#37 - "Val"

106 6 0
                                    

Morgan
   Od śmierci May minęły dwa miesiące. Mimo ogarniającej nas żałoby, wszystko zaczynało powoli wracać do normy. Najważniejsze było jednak to, że do tej pory nikt nie najechał naszej pechowej planety. Na szczęście... Mogliśmy się dzięki temu z Jamesem w pełni skupić na nowym etapie naszego związku. Wkroczyliśmy na wyższy poziom, gdzie zaczynaliśmy już poważnie myśleć o naszej przyszłości. Pomost przed moją chatą wydawał się być idealnym miejscem do takich rozważań.

— Weźmiemy ślub i co dalej, narzeczono? — zaciekawił się brunet, obejmując mnie od tyłu w pasie, kiedy ja siedziałam na jego kolanach.

— Wyprowadzimy się, jak planowaliśmy — gładziłam powoli jego dłonie, które miał owinięte wokół mojej talii. — Życie będzie się toczyć, a my zostaniemy mężem i żoną.

— Nie sądziłem, że kiedykolwiek dożyję tej chwili — uśmiechnął się szeroko. — Jestem z tego powodu najszczęśliwszym facetem w multiwersum.

— W multiwersum? — powtórzyłam. — No, to robi wrażenie.

— Morgan? Tak się zastanawiałem... — zawahał się. — Historia ze Spider-Manem nigdy się nie powtórzy, prawda?

— Nie powinna — przytaknęłam. — Dlatego się tym nie zadręczajmy. Mamy siebie, dokoła cisza i...

— Morgan! Barnes!

— To Happy — uprzedził mnie równie zaskoczony co ja.

— Morgan! Pepper... Nie wróciła z pracy! — wrzeszczał zdenerwowany mężczyzna.

— Co? — zerwałam się na równe nogi, podbiegając do niego ze swoim partnerem.

— Pepper nie wróciła z pracy, nie mogę się do niej dodzwonić, a gdy pytałem w firmie, to nikt jej nie widział — mówił. — Miałem odebrać ją równo godzinę temu. Nie mam pojęcia gdzie może być.

— Nie, nie, nie... — spanikowałam. — Dobra, sprawdzimy to z pomocą Friday. Chodźcie za mną!

   Czym prędzej pobiegliśmy w trójkę do garażu, gdzie odpaliłam swoje maszyny, aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z moją rodzicielką. Nie było to dla niej typowe zachowanie, gdyż nigdy wcześniej tak nie robiła. Gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, iż mogło jej się coś stać, ale do ostatniej chwili wierzyłam, że po prostu padł jej telefon i nie miała nas jak poinformować, że gdzieś jedzie.

— Friday, znajdź pannę Potts — nakazałam.

— Radar z telefonu jest niedostępny, za to ten z panny pickupa wynika, iż stoi on za budynkiem Stark Industries — powiadomiła sztuczna inteligencja.

— Coś tu nie gra — zmarszczyłam czoło.

— Co teraz? — zmartwił się Bucky.

— Mówiłem, że ją porwali! — wypalił nasz ochroniarz. — Musimy ją znaleźć!

— Happy, wiem — spojrzałam na niego z żalem. — Też się boję, ale panikując nic nie zdziałam. Posłuchajcie... Sprawdzę firmowe kamery i wtedy-

   I wtedy moje wszelkie działania zostały przerwane. Znienacka bez powodu zgasł mi ekran, a kiedy ponownie sam się włączył, ujrzałam na nim osobę, której myślałam, że więcej nie spotkam.

— Dzieciaku, co to za babka? — odchrząknął mój narzeczony.

— Młoda? — powtórzył Hogan.

— Valentina Allegra de Fontaine — wydukałam, wpatrując się z wytrzeszczonymi oczami w twarz kobiety posyłającej mi podły uśmiech. — O mało mnie nie zabiła, gdy byłam nastolatką. Nie widziałam jej od momentu, kiedy uciekła glinom.

~"𝙄 𝙖𝙢 𝙄𝙧𝙤𝙣 𝙂𝙞𝙧𝙡"~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz