Rozdział 2

475 10 5
                                    

Nagle pojawili się w Nevadzie, a dokładnie w Casinie w Las Vegas - miejscu wiecznej zabawy i radości.

-No to co, szukamy perły?- uśmiechnęła się niebieskooka kobieta.

Przyjaciele popatrzyli po sobie i postanowili się rozdzielić. Każdy z nich ruszył na poszukiwania. Brunet szedł długim korytarzem, pełnym ludzi i rozglądał się. Rozglądał się za perłą. Niestety, nigdzie jej nie widział. Miał nadzieję, że Tinie idzie lepiej. Niespodziewanie, podeszła do niego kobieta. Była to kelnerka, trzymająca tacę z masą babeczek. Zapytała go czy nie ma ochoty.

-Nie, dzięku... - powiedział zielonooki mężczyzna i urwał, bo zobaczył coś dziwnego.

Na babeczce, która leżała na tacy, zobaczył to czego szukał. Perłę.

-Jednak ją wezmę, dziękuję - zdecydował Newt i zabrał ciastko.

Kobieta uśmiechnęła się do niego i odeszła. Scamander szybko zabrał perłę, włożył wypiek do ust i powędrował szukać swoich towarzyszy. Spotkali się przy wielkim stole do bilarda. Porpentina podeszła do niego zdenerwowana.

- I co..... znalazłeś perłę? - zapytała go

Brunet uśmiechnął się i wyjął z kieszeni płaszcza swoją zdobycz. Uniósł ją wysoko do góry, a promienie światła przebiły jej niebieskie ściany. Krzyknęli ze szczęścia, a Tina przybiła mu piątkę. Uszczęśliwieni, że mają pierwszą perłę, ruszyli w stronę wyjścia. Już mieli wychodzić, kiedy zatrzymał ich ochroniarz o czarnych włosach i okularach przeciwsłonecznych.

- Stać! A państwo dokąd się wybiera?! - zapytał mężczyzna z poważną miną, zatrzymując ich ręką.

Brunetka popatrzyła po przyjaciołach i wyszła przed nich.

- Nazywam się Bridget Smith, a to jest mój narzeczony William Brown oraz bardzo bliscy przyjaciele z pracy. - Powiedziała i złapała zielonookiego mężczyznę za rękę.

Po kryjomu wyjęła z kieszeni różdżkę i schowała rękę za plecami. Wypowiedziała odpowiednie zaklęcie, wyczarowywując sobie fałszywą legitymację i pokazała ją ochroniarzowi.

- Jak Pan widzi, jesteśmy detektywami- powiedziała

Mężczyzna zbliżył się.

- Dobrze wiem kim jesteście! Myślisz że jestem taki naiwny, Panie Scamander?! - zwrócił się do Newta i wyciągnął spod czapki różdżkę.

Nastała cisza. Po 10 sekundach Queenie krzyknęła:

- On na pewno jest sprzymierzeńcem Grindelwalda.

Wszyscy wyciągnęli różdżki, tak w razie potrzeby (oczywiście z wyjątkiem Jacoba). Mężczyzna naprzeciw nich opuścił powoli różdżkę.

-Przepuszczę was, ale pod warunkiem, że jedno z was tutaj zostanie, dla utrudnienia wam zadania- powiedział.

Przyjaciele popatrzyli po sobie przerażeni. Między nimi zaczęła się przepychać blondynka.

-Ja zostanę - Powiedziała podnosząc rękę

-Queenie, jesteś pewna? - zapytała siostrę brązowooka kobieta

Niebieskooka pokiwała głową. Ochroniarz uśmiechnął się szyderczo i pokazał palcem, aby się zbliżyła. Queenie powolnym krokiem zrobiła to o co ją poprosił.

-Jesteś taka piękna. Szkoda by było gdyby coś ci się stało, prawda? - powiedział mężczyzna

Następnie wystawił rękę z różdżką do przodu.

- Avada Kedavra! - krzyknął, rzucając zaklęcię.

Nastała cisza, którą przerwał krzyk Porpentiny. Czarnowłosy mężczyzna podbiegł do ukochanej.

- Queenie, kochanie! Odezwij się! - mówił, trzymając ją za barki.

Nie odpowiedziała, tylko oddychała płytko. Newt odciągnął  niebieskookiego mężczyznę od kobiety. Patrzyli na nią i wstrzymali oddech, kiedy blondynka rozpłynęła się w powietrzu.

- Co się jej stało? Gdzie ona zniknęła? - zapytał zdenerwowany Jacob.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale ....... Queenie nie żyje - powiedział Newt

Oczy czarnowłosego zrobiły się większe.

- C-co? - wyjąkał

Zielonooki mężczyzna przełknął ślinę.

- To zaklęcie to jedno z ,,zaklęć niewybaczalnych". Zabija ono osobę na którą zostało rzucone - wytłumaczył mu.

Nastała cisza, którą po 5 minutach przerwała Porpentina.

- Dobrze. My dotrzymaliśmy obietnicy, więc Ty też jej dotrzymaj - Powiedziała, zaciskając pięści.

Mężczyzna pokiwał głową na ,,Tak".
Czarodzieje i niebieskooki mężczyzna położyli perłę na ziemi, rozdeptali ją, po czym zniknęli. Została po nich tylko niebieska mgła, po której wkrótce też nie było śladu. Pojawili się w Luwrze we Francji, gdzie odbywał się obecnie pokaz mody. Weszli do wielkiej sali w której było już mnóstwo ludzi i zajęli wolne miejsca.

- Miejcie oczy otwarte. Nie wiadomo w jakim dziwnym miejscu może być ukryta perła - powiedział szeptem Newt, siadając na krześle.

Rozbrzmiała muzyka i na wybiegu pojawiły się modelki. Jedna, druga, za dużo aby o nich mówić. Przeszło 6 z nich, a na wybiegu pojawiła się kobieta,  której Scamander się nie spodziewał. Była to Leta. Leta Lestrange. Brunet nie chciał, aby go zauważyła, więc zakrył twarz ręką i odwrócił się w stronę Tiny. Brunetka zauważyła jego zdenerwowanie.

- To ona? To ta kobieta na zdjęciu w twojej walizce? - zapytała go

-Skąd wiesz o.... - jąkał

- Nie ważne skąd wiem, po prostu mi powiedz - wytłumaczyła mu brązowooka kobieta.

Newt odsłonił twarz i przygryzł wargę.

- To moja była dziewczyna. Chodziliśmy razem do szkoły. Przyjaźniliśmy się, ale coś się między nami popsuło i zakochała się w moim bracie - mówił smutnym głosem.

Porpentina zauważyła, jak na jego policzku spłynęła łza. Otarła ją i dotknęła jego dłoni.

- Może po prostu nie byłem jej wart - mówił

- To ona nie była warta ciebie. Masz bardzo dobre serce Newt i zasługujesz na kogoś, kto zawsze będzie przy tobie - Pocieszała go Tina. 

Brunet podniósł głowę i popatrzył na nią. Ona zrobiła to samo i śmiali się razem po cichu.
Jacob przyglądał się Lecie uważnie, ale jego wzrok przykuła rzecz na jej kapeluszu. Błękitna perła.

No i jest rozdział 2! Nie jest najlepszy, ale mam nadzieję że się podoba. Proszę o komentarze ;)

Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz