Dotarły do swojego mieszkania i otworzyły drewniane drzwii. W pierwszej kolejności, Porpentina dostrzegła Jacob'a siedzącego przy stole, lecz gdy spojrzała trochę w prawo, ujrzała go. Zielone oczy miał lekko zmrużone a włosy jak zwykle w nieładzie. Lecz na jego twarzy nie widniał tym razem uśmiech, który tak bardzo lubiła. Na jego miejscu był lekki grymas, z którym wyglądał, jakby Dementor wyssał całe jego szczęście. Nie chciała by był smutny, lecz nie chciała też aby pomyślał, że przestała się gniewać.
- Co ona tutaj robi? - zapytał brunet z kamiennym wyrazem twarzy
- Jestem w swoim domu w przeciwieństwie do Ciebie, idioto! - oburzyła się Tina i skrzyżowała ramiona na piersiach
- Jeśli tak bardzo Ci przeszkadza moja obecność, to może ja już sobie pójdę - powiedział zielonooki mężczyzna i ruszył w kierunku wyjścia.
- Stój! - krzyknął nagle Kowalski i pociągnął go za rękaw
Stanął obok Queenie i położył dłonie na biodrach.
- Nie wyjdziecie stąd, dopóki się nie pogodzicie - westchnął
Newt spuścił głowę w dół i zakrył twarz włosami.
- Nie mam za co przepraszać - wyszeptał po czym zwrócił się do brunetki
- Poza tym, chciałbym Ci przypomnieć, że to nie ja rozpocząłem kłótnię i to Ty mi nie chciałaś wierzyć - wytłumaczył brunet
- Oh, doprawdy Panie Scamander? - zapytała brązowooka czarownica z ironią w głosie
- Teraz to ,,Panie Scamander''. A gdzie się podziało ,,idioto", co? - zezłościł się zielonooki czarodziej
Nie odpowiedziała. Odwróciła od niego wzrok i wlepiła go w ścianę obok, jakby była najciekawszą rzeczą na świecie. Cieszę zakłóciła blondynka, która właśnie stanęła obok.
- Teenie, zrozum wreszcie, że on naprawdę Cię kocha. Porozmawiaj z nim, proszę - wyszeptała, głaszcząc palcem ramię Porpentiny
Tina podniosła wzrok na siostrę i starała się powstrzymać od płaczu. Faktycznie, zachowała się głupio. Wolała odejść i unikać Newt'a, zamiast z nim normalnie porozmawiać i wszystko z nim wyjaśnić. Z drugiej strony, dobrze go znała i wiedziała, że on by jej nie okłamał, a przynajmniej nie w takiej sprawie. A przecież zaufanie powinno być najważniejsze, prawda?
- Naprawdę mnie kochasz? - zapytała odwracając się do bruneta, lecz szybko ugryzła się w język, bo to pytanie wydawało jej się głupie.
Zielonooki czarodziej odwrócił się i podszedł bliżej.
- Czy gdybym Cię nie kochał, pamiętał bym o tym, że twoje ulubione kwiaty to fiołki? - powiedział Newt z poważnym wyrazem twarzy
Brunetka zarumieniła się i wlepiła wzrok w jego zielone tęczówki
- Czy gdybym Cię nie kochał, mówił bym Ci, jak piękne są twoje oczy? Czy gdybym Cię nie kochał, ruszyłbym za Tobą aż do Francji? I czy gdybym Cię nie kochał, oświadczyłbym ci się? - powiedział Scamander z lekkim uśmiechem
Jej oczy zalały się łzami, których nawet nie próbowała wstrzymywać, po czym bez namysłu rzuciła się mu na szyję i przycisnęła się do niego.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłam - powiedziała brązowooka przez łzy, które po chwili znalazły się na jego koszuli.
- Ja też przepraszam - odpowiedział brunet
Usłyszęli stukanie w szybę. Niebieskooka czarownica podeszła do okna i ujrzała w nim brązową sowę, trzymającą w dziobie białą kopertę, którą zabrała po chwili.
- To do Ciebie, Newt - powiedziała, czytając napis na odwrocie i podała kopertę przyjacielowi
Zielonooki mężczyzna nic z tego nie rozumiał. Dlaczego list z jego nazwiskiem na kopercie, przychodzi pod adres sióstr Goldstein? Odwrócił kopertę i ujrzawszy niewielki znaczek domyślił się, że jest to wiadomość z Hogwartu. W pośpiechu otworzył białą kopertę a po przeczytaniu zawartości pociekło mu parę łez.
- Newt, co się stało? - zapytała zaniepokojona Porpentina, podchodząc bliżej
Newt popatrzył po przyjaciołach.
- Ch-Chodzi o D-Dumbledor'a. J-jest ciężko chory i wzywają mnie natychmiast do szkoły - wyjąkał Scamander zakładając płaszcz
- Idziemy z Tobą - powiedziała Tina, powtarzając jego czynność
* * *
Biegli po ciemnych korytarzach ogromnego zamku, a pot oblał ich skórę. Brunet biegł najszybciej, lecz w porę zatrzymał się przed stalowymi drzwiami do ,,Skrzydła Szpitalnego". Powolnym krokiem weszli do środka. Na jednym z łóżek zauważyli Albusa. Oczy miał podkrążone, skórę zieloną jak u żaby a usta prawie sine. Przy jego łóżku dostrzegli brązowowłosą kobietę, trzymającą go za rękę, która uśmiechnęła się na widok zielonookiego. Podszedł bliżej i złapał chorego za rękę.
- Newt... - wyszeptał Dumbledore przez kaszel
- Co się stało? - zapytał Newt
- Smocza Ospa ... chorowałem na nią w dzieciństwie, a teraz powróciła... - powiedział profesor
Scamander spojrzał na brunetkę. Znał tą chorobę. To na nią zmarli jej rodzice. Na tą wiadomość, łzy zaczęły mu wypływać szybciej.
- Newt... Chciałbym Cię prosić o jedną rzecz. Kiedy już mnie tu nie będzie, chciałbym, abyś przejął moje obowiązki. Zgadzasz się na to? - wyjąkał chory
- Nie wiem czy sobie poradzę. Nie wiem czy się do tego nadaję - odpowiedział mu brunet
Albus zaśmiał się cicho.
- Wiem, że dasz radę. Ufam Ci - powiedział, po czym zamknął oczy na stałe
Zielonooki przełknął ślinę i wtulił twarz w tors zmarłego.
* * *
Stalowe drzwii zatrzasnęły się, A oni stali teraz na kamiennym moście.
- Więc, od teraz będę mówił do Ciebie ,,Panie Profesorze" - zaśmiał się Jacob, próbując rozluźnić innych
- Przestań! Już mówiłem. Nie nadaję się do tego! - powiedział Newt
Scamander poczuł na swojej skórze ciepłą dłoń.
- A ja sądzę inaczej. Będziesz najlepszym nauczycielem, jaki widział Hogwart - uśmiechnęła się brązowooka czarownica i pocałowała jego piegowaty policzek
Przyjaciele popatrzyli po sobie i odeszli razem ku zachodzącemu słońcu.
CZYTASZ
Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505
Fanfiction✅ Zakończone ✅ - Oh, Newt. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, abyś był teraz ze mną. Znów chciałabym poczuć twoje ciepło i dotknąć twojej skóry... - powiedziała a rzęsiste łzy wypływały z jej oczu. On bardziej wlepił w nią swoje zielone ślepia...