10

362 22 0
                                    

Tego poranka wstałam w dziwnie melancholijnym nastroju i długo zastanawiałam się, czy na moje dzisiejsze samopoczucie wpłynęło ostatnie zdanie wypowiedziane przez brata. Prawdą było, że nikt mnie nie znał, a ja po prostu zaczęłam odczuwać zmęczenie spowodowane ciągłą potrzebą kontrolowania swojego zachowania. Tłumienie swojego ironicznego poczucia humoru i pewności siebie momentami naprawdę mnie denerwowało. Może komuś aktorstwo się podoba, ale ma tę fantastyczną możliwość, że gdy po kilku godzinach schodzi ze sceny, może zrzucić maskę i być sobą. Ja nawet we własnym domu nie miałam takiej możliwości i tylko te sporadyczne spotkania z dziadkami pozwalały mi odetchnąć i w końcu nie myśleć o tym, jak mam się zachować. O wiele bardziej pasowałam do klubu motocyklowego niż wyidealizowanej rodziny stworzonej przez rodziców.

Czasami modliłam się, żeby ktoś w końcu odkrył całą tę farsę i przekazał rodzicom. W końcu nie mogą mnie zamknąć na zawsze w domu, a ja mogłabym im dać do wiwatu. Chociaż bardziej prawdopodobne, że po odkryciu mojej czarnej osobowości, najzwyczajniej w świecie, wyrzuciliby mnie z domu, obawiając się, że mogłabym ich w nocy zadźgać. Musieli naprawdę nienawidzić dziadków, że taką opinię sobie o nich wyrobili.

Nawet po wyjściu z domu, pogrążona byłam w myślach i nie zwracałam uwagi na otoczenie, a moje tempo było chyba wolniejsze nawet od ślimaka. Dopiero ryk motocykli wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę i zauważyłam, że obok mnie zatrzymał się Serpe i z cwaniackim uśmiechem czeka aż zwrócę na niego uwagę.

- Wskakuj- poklepał miejsce za sobą.

- Nie, dziękuję- odparłam.- Wolę iść pieszo.

Próbowałam wyminąć chłopaka, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, a następnie uważnie otaksował od góry do dołu.

- O wiele bardziej podobałaś mi się na piątkowej imprezie- podsumował.

Miałam na sobie swoją "zbroję": zaplecione w warkocz włosy, okulary, zwykłe jeansy i workowaty sweter.

- Jak mi przykro- ironizowałam.- Niestety to mój codzienny strój.

Serpe przybrał poważną minę i zapytał:

- Kiedy przestaniesz się ukrywać?

- Dopiero jak rodzice odkryją prawdę i nie będzie takiej potrzeby.

Motocyklista tylko westchnął, zsiadł z maszyny i pewnie posadził mnie na miejscu plecaczka, po czym nachylił się i wyszeptał mi do ucha:

- Mogę ci w tym pomóc, a teraz jedziemy do szkoły.

Wsiadł z powrotem na swoje miejsce i oplótł moje ręce wokół swojego pasa, a następnie szybko włączył się do ruchu. Byłam zbyt zaskoczona, żeby w jakikolwiek sposób zareagować. Na szczęście miałam kilka minut, żeby zastanowić się nad swoim postępowaniem po dotarciu do szkoły.

Kiedy Serpe zaparkował przed szkołą, natychmiast zsiadłam i powiedziałam:

- Dziękuję za tak miłą propozycję, ale nie jestem nią zainteresowana. W związku z tym proszę, żebyś trzymał się ode mnie z daleka.

Nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam w kierunku budynku i starałam się nie zwracać uwagi na zaciekawione spojrzenia uczniów. Byłam tylko ciekawa, kiedy dopadnie mnie Amber i albo zrobi awanturę, albo (co bardziej prawdopodobne) spróbuje mnie ośmieszyć.

Na reakcję siostry nie musiałam długo czekać, bo dopadła mnie w szatni. Oczywiście nie przyszła sama... Musiała zabrać świadków, czyli swoją świtę.

- Co to ma znaczyć?- przyparła mnie do ściany.- Odczep się od Serpe, on jest mój.

- Nie widziałam, żeby miał napisane na czole twoje imię- odpyskowałam.

Byłam tak zmęczona ciągłym udawaniem, że zapomniałam przybrać pozycję sarenki oślepionej przez reflektory samochodu. Chociaż jeden raz nie chciałam zastanawiać się, co pomyślą inni, ani co mogą mi zrobić rodzice.

Amber już zamierzała mnie uderzyć i powiedzieć kilka słów, ale niespodziewanie odwrócił jej uwagę męski śmiech. Szybko spojrzałyśmy w kierunku wejścia i zobaczyłyśmy tam główny obiekt naszej "dyskusji". Dziewczyna natychmiast puściła mnie i przybrała minę niewiniątka, po czym kokieteryjnie zarzuciła blond grzywą (przy okazji uderzając mnie nią w twarz) i seksownym krokiem skierowała się ku swej "miłości".

- Serpe, jak dobrze cię widzieć- uśmiechnęła się do niego zalotnie.

- Wybacz, ale nie interesują mnie żmije- zgasił ją motocyklista.

Dziewczyna aż zapowietrzyła się ze złości, a jej świta z trudem powstrzymywała śmiech. Tupnęła nogą i wymaszerowała z szatni, zabierając ze sobą klony.

- I znowu będę miała przez ciebie problemy- westchnęłam.

- Problemy to moje drugie imię- podszedł do mnie i oparł ramię o ścianę, tuż obok mnie.

Starałam się nie zwracać na niego uwagi, co było niezwykle trudnym zadaniem.

- Po szkole zaczekaj na mnie- uśmiechnął się.

- Nie mam takiego zamiaru- odparłam, starając się pozostać niewzruszoną.

- Wiem, że ciekawość przezwycięży.

Założył opadający mi kosmyk włosów za ucho i z pewnym uśmiechem udał się na lekcje, zostawiając mnie z szybko bijącym sercem.

Arma- Balaur MC #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz