zakłopotany. — To jakiś twój nowy kolega z innego wymiaru?

— Kolega z innego wymiaru? — zdziwiłam się, wyrywając się jednocześnie brunetowi, aby wybiec po chwili ze swojego pokoju, nie słuchając jego wołań.

— Morgan? — ucieszyła się Potts, od razu biorąc mnie w swoje objęcia po tym, jak znalazłam się w salonie. — Dobrze się czujesz? Nic ci nie jest?

— Wszystko w porządku — zapewniałam.

— Zatłukę cię kiedyś, młoda — odkaszlnął Hogan, posyłając mi karcące spojrzenie, zanim kompletnie zmiękł i również mnie przytulił. — Nastraszyłaś nas.

— Wybaczcie — przeprosiłam. — Mamo? Happy? Nie wiecie, gdzie jest Peter?

Że niby kto? — zapytali chórem.

Pytałem o to samo — wtrącił się zakłopotany James, nagle do nas dołączając. Dopiero, gdy dostrzegłam na ich twarzach niewiedzę, to przypomniałam sobie o zaklęciu Doktorka. Oczywiście, że o nim zapomnieli... Tylko, dlaczego ja go pamiętałam?

— Peter to mój kolega ze studiów — oznajmiłam, wymyślając na szybko jakąś historię. — Znajdował się w łódce razem z innymi turystami, gdy walczyliśmy obok Statuy Wolności. Uratowaliśmy ich przed złoczyńcami z innych wymiarów. Pete miał się ze mną skontaktować, dlatego pytam.

— Niestety nikt nie dzwonił, ale jestem pewna, że nic mu nie jest, jak i reszcie — pocieszała mnie moja rodzicielka. — Poza tym, zawsze możesz się z nim skontaktować.

— Mam się martwić? — przerwał nam mój zazdrosny partner.

— Skąd — zaprzeczyłam, ujmując jego policzki w swoje dłonie. — Nie mam nawet do niego numeru. Obiecał, że wyśle list.

— I mówisz, że to ja jestem staromodny — prychnął.

— Zwracam honor — musnęłam go w usta, po czym się od niego niechętnie odsunęłam. — Słuchajcie... Wiem, że się martwiliście, a ja się dopiero obudziłam, ale muszę wyskoczyć w ważnej sprawie do naszego czarodzieja.

~"𝙄 𝙖𝙢 𝙄𝙧𝙤𝙣 𝙂𝙞𝙧𝙡"~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz