Rozdział 9

216 4 6
                                    

Minął tydzień od zaręczyn Newt'a i Tiny. Brunet siedział w swoim domu gapiąc się w okno i głaszcząc Niuchacza, spoczywającego na jego kolanach. Przyglądał się kroplom deszczu, ścigającym się po szybie i wsłuchiwał się w wystukiwany rytm gałęzi, które uderzały w okno pod wpływem wiatru. Co jakiś czas zerkał jednak na małe niuchacze, które postanowiły pobawić się na zwisającym z sufitu żyrandolu. Pickett smacznie chrapał w jego kieszeni i wydawał charakterystyczny dla siebie dźwięk. Theseus'a nie było w domu od tygodnia (na potrzeby tego opowiadania, Theseus mieszka razem z Newt'em). Wyjechał do Ameryki w sprawie nie wymazania pamięci mugolowi, przez nieletniego czarodzieja. Brunet coś o tym wiedział. Sam niedawno popełnił ten sam błąd. Przynajmniej teraz nikt nie będzie mu prawił kazań. Był w 100% wolny. Każdego dnia wysyłał Porpentinie sowy i dzięki temu utrzymywali kontakt. Zielonooki czarodziej nie poinformował jeszcze brata o zaręczynach. Nie miał na to odwagi.

                              *  *  *

Theseus siedział w swoim gabinecie i przeglądał gazetę. Nie był nią bardzo zainteresowany, ale był to jedyny sposób na zwalczenie nudy. Rozpiął kamizelkę i wyciągnął nogi na biurko. Wertował po kolei kolejne strony gazety. Nie interesowało go życie prywatne Albusa Dumbledor'a. Nie interesowały go nowe smaki ,,Kremowego Piwa". Jego uwagę przykuł jeden wpis. Na widok tytułu artykułu, zerwał się i prawie zaliczył powitanie z podłogą. Tytuł był zapisany grubą i ukośną czcionką, która bardzo rzucała się w oczy.

,,Newt Scamander i jego narzeczona - Porpentina Goldstein. Jak doszło do zaręczyn i kiedy wesele?''

Spojrzał trochę niżej. Widniało tam wspólne zdjęcie pary, wypełniające pół strony gazety. Theseus zamarł zszokowany i wypuścił z ręki kubek z jeszcze ciepłą kawą, który rozbił się po uderzeniu o podłogę. Nie rozumiał jak ktoś taki jak jego młodszy, głupi i lekkomyślny braciszek, który nie widzi świata poza swoimi zwierzętami, znalazł sobie ukochaną. Nie zważając na nic przetransportował się prosto do domu. Stanął przed bratem, który nie spodziewał się go tak wcześnie w domu. Podszedł bliżej i zamknął go w swoich ramionach. Newt nie wiedział skąd to zachowanie u brata, ale odwzajemnił niepewnie uścisk.

- Gratulacje - wyszeptał mu do ucha starszy Scamander, ze łzami szczęścia w oczach

- Ale... o co chodzi? - zapytał młodszy Scamander

Theseus uwolnił go z uścisku i wziął głęboki oddech.

- Newt ... wiem o wszystkim. Wiem, że się żenisz - powiedział cicho z lekkim uśmiechem na twarzy

Brunet odwzajemnił gest szerszym uśmiechem.

- A teraz usiądź sobie wygodnie i się zrelaksuj, a twój starszy brat zrobi ci herbatkę - powiedział starszy z braci, usadawiając zielonookiego czarodzieja na kanapie.

Newt powoli analizował sytuację. Otworzył usta aby coś powiedzieć, kiedy Theseus przyłożył mu palec do ust, na znak, aby nic już nie mówił i odszedł do kuchni. Wrócił 15 minut później z tacą z filiżankami herbaty i talerzem pełnym czekoladowych ciasteczek. Przypomniał sobie jak w dzieciństwie jedli podobne, które piekła ich mama. Zdawało mu się przez chwilę, że znów czuję ich zapach. Tych ciasteczek, dopiero co wyciągniętych z pieca. Podczas posiłku, między nimi panowała cisza, z którą młodszy Scamander czuł się nieswojo.

- Dolać ci jeszcze herbaty? - zapytał w końcu starszy z braci

Zielonooki czarodziej pokiwał głową na ,,nie''.

- A może ciasteczko? - zapytał drugi raz Theseus, podnosząc talerz

- Nie, dziękuję! - odparł nerwowo Newt

                               *   *   *

Następny dzień. Pogoda dopisywała. Promienie słońca przygrzewały twarz, a lekki wiaterek ochładzał skórę. Młodszy Scamander założył swój szary płaszcz i otworzył drzwi, nabierając w płuca świeżego powietrza, którego tak potrzebował. Starszy z braci wystrzelił jak z procy i opatulił go jego starym, puchońskim szalikiem.

- Załóż go, bo się przeziębisz - powiedział, wiążąc mu go pod szyją

- Wiesz... doceniam, że tak się o mnie troszczysz, ale jest środek wiosny - odpowiedział brunet

- Bez dyskusji. Załóż go - powiedział Theseus i odszedł

Zielonookiego czarodzieja nie było godzinę. Wypuścił z objęć zmęczonego ciągłym bieganiem Niuchacza i zdjął wierznie okrycie.

- O której godzinie to się wraca do domu? - zapytał Theseus spoglądając na zegar, wiszący na ścianie

- Nie przesadzasz trochę? Nie było mnie tylko godzinę. Poza tym jestem przecież dorosły i nic Ci do tego - odpowiedział zdenerwowany Newt

Starszy z braci podszedł do niego powoli.

- Jest już późno. Może idź już spać. Musisz odpocząć - powiedział Theseus

Młodszy Scamander spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku.

- Przecież jest dopiero 16:00 - zdenerwował się i oparł o ścianę

- No właśnie! O tej porze, mali chłopcy już śpią. Dobranoc - uśmiechnął się starszy z braci i wskazał na drzwi do pokoju bruneta

Zielonooki czarodziej rzucił płaszczem o podłogę i ruszył w stronę swojego pokoju. Rzucił się na łóżko a jego gęste, kręcone włosy, rozsypały się na poduszce. Nie miał zamiaru się ruszyć. Wpatrywał się w sufit i rozmyślał nad tym, co zrobić z nadopiekuńczym, byłym puchonem. Poczuł miękkie futerko, wtulające się w jego piegowaty policzek. Kątem oka dostrzegł, że był to mały Niuchacz. Odwrócił się w stronę zwierzaka i zamknął oczy, kiedy do pomieszczenia wszedł Theseus. Nie spodziewał się tego, że Newt go posłucha. Wychodząc z pokoju, ostatni raz spojrzał na ,,śpiącego'' brata. 

Minęło 40 minut. Brunet wstał z łóżka, uważając, aby przypadkiem nie obudzić drzemiących niuchaczy na jego łóżku. Zawiązał mocno buty i włożył swój szary płaszcz. Stąpał cicho po korytarzu mieszkania z nadzieją, że podłoga nie wyda żadnego dźwięku.  Zatrzymał się gwałtownie przed pokojem starszego brata. Jego serce mocniej zabiło, kiedy zobaczył go siedzącego przed biurkiem. Poczuł wielką ulgę, kiedy usłyszał chrapanie.  Zrobił jeden krok na przód, aby móc sięgnąć po swoją walizkę, która stała przy drzwiach, pokoju Theseusa. Powoli zawrócił do pokoju, aby zabrać ze sobą małe niuchacze i wpakował je do walizki za pomocą zaklęcia ,,Wingardium Leviosa".  Zapiął szczelnie walizkę, aby uniknąć sytuacji sprzed 2 lat i powoli wyszedł z domu, starając się nie wydać żadnego dźwięku drzwiami. Spojrzał jeszcze w okno, na miejsce gdzie chrapał jego brat i przetransportował się.

Rozdział 9 gotowy! Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jeśli to czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad, twoją opinię itd. - Bye! ❤

Perły są drogą do szczęścia |Fantastyczne Zwierzęta| - Emi_0505Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz