Newt przełknął głośno ślinę i mocniej wbił palce w jej białą koszulę. Porpentina gładziła go po jego brązowych włosach i pocałowała w tamto miejsce. Usłyszeli jak Jacob wchodzi do pomieszczenia i momentalnie odwrócili się w jego kierunku.
- Już czas - powiedział Kowalski marszcząc brwi
* * *
Znaleźli się na dachu wielkiego budynku. Przy krawędziach rozstawione były drewniane trybuny dla nadchodzących już ludzi. Na środku placu znajdowała się wielka gilotyna z metalowym ostrzem a kilka kroków wcześniej stała klatka z chińskim kotem w środku, który dodatkowo był obwiązany łańcuchem. Nadchodzący ludzie zajmowali po kolei miejsca na widowni a przy klatce ze związanym zwierzęciem, dostrzegli Panią Picquary w towarzystwie kilku aurorów, którzy zaprowadzili Zouwu pod wielkie narzędzie. Dostrzegł w tłumie Scamandera i zamruczał na jego widok po czym spuścił głowę. Serce bruneta zaczęło mocniej bić i na widok cierpiącego podopiecznego, zakręciło mu się w głowie. Nie było słychać nic. Nikt nie wydał z siebie żadnego dźwięku a ostrze coraz bardziej zbliżało się do jego szyi. Zielonooki rozglądnął się po widowni, lecz jego wzrok zatrzymał się na mężczyźnie z wystawioną przed siebie różdżką. Dopiero po zmrużeniu oczu, rozpoznał w nim swojego brata.- Relashio! - krzyknął Theseus a łańcuchy na ciele wielkiego kota, momentalnie się rozerwały
Newt odruchowo otworzył swoją walizkę w której już po chwili skrył się Zouwu. Zauważył jak jeden z aurorów szepta coś do ucha Pani Prezydent lecz nim zdołał zrobić jakikolwiek ruch, poczuł na swoim ramieniu dłoń Theseusa, który skierował swoją różdżkę w stronę nieba.
- Obliviate - wypowiedział kręcąc się wokół własnej osi
Pobiegli do mieszkania Lety Lestrange. Drzwi otworzyła im Leta, która od razu wtuliła się w tors starszego z braci. Usadziła wszystkich na kanapie a ona sama ruszyła w stronę kuchni. Zapanowała cisza, którą po chwili przerwał brunet.
- Dziękuję za to co zrobiłeś - powiedział
- Nie ma sprawy. Wiem jak bardzo kochasz te zwierzęta i po prostu musiałem zareagować. Chciałem też cię przeprosić za to co ostatnio ci zrobiłem - powiedział Theseus, zamykając go w swoich ramionach
Tina odgarnęła kosmyk włosów za ucho lecz spojrzała po chwili na starszego Scamandera, który właśnie odwrócił się w jej stronę, a do salonu weszła Lestrange.
- Myślę, że to jest dobry moment aby poznać przyszłą szwagierkę. Theseus Scamander - powiedział, po czym wyciągnął swoją dłoń w stronę brunetki
Napiła się gorącej herbaty, gdy poczuła na sobie wzrok Lety. Odwróciła się do niej plecami, lecz to nie pomogło. Zielonooki czarodziej widząc tą całą sytuację, wstał i złapał narzeczoną za rękę. Pożegnał się z bratem i Lestrange, po czym wyszedł z mieszkania wraz z przyjaciółmi, a starszy z braci zajął się dokumentami z Ministerstwa. Leta nagle pociągnęła młodszego z braci za rękaw płaszcza i wyszeptała ,,Poczekaj", lecz Newt niewiele z tego zrozumiał. Dał znać swoim towarzyszom, aby szli bez niego a on sam do nich później dołączy. Lestrange zamknęła drzwi wejściowe.
- Coś się stało? Wyglądasz na mocno zdenerwowaną - zapytał Scamander, zerkając na nią ukradkiem
- Nie wiem, czy dobrze robisz, Newt - powiedziała brunetka, krzyżując ramiona na piersi
Brunet zmarszczył brwi.
- Nie bardzo rozumiem - zaśmiał się, a na jego twarzy pojawił się lekki grymas
CZYTASZ
Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505
Fanfiction✅ Zakończone ✅ - Oh, Newt. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, abyś był teraz ze mną. Znów chciałabym poczuć twoje ciepło i dotknąć twojej skóry... - powiedziała a rzęsiste łzy wypływały z jej oczu. On bardziej wlepił w nią swoje zielone ślepia...