Prolog

916 42 2
                                    

Nienawidzę pożegnań. Chociaż czy jest osoba, która je lubi? Pewnie nie. To jest najgorsze co może nas w życiu spotkać, a szczególnie, że osobą, którą żegnamy jest nasz przyjaciel. Dlaczego? Dziś wyprowadzam się do Anglii. Kilka set jak nie tysięcy kilometrów dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Oczywiście, obiecaliśmy sobie, że będziemy się codziennie kontaktować. Jest też sieć Fiuu i teleportacja, lecz jak każdy wie to nie jest już to samo, co widywanie się codziennie, niemal nałogowo, bo wiemy, że bez tej osoby w życiu sami sobie nie damy rady. Zawsze kiedy tylko miałam czas to pomagałam mu w opiece nad smokami. Nadal nie mogę uwierzyć, iż on znajdował czas żeby wysłuchiwać moich wywodów o uczuciach. Najgorsze jest jednak to, że nie wyjaśniłam mu tego jakie uczucia zaczęły się rodzić w moim sercu względem niego samego... A teraz kiedy zaraz ma mnie tu nie być... Nie mam po prostu prawa powiedzieć mu o nich, ponieważ nie chcę żeby musiał się mną przejmować. Nie chcę litości. Będę za nim tęsknić. Będę za nim tęsknić bardziej niż on za mną, ponieważ go kocham...

Ocierając łzy z policzków wyszłam z domu. Dotychczas mieszkaliśmy w magicznym mieście w Rumunii. W każdej wolnej chwili odwiedzałam pobliski las, w którym kryła się tajemnica. Na ogromnej polanie pośród drzew mieścił się największy, sławny na całym świecie Rezerwat Smoków im. Harveya Ridgebita. I co najważniejsze to tam jest całe moje życie. Ja jak i mój najlepszy przyjaciel Charles Weasley mamy to samo zamiłowanie do opieki nad smokami, szczerze to właśnie on zaraził mnie miłością do nich. Gdyby nie to, iż w Durmstrangu mieliśmy prowadzone zajęcia ze smokami, na których poznałam tego rudzielca, to chyba nigdy nie dowiedziałabym się jak cudownymi są pupilami. Tak dobrze widzicie. Dla mnie te smoczątka są jak przyjaciele. Charlie razem z dyrektorem Davidem Tudorem pozwolili mi w zamian za pomoc przy smokach, zatrzymać jednego na własność i zaraz po jego wykluciu nadałam mu imię Minho. Oczywiście, nadal mieszka w stadninie i ja raczej nawet teraz nie będę miała go jak zabrać ze sobą do Anglii, więc spędzi tam całe swoje życie.

Pokręciłam głową zrezygnowana i stanęłam przed owym rezerwatem. Odetchnęłam głęboko i zagłębiłam się między boksy smoków. Nie chciałam do nich wchodzić... Nie mogłam się tak po prostu pożegnać z nimi. Nie rozglądając się, pospiesznie szłam w kierunku dużego namiotu na końcu rezerwatu. Szeleszcząc ciemną tkaniną weszłam do środka. Od razu rzuciła mi się w oczy płomienno-ruda grzywa mojego przyjaciela, jednocześnie będącego moją pierwszą miłością i całym światem, a zaraz obok niego stał David, który od razu na mnie spojrzał.

- Witaj, kochana! - zawołał, podchodząc do mnie szybko.

- Dzień dobry! - podałam mu rękę z szerokim, aczkolwiek smutnym uśmiechem.

- Będzie nam ciebie tu bardzo brakować. - przytulił mnie do siebie delikatnie i poczochrał włosy, na co cicho zachichotałam.

- Mi was też, ogromnie... - powiedziałam cicho.

Razem podeszliśmy do Weasley'a, po czym spojrzałam na mapę leżącą na stole tuż przed nim.

- Znów szukasz miejsca dla Gladys? - spytałam rozbawiona.

- Zgadłaś. - mruknął niemrawo.

- Coś nie tak? - zmarszczyłam brwi.

- Nie. - odparł krótko.

- Charlie? - dotknęłam jego ramienia.

- Nic mi nie jest! - fuknął i dopiero teraz spojrzał mi w oczy. 

Jego były przepełnione bólem. Dlaczego?

- Wybacz mi. - wyszeptałam i postanowiłam wyjść. - Nic tu po mnie. Do widzenia! - zawołałam słabym głosem i odeszłam.

Nie powstrzymywałam już łez. Niemal biegiem dotarłam do bramy. Otarłam mokre policzki rękawem i obejrzałam się po raz ostatni wstecz. Wtedy dosłownie zderzyłam się z klatką piersiową... mojego przyjaciela, mojego Charlie'go.

- Przepraszam, Evie. Po prostu nie chcę cię stracić. - przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie, a ja nie protestowałam, wręcz sama wtuliłam się w niego.

- Nie chcę wyjeżdżać. - powiedziałam szeptem, mocząc mu specjalną ognioodporną kurtkę.

- Wiem, skarbie, wiem. - westchnął cichutko.

Trwaliśmy w swoich objęciach może jakieś kolejne dziesięć minut, tym razem w milczeniu, w swoim towarzystwie nigdy nie czuliśmy się niekomfortowo. Właściwie od razu złapaliśmy dobry kontakt i tak pozostało do... do dziś. W końcu jednak musieliśmy się od siebie odsunąć, ten pierwszy krok wykonałam ja, a bolało tak jakby moje serce rozpadało się na tysiące kawałków.

- Trudno mi będzie tam bez ciebie, Charlie. - posłałam mu słaby uśmiech.

- A mi będzie tu bez ciebie pusto i smutno, Evie. - jeszcze raz mocno mnie przytulił i pogłaskał po włosach. - Ale pamiętaj, że nie rozstajemy się na zawsze. Zanim się obejrzysz, a znów będziemy blisko. - powiedział stanowczo.

- Przecież święta są dopiero... - zmarszczyłam brwi.

- Zobaczysz, dragită. - używał tego słowa pieszczotliwie, kiedy chciał, żebym wiedziała, że jestem dla niego bardzo ważna.

Byłam dla niego ulubienicą, najdroższą przyjaciółką i... i to by było na tyle. Szkoda, iż i ja nie mogę tak powiedzieć...

- Trzymam cię za słowo, prieten. - dla mnie to słowo ma dwa znaczenia.

Zaufany przyjaciel i jednocześnie osoba, którą kocham najbardziej na świecie.

To była nasza ostatnia rozmowa. Następnego dnia byłam już w Londynie... 

Durmstrang podbija HOGWART! (Wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz