Rozdział 14

229 10 8
                                    

- Siadajcie! Pewnie macie mi tyle do opowiedzenia. - powiedziałam z odczuwalnym entuzjazmem w głosie, wyciągając kilka kubków z szafki.

- Pewnie, że tak! - pisnęła Pauline, puszczając znaczące oczko w kierunku Gabriela.

- Zaraz, zaraz. Co to za machlojki i to w moim własnym mieszkaniu? - przyjrzałam im się uważnie, odstawiając szkło na blat.

Oparłam się i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, grzechocząc kilkoma bransoletami, które założyłam dzisiejszego ranka na prawy nadgarstek.

- Chcieliśmy ci powiedzieć troszkę później, ale jak widać, Polly miała inne plany. - westchnął głęboko Gabe, kręcąc głową z rozbawieniem.

Podniósł się z mojej wygodnej, ciemnobrązowej kanapy i omijając stolik, podszedł do Cam. Złapał ją za dłoń, niemo prosząc, żeby również wstała. Blondynka spojrzała na niego z delikatnym, pokrzepiającym uśmiechem i potarła jego szerokie ramię. Wtedy mój brat wyciągnął z kieszeni marynarki jakąś ładnie ozdobioną kartę. Zdziwiona zmarszczyłam czoło, kiedy podał ją mnie.

- Na ognisty płomień! Bierzecie ślub! - wykrzyknęłam, ponieważ karta, która okazała się, być zaproszeniem. - Za dwa tygodnie. - dodałam już trochę cichszym i jakby smutniejszym głosem.

- Tak. Mamy ogromną nadzieję, że się na nim pojawisz. - wyznał cicho, spojrzeniem swoich ciemnych oczu skanował emocje, które zapewne malowały się na mojej twarzy, więc każdy z obecnych mógł czytać ze mnie jak z otwartej księgi.

Byłam rozdarta. Miałam tu ułożone życie, a o tym, co się wydarzyło w Anglii, wolałam po prostu zapomnieć, jednakże to był ślub mojego własnego, ukochanego brata. Czy chciałam popsuć mu tę uroczystość?

- Nie przepuściłabym takiej okazji, Gabrielu. - oświadczyłam i pozwoliłam sobie na szeroki uśmiech.

***

Nocą leżąc już w swojej sypialni pod ciepłą kołderką, dalej nie byłam pewna czy to na pewno dobry pomysł. Nie miałam w planach w najbliższym czasie pojawiać się w domu moich rodziców, ponieważ mogłyby powrócić niechciane wspomnienia. Kochałam swoją rodzinę nad życie, jednak tam gdzieś był też on. Przez cały ten okres myślałam, że moje uczucia w jakiś magiczny sposób wyparowały, wypaliły się po prostu. Nie widziałam go od bardzo dawna, więc to było raczej oczywiste. Byłam cholernie ciekawa, jak się zmienił od naszego ostatniego spotkania. Może nawet miał już żonę i dzieci. Życzyłam mu szczęścia, nawet jeśli nie doświadczył go u mojego boku. Wybaczyłam mu już dawno. Przecież tylko ją całował, a mnie nic nie obiecywał. Owszem, niby byliśmy parą, jednak staż tego związku był na tyle śmiesznie krótki, że w końcu zrozumiałam, iż moja złość była niemal bezpodstawna. Wyjazdu nie żałowałam i nie zamierzałam, ponieważ była to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Teraz zdobyłam takie doświadczenie, jakiego chciałam, będąc nastolatką z marzeniami. Rozwinęłam się w dobrym kierunku i to było satysfakcjonujące. Przedtem wiązałam życie z Rezerwatem w Rumunii, jednak wiedziałam, że to by mnie ograniczyło w pewien sposób. Tutaj miałam to, czego naprawdę chciałam od losu i poznałam świetnych ludzi, którzy z czasem zostali nawet moimi drogimi przyjaciółmi. Nigdy nie byłabym w stanie zmienić przeszłości, a przyszłość jest mi nieznana. Tylko nad teraźniejszością teraz panowałam i nie chciałam tego stracić w trakcie powrotu do Anglii.

***

- Evie, dlaczego mnie zostawiłaś? - usłyszałam głos mojego Charliego tuż obok siebie.

- Nie chciałam. To ty mnie zraniłeś. - odpowiedziałam, czując, jak słone łzy spływają mi po policzkach.

- Kochałem cię! - wykrzyknął z bólem, nagle mrużąc oczy. - Jesteś zdradziecką szmatą i teraz cię za to ukarzę. - jego twarz stała mi się kompletnie obca.

On nigdy się nie złościł. Był cholerną oazą spokoju, co było przeciwieństwem mnie samej. Dlaczego teraz wygląda jak ktoś, kto był mi wrogi?

- Evie, wstawaj już! - spojrzałam na niego zszokowana, przecież stałam przed nim i to nawet wyprostowana jak struna. - Evie, na Merlina! - krzyknął ktoś ponownie, a wtedy wpatrzona w jego przerażającą twarz zrozumiałam, że to nie on mnie wołał.

W tym momencie dopiero naprawdę otworzyłam oczy. Spałam. Nie wierzyłam, że to był tylko głupi sen, który był winą mojej chorej wyobraźni. Odetchnęłam powoli i zerknęłam w lewo na stojącego nade mną Freda z George'm, którzy uśmiechali się do mnie radośnie.

- Nie wydorośleliście nic przez ten czas, prawda? - zapytałam, chętnie odwzajemniając gest.

- Nic, a nic. - odpowiedzieli równo, na co parsknęłam głośnym śmiechem.

- I bardzo mnie to cieszy! - zawołałam głośno, podnosząc się z wygodnego łóżka, które należało tylko i wyłącznie do mnie.

Nadal nie wiedziałam, czy to dobrze, czy jednak źle.

***

Cieszyłam się ogromnie z przyjazdu rodzeństwa, szwagierki i bliźniaków. Mogłam ich poznać w końcu z Magnusem, który stosunkowo niedawno był w naszym fajnym składzie, bo tylko ćwierć roku, które spędziliśmy wszyscy na bliższym poznaniu się. Zauważyłam w nim bardzo miłego mężczyznę, który znalazł swoje miejsce na świecie wśród smoków. To tak, jak ja. Widziałam w nim samą siebie, chociaż nie znałam go długo. Kiedy wyjechałam, chciałam odnaleźć spokój, a otrzymałam wspaniałych przyjaciół i smoki. One od zawsze mi towarzyszyły i tego nie zamierzałam zmieniać. To była najlepsza decyzja w moim życiu, gdy postanowiłam zostać smokologiem.

- Coś ty się tak zamyśliła? - zauważył Nicholas, kiedy nie udzielałam się w rozmowie od dłuższego czasu.

- Myślałam o was. O tym, jak bardzo się zmieniliście od naszego ostatniego spotkania. - wyjaśniłam cicho, poniekąd mówiąc prawdę.

- No, niech ci będzie. - uznał, że nie będzie oponował.

Wiedział, iż jeśli chciałabym coś mu powiedzieć to, bym po prostu to wyjawiła bez tej całej tajemniczości.

- Właśnie. Kto idzie ze mną do pracy? - zapytałam, uśmiechając się szeroko.

Wstałam od stołu, gdzie wcześniej jedliśmy wspólnie śniadanie.

- Pewnie, że my! - zawołali bliźniacy, powtarzając szybko mój gest.

- My także się przejdziemy. - powiedział Nicholas, stojący obok Polly i Ray'a.


***

- Opowiadajcie, co tam się zmieniło we wspaniałej rodzince Weasley. - ponagliłam bliźniaków w trakcie spaceru do mojej pracy w Rezerwacie.

- Właściwie to niewiele. Niedługo miną dwa lata od ślubu Billa i Fleur. - stwierdził Fred, wzruszając ramionami.

- I rok od śmierci Harry'ego. - dodał George przygnębionym tonem.

- Mi też jest strasznie przykro. Dowiedziałam się niestety za późno i nie mogłam przybyć na pogrzeb. - przyznałam, cicho wzdychając. - Jak się trzyma Ginny? Był taki młody, jednak to choróbsko nikogo nie oszczędza.

- Zaraz co? O czym ty mówisz? Harry'ego przecież zabił Voldemort. - wytłumaczył George, przypatrując mi się, jakbym była jakaś niewiarygodnie głupia.

- Ja... - zaczęłam, jednak sama nie byłam pewna co, zamierzałam powiedzieć.

- Nie wiedziałaś? - spytał drugi bliźniak, a potem spojrzał na mojego brata, który zakłopotany tępo wpatrywał się w ziemię.

- Ona nie pamięta. - odezwał się po chwili, która mogła trwać wieczność.

- Co? Jak to nie pamiętam?! - wycedziłam, powoli odwracając się w kierunku Nicholasa.

- Mama zaklęciem usunęła ci pamięć. Chciała, żebyś była tu bezpieczna i nie wracała do domu, kiedy trwała wojna. Miałaś się tym nie zamartwiać i żyć spokojnie. - sprostował swoją poprzednią wypowiedź.

- Czego nie pamiętam? - wydusiłam przytłoczona ilością swojej wściekłości.

- Niczego, co było związane z Voldemortem. - oznajmił to tak, jakby mówił o pieprzonej pogodzie.

- Kiedy mi to zrobiliście? - chciałam wiedzieć.

- Mama zrobiła to w trakcie swojej pierwszej wizyty tutaj, kiedy poparzył cię smok i straciłaś przytomność. - powiedział smutnym tonem. - Mówiliśmy jej, że źle robi, ale nie posłuchała.

- Ja... Muszę iść. Potrzebuję przestrzeni. - wymamrotałam, czując, jak moje oczy robią się szkliste, a wzrok zamglony.

- Przepraszam. - wyszeptał brat, jednak ja już go nie słuchałam.

Byłam wściekła i smutna. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego to przede mną ukrywali. W ogóle jak mogli tak zrobić. Przecież to wszystko dotyczyło również mnie!

Udałam się prosto do Rezerwatu, ponieważ mimo wszystko nie zamierzałam zaniedbywać swojej pracy. Kochałam to, co robiłam, ale tym razem i to nie pomogło.

Nic nie przyniesie mi ukojenia na okrutne kłamstwa, którymi mnie karmili przez te lata.


Durmstrang podbija HOGWART! (Wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz