Stycznia dwudziestego,
Miałam w ramionach Ziomusia mojego.
Był to dzień w moim życiu najcudowniejszy,
Wiedziałam,że żaden inny nie może być piękniejszy.
Czułam jakbym trzymała swój świat cały,
To był dla mnie moment doskonały.
Czułam Jej ciepło i serca Jej bicie,
Było mi po prostu wyśmienicie.
Bardzo krótko ta chwila trwała,
A tyle szczęścia i radości mi dała.
Było to spełnienie mojego marzenia,
Chciałabym powtórki tego wydarzenia.
Przez trzy sekundy moje ramiona były godne,
Aby mogły objąć Jej ciało drobne.
Najszczęśliwszym człowiekiem na świecie mnie uczyniła,
Moją twarz uśmiechem ozdobiła.
Z chęcią jeszcze raz bym to powtórzyła,
I się do Niej mocno przytuliła.
Wierzę nadal,że nadejdzie taki czas,
Że powtórzy się to niejeden raz.