Rozdział 13

146 2 3
                                    

Dotarły do swojego mieszkania i otworzyły drewniane drzwii. W pierwszej kolejności, Porpentina dostrzegła Jacob'a siedzącego przy stole, lecz gdy spojrzała trochę w prawo, ujrzała go. Zielone oczy miał lekko zmrużone a włosy jak zwykle w nieładzie. Lecz na jego twarzy nie widniał tym razem uśmiech, który tak bardzo lubiła. Na jego miejscu był lekki grymas, z którym wyglądał, jakby Dementor wyssał całe jego szczęście. Nie chciała by był smutny, lecz nie chciała też aby pomyślał, że przestała się gniewać.

- Co ona tutaj robi? - zapytał brunet z kamiennym wyrazem twarzy

- Jestem w swoim domu w przeciwieństwie do Ciebie, idioto! - oburzyła się Tina i skrzyżowała ramiona na piersiach

- Jeśli tak bardzo Ci przeszkadza moja obecność, to może ja już sobie pójdę - powiedział zielonooki mężczyzna i ruszył w kierunku wyjścia.

- Stój! - krzyknął nagle Kowalski i pociągnął go za rękaw

Stanął obok Queenie i położył dłonie na biodrach.

- Nie wyjdziecie stąd, dopóki się nie pogodzicie - westchnął

Newt spuścił głowę w dół i zakrył twarz włosami.

- Nie mam za co przepraszać - wyszeptał po czym zwrócił się do brunetki

- Poza tym, chciałbym Ci przypomnieć, że to nie ja rozpocząłem kłótnię i to Ty mi nie chciałaś wierzyć - wytłumaczył brunet

- Oh, doprawdy Panie Scamander? - zapytała brązowooka czarownica z ironią w głosie

- Teraz to ,,Panie Scamander''. A gdzie się podziało ,,idioto", co? - zezłościł się zielonooki czarodziej

Nie odpowiedziała. Odwróciła od niego wzrok i wlepiła go w ścianę obok, jakby była najciekawszą rzeczą na świecie. Cieszę zakłóciła blondynka, która właśnie stanęła obok.

- Teenie, zrozum wreszcie, że on naprawdę Cię kocha. Porozmawiaj z nim, proszę - wyszeptała, głaszcząc palcem ramię Porpentiny

Tina podniosła wzrok na siostrę i starała się powstrzymać od płaczu. Faktycznie, zachowała się głupio. Wolała odejść i unikać Newt'a, zamiast z nim normalnie porozmawiać i wszystko z nim wyjaśnić. Z drugiej strony, dobrze go znała i wiedziała, że on by jej nie okłamał, a przynajmniej nie w takiej sprawie. A przecież zaufanie powinno być najważniejsze, prawda?

- Naprawdę mnie kochasz? - zapytała odwracając się do bruneta, lecz szybko ugryzła się w język, bo to pytanie wydawało jej się głupie.

Zielonooki czarodziej odwrócił się i podszedł bliżej.

- Czy gdybym Cię nie kochał, pamiętał bym o tym, że twoje ulubione kwiaty to fiołki? - powiedział Newt z poważnym wyrazem twarzy

Brunetka zarumieniła się i wlepiła wzrok w jego zielone tęczówki

- Czy gdybym Cię nie kochał, mówił bym Ci, jak piękne są twoje oczy? Czy gdybym Cię nie kochał, ruszyłbym za Tobą aż do Francji? I czy gdybym Cię nie kochał, oświadczyłbym ci się? - powiedział Scamander z lekkim uśmiechem

Jej oczy zalały się łzami, których nawet nie próbowała wstrzymywać, po czym bez namysłu rzuciła się mu na szyję i przycisnęła się do niego.

- Przepraszam, że ci nie wierzyłam - powiedziała brązowooka przez łzy, które po chwili znalazły się na jego koszuli.

- Ja też przepraszam - odpowiedział brunet

Usłyszęli stukanie w szybę. Niebieskooka czarownica podeszła do okna i ujrzała w nim brązową sowę, trzymającą w dziobie białą kopertę, którą zabrała po chwili.

- To do Ciebie, Newt - powiedziała, czytając napis na odwrocie i podała kopertę przyjacielowi

Zielonooki mężczyzna nic z tego nie rozumiał. Dlaczego list z jego nazwiskiem na kopercie, przychodzi pod adres sióstr Goldstein? Odwrócił kopertę i ujrzawszy niewielki znaczek domyślił się, że jest to wiadomość z Hogwartu. W pośpiechu otworzył białą kopertę a po przeczytaniu zawartości pociekło mu parę łez.

- Newt, co się stało? - zapytała zaniepokojona Porpentina, podchodząc bliżej

Newt popatrzył po przyjaciołach.

- Ch-Chodzi o D-Dumbledor'a. J-jest ciężko chory i wzywają mnie natychmiast do szkoły - wyjąkał Scamander zakładając płaszcz

- Idziemy z Tobą - powiedziała Tina, powtarzając jego czynność

* * *

Biegli po ciemnych korytarzach ogromnego zamku, a pot oblał ich skórę. Brunet biegł najszybciej, lecz w porę zatrzymał się przed stalowymi drzwiami do ,,Skrzydła Szpitalnego". Powolnym krokiem weszli do środka. Na jednym z łóżek zauważyli Albusa. Oczy miał podkrążone, skórę zieloną jak u żaby a usta prawie sine. Przy jego łóżku dostrzegli brązowowłosą kobietę, trzymającą go za rękę, która uśmiechnęła się na widok zielonookiego. Podszedł bliżej i złapał chorego za rękę.

- Newt... - wyszeptał Dumbledore przez kaszel

- Co się stało? - zapytał Newt

- Smocza Ospa ... chorowałem na nią w dzieciństwie, a teraz powróciła... - powiedział profesor

Scamander spojrzał na brunetkę. Znał tą chorobę. To na nią zmarli jej rodzice. Na tą wiadomość, łzy zaczęły mu wypływać szybciej.

- Newt... Chciałbym Cię prosić o jedną rzecz. Kiedy już mnie tu nie będzie, chciałbym, abyś przejął moje obowiązki. Zgadzasz się na to? - wyjąkał chory

- Nie wiem czy sobie poradzę. Nie wiem czy się do tego nadaję - odpowiedział mu brunet

Albus zaśmiał się cicho.

- Wiem, że dasz radę. Ufam Ci - powiedział, po czym zamknął oczy na stałe

Zielonooki przełknął ślinę i wtulił twarz w tors zmarłego.

* * *

Stalowe drzwii zatrzasnęły się, A oni stali teraz na kamiennym moście.

- Więc, od teraz będę mówił do Ciebie ,,Panie Profesorze" - zaśmiał się Jacob, próbując rozluźnić innych

- Przestań! Już mówiłem. Nie nadaję się do tego! - powiedział Newt

Scamander poczuł na swojej skórze ciepłą dłoń.

- A ja sądzę inaczej. Będziesz najlepszym nauczycielem, jaki widział Hogwart - uśmiechnęła się brązowooka czarownica i pocałowała jego piegowaty policzek

Przyjaciele popatrzyli po sobie i odeszli razem ku zachodzącemu słońcu.

Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz