Przeszukali pobliskie szpitale dla czarodziejów, lecz w żadnym nie znaleźli Newta. Doszli do ostatniego. Był to mugolski szpital, ale stwierdzili, że warto zajrzeć i tam. Weszli do wielkiej sali i mijali po kolei kolejne łóżka. Byli tam ludzie z różnymi stanami zdrowia. Jedni mieli połamane ręce lub nogi, drudzy liczne poparzenia, a inni całkowicie sparaliżowani. Porpentina rozglądnęła się szybko po sali lecz nie zauważyła Scamandera. W rogu pomieszczenia, zauważyła starszą pielęgniarkę z tacą pełną lekarstw. Była to lekko przygarbiona kobieta, a swoje
siwe włosy miała upięte w koka. Podeszli do niej i zapytali o bruneta. Podrapała się tylko po karku i dała im znak aby poczekali po czym odeszła. Wróciła po chwili i oznajmiła, że nikt taki nie jest tutaj zarejestrowany. Wyszli z ośrodka przytłoczeni tą całą sytuacją. Poczuła nagle, że ktoś ją ciągnie za płaszcz. Spojrzała w dół a jej oczom ukazało się małe, zielone i do tego bardzo dobrze jej znane stworzonko. Był to ... Pickett? Zaraz ... Pickett? Przecież on nigdy nie odstępuje Newta na krok, bo tylko z nim czuje się bezpiecznie. No właśnie... bezpiecznie. A co jeżeli teraz nie czuje się bezpiecznie? Coś musiało się stać. Mały stworek ciągle ciągnął Tinę za płaszcz i wskazywał gdzieś palcem, na znak aby z nim szła. Dotarli do knajpy ,,Pod ślepym wieprzem" i usiedli przy wolnym stoliku, kiedy podeszła do nich kelnerka, aby przyjąć zamówienie.- Dla mnie tylko Kremowe Piwo - powiedziała brunetka
- A ja chętnie napiję się ,,Chichacza" - zaśmiał się Jacob
Kobieta odeszła zapisując ich zamówienie na kartce. Po chwili, napoje były gotowe i przyleciały prosto w ich ręce. Kowalski uniósł kieliszek z przezroczystą cieczą i opróżnił jego zawartość po czym zaczął się głośno śmiać. Brązowooka popatrzyła na zielonego stworka, który teraz siedział w jej kieszeni. Nie rozumiała dlaczego kazał jej tu przyjść i pić w momencie, kiedy jej narzeczony zniknął i nie wiadomo czy w ogóle żyje. Wskazał na stojący w rogu regał z gazetami od ,,Proroka Codziennego" i wydał charakterystyczny dla siebie dźwięk.
- Vingardium Leviosa - szepnęła Porpentina, przywołując do siebie jedną z gazet
Na pierwszej stronie widniało zdjęcie Albusa Dumbledora lecz szybko zmieniła stronę. Jej uwagę przykół napis z grubą i krzywą czcionką:
,,Pani Prezydent - Seraphina Picquery, wydała zarządzenie, które nakazuje aby Zouwu, chiński kot, należący do czarodzieja - Newtona Scamandera, pod zarzutem śmiertelnego pogryzienia jednego z aurorów, został stracony dziś wieczorem na dachu budynku należącego do ,,Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki"
Z poważaniem:
MACUSA"Pod spodem widniało także zdjęcie ich przyjaciela.
Przyjaciele popatrzyli po sobie i wybiegi z knajpy, wywracając wszystkie krzesła. Szli przez wąskie ulice Ameryki, nic do siebie nie mówiąc. W pewnym momencie wpadli na zgarbionego, wąsatego staruszka. Popatrzył na nią zmęczonymi oczami po czym przeniósł wzrok na zdjęcie w gazecie.- Szukacie tego mężczyzny? - zapytał staruszek zachrypniętym głosem i wskazał kościstym palcem na zdjęcie
Czarnowłosy pokiwał głową
- Chodźcie ze mną - powiedział starzec i skinął głową
Weszli w ciemny zaułek, a mężczyzna rozglądnął się dookoła, sprawdzając czy na pewno nikt ich nie widzi.
- Revelio - wypowiedział i przyłożył sobie różdżkę do skronii
Przed nimi pojawił się mężczyzna w szarym płaszczu i z brązową czupryną
- Newt?! - zapytała Tina, wciąż nie mogąc w to uwierzyć
Podbiegła do narzeczonego i mocno go przytuliła.
- Newt... słyszałam o Zouwu i.... bardzo mi przykro - powiedziała brunetka po czym spojrzała mu w oczy, które teraz przepełnione były smutkiem.
- Pamiętam jak dorastał. Dostałem go dawno temu od mojego dawnego znajomego. Zouwu był wtedy taki mały... A teraz będę musiał patrzeć jak cierpi - powiedział i uronił pojedynczą łzę
Brązowooka bez zastanowienia przytuliła go do swojej piersi. On złapał ją mocno za biodra i wymusił płacz. Porpentina pogładziła go po jego brązowych włosach.
- Dziękuję, że ze mną jesteś. Kocham Cię Tina - szlochał, załamując głos
- Ja Ciebie też - odpowiedziała, nadal głaszcząc jego włosy
Koniec rozdziału 11! Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli tak, to pamiętaj aby zostawić po sobie jakiś ślad - gwiazdkę, komentarz, twoją opinię itd. ❤
CZYTASZ
Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505
Fanfiction✅ Zakończone ✅ - Oh, Newt. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, abyś był teraz ze mną. Znów chciałabym poczuć twoje ciepło i dotknąć twojej skóry... - powiedziała a rzęsiste łzy wypływały z jej oczu. On bardziej wlepił w nią swoje zielone ślepia...