Rozdział 7

265 6 2
                                    

Pojawili się w Zakazanym Lesie, blisko Hogwartu. Było to ciemne i chłodne miejsce. Każde drzewo budziło strach a każdy szelest powodował dreszcze. Jedyną przyjemność sprawiało świeże powietrze. Zadrżeli na widok tego miejsca i zmiany temperatury. Rozglądnęli się dookoła ale widzieli tylko drzewa. Ujrzeli postać wyłaniającą się zza drzew. Postać była średniego wzrostu i ubrana na ciemno. Jej długi płaszcz powiewał na wietrze. Białe włosy ułożone były na baczność a pod nosem widniały wąsy. W ręce trzymał długą różdżkę. Był to nie kto inny jak sam Gellert Grindelwald.

- Już myślałem, że nigdy mnie nie znajdziecie - powiedział klaszcząc w dłonie

- Ale czy to oznacza, że jesteście w stanie pokrzyżować moje plany? A może to ja pokrzyżuje wasze? - powiedział, bawiąc się przy tym wąsami

Porpentina zacisnęła pięści i przygotowała różdżkę, na znak gotowości do walki. Serce Jacoba przyspieszyło tempa.

- Jesteś pewna? Jest nas dwójka a on jest od nas dużo silniejszy. Ja nie mam różdżki i do tego nie ma z nami Newta a bez niego to nie bedzie takie proste - powiedział jej szeptem do ucha, próbując przemówić jej do rozsądku.

Tina posmutniała. Wiedziała, że Kowalski ma rację ale bała się do tego przyznać. Zrobiła jednak to, co planowała.

- Reducto! - krzyknęła, gwałtownie wymachując różdżką

- Rictusempra! - odwzajemnił atak białowłosy

- Expelliarmus! - krzyknęła po raz ostatni, wycierając przy tym pot z czoła. Różdżka czarnoksiężnika upadła na ziemię

- A więc dobrze. Dogadajmy się. Chcę przecież tego samego co wy. Chcę, aby czarodzieje nie musieli się już ukrywać. Aby mugole nie byli gorzej traktowani. Ale dobrze. Na wasze życzenie, przywrócę do życia jedną osobę. Wybierzcie słusznie - zaproponował Grindelwald

Brunetka opuściła różdżkę. Nie spodziewała się tego. Przecież może kłamać. Chciała znów zobaczyć siostrę i Scamandera. Jednak on powiedział, że może wybrać tylko jedną osobę, a drugiej już nigdy nie zobaczy. Wzdrygnęła się gdy usłyszała szept. Był to głos kobiety, delikatny i ciepły.

- Teenie, Teenie - usłyszała drugi raz

Brunetka odwróciła się i ujrzała przed sobą ducha swojej siostry, machającą do niej. Poczuła podmuch wiatru, który rozwiewał teraz jej włosy. Usłyszała kolejny głos, ale tym razem, należał do mężczyzny. To był Newt. Stał przed nią uśmiechnięty. Podbiegła do niego. Chciała go przytulić ale wiedziała, że to niemożliwe.

- Oh, Newt. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, abyś był teraz ze mną. Znów chciałabym poczuć twoje ciepło i dotknąć twojej skóry... - powiedziała a rzęsiste łzy wypływały z jej oczu.

On bardziej wlepił w nią swoje zielone ślepia, które teraz wydawały się być jeszcze bardziej hipnotyzujące.

- Przecież cały czas byłem, jestem i będę przy tobie... tutaj - uśmiechnął się i położył swoją dłoń na jej klatce piersiowej.

Brązowooka uśmiechnęła się lekko.

- Czas płynie moi drodzy - niecierpliwił się Grindelwald

Porpentina szybko przerzucała wzrok raz na siostrę a raz na Scamandera.

- No dalej. Powiedz to, albo ja to zrobię - niecierpliwił się czarnowłosy

- A-ale ja n-nie wiem - jąkała

Niebieskooki nie mógł już dłużej czekać i postanowił sam podjąć decyzję.

- Queenie, kochanie! Wróć do mnie! - krzyknął

Serce brązowookiej czarownicy mocniej zabiło i czekała na rozwój wydarzeń.

Mężczyzna o białych włosach nabrał w dłoń pewien pył i rozsypał go nad duchem kobiety. Zaczęła odzyskiwać ciało, a jej cera znów przybrała różowawego koloru. Mugol podbiegł do niej i uradowany, uniósł ją wysoko do góry. Porpentina obserwowała jak duch jej przyjaciela powoli znika. Upadła na kolana i zaczęła płakać. Straciła nadzieję, że jeszcze go kiedyś zobaczy. Pojawiła się jedna z podwładnych czarnoksiężnika i zaczęła się między nimi długa rozmowa. Korzystając z okazji, Queenie nabrała do rąk piasku i rozsypała trochę na ziemię. Po chwili ukazał im się brunet cały i zdrowy.

- Avada Kedavra! - krzyknął, a zaklęcie zabiło czarnoksiężnika, który zniknął po chwili.

Wszystkie zniszczenia, które wyrządził Grindelwald , momentalnie zniknęły. Brunetka odwróciła się do siostry aby ją przytulić kiedy zauważyła Scamandera. Zaczerwieniła się a serce zaczęło bić mocniej i głośniej. Rozpłakała się, rzucając się mu na szyję.

- Tęskniłam za Tobą - powiedziała łamiącym się głosem od płaczu i tuląc się do jego ramienia

Uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie w czoło.

- Nie strasz mnie tak. Nie chcę stracić przyjaciela. Nie rób mi tak nigdy więcej - powiedział Jacob, wciąż trochę roztrzęsiony

- Przepraszam Jacob - powiedział brunet

Spojrzał na dziewczynę przyklejoną do jego ramienia. Przyciągnął ją jeszcze mocniej, jakby bał się, że ktoś ją zaraz zabierze. Spojrzała na niego czerwonymi oczami od płaczu. Pociągnęła go za kołnierz i złączyła ich usta pocałunkiem.

Rozdział 7 skończony! Mam nadzieję, że wam się spodoba. ALE TO JESZCZE NIE KONIEC TEJ HISTORII. Jeśli się podoba, to proszę o - ⭐ i komentarze ❤

Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz