Rozdział 2 ''Korpus Treningowy'' cz.1

89 6 4
                                    

Ponad 2 lata temu wieść o tym tragicznym wydarzeniu rozeszła się po całym terytorium ludzi, Mur Maria upadł, a Shingashina została całkowicie opanowana przez tytanów. Centralny rząd zdecydował się porzucić terytorium na zewnątrz muru Rose. Straciliśmy nie tylko pola uprawne przez co zaczęło brakować pożywienia, ponieśliśmy tez ogromne straty w ludziach, tylko nielicznym udało się uciec, jednak niewątpliwie tamte wydarzenie musiały odbić się na ich psychice. Ci którzy ocaleli zostali wysłani na rolę by zwiększyć zapas jedzenia, mimo to wciąż było go za mało. W roku 846 rząd pod pretekstem odbicia Muru Maria, wysłał sporą ilość ludności na pole walki. Było ich ćwierć miliona, to 20% całej populacji. Przeżyło mniej niż 200 osób, a ich poświęcenie poszło na marne. Zginęło wielu moich towarzyszy i cześć mojej rodziny, co dzień płakałam lecz to jeszcze bardziej determinowało mnie w drodze do mojego celu. Levi nauczył mnie jak posługiwać się sprzętem, jak być szybszą i zwinniejszą oraz jak obracać się wokół własnej osi, teraz tylko ja i mój wuj potrafiliśmy to zrobić. Mój Ojciec nauczył mnie walki wręcz, zawsze powtarzał że najgorszym potworem jest człowiek i że powinnam o tym pamiętać.

Skończyłam 12 lat, nieco urosłam i stałam się silniejsza. Już w tym wieku czułam, że mogę wiele zrobić. Mimo mojego trudnego dzieciństwa, wychowywania się pośród żołnierzy i moich umiejętności 3 leni trening wojskowy był niezbędny, nie mogłam go ominąć.

W końcu nadszedł ten pamiętny dzień, stanęłam wśród kilkudziesięciu innych kadetów, wszyscy byliśmy młodzi, a nasze cele różniły się od siebie.

-Od teraz oficjalnie należycie do jednostki treningowej numer 104! Na wsze nieszczęście Ja Keith Shardis będę waszym przełożonym!- wysoki mężczyzna wykrzyczał te słowa tak głośno, że słyszałam je wyraźnie nawet z większej odległości.- Nie jestem tutaj by was ciepło przywitać! Wszyscy jesteście teraz jak bydło; Pokarm dla Tytanów. Nie... jesteście nawet gorsi!- akurat, pomyślałam. Jeszcze nie wie na co mnie stać, żadne z jego słów nie przestraszyło mnie i wciąż stałam nieruchomo, nie pokazywałam żadnych emocji zupełnie tak jak nauczył mnie Levi, wśród innych widziałam jednak nutę przerażenia.-Spędzimy trzy lata na wspólnym treningu. Nauczę was jak walczyć z tytanami! Zastanówcie się czy kiedy po tych 3 latach spotkacie tytana nadal będziecie dla niego przekąską!?- prędzej to oni będą moją, jego słowa co raz bardziej na mnie wpływały.- Może staniecie się tarczami chroniąc naszego króla?!- Żandarmeria, największe tchórze jakich poznałam w dodatku nie doceniali wysiłków Erwina i całej reszty zwiadowców, nie po to tu jestem.- Czy też może staniecie się tymi, którzy zgładzą tytanów!? WSZYSTKO W WASZYCH RĘKACH!!!- Nie martw się Panie Shardis, już za 3 lata będę mogła ochronić wszystkich, których kocham i dzięki mnie poniesiecie jak najmniejsze straty. Cały czas pamiętałam ilu z nas poświeciło się by ratować ludzkie życie, teraz moja kolej. Pokażę na co mnie stać, nie zawiodę Leviego i Miche'a, razem odzyskamy Mur Maria i zapewnię wam wszystkim godną przyszłość. Postawiłam dziś kolejny krok w drodze do mojego celu i byłam z tego powodu niebywale dumna, a jednocześnie przerażona ponieważ byłam świadoma z jakim ryzykiem się to wiąże.

-Hej ty tam!- krzyknął mężczyzna i skierował wzrok w stronę niskiego blondyna, na co ten zasalutował- Kim, u licha jesteś!?- podszedł do chłopaka i stanął obok patrząc na niego z góry, ja przyglądałam się temu zdarzeniu z bezpiecznej odległości, tutaj nie miałam żadnych przywilejów.

-Armin Alert z dzielnicy Shingashina!- krzyknął blondyn i zasalutował. Skoro jest z Shingashiny to znaczy, że był w samym centrum tych traumatycznych wydarzeń.

-Rodzice naprawdę nadali ci tak kretyńskie imię?!- krzyknął chłopcu prosto w twarz.

-Nie, to dziadek!- odpowiedział Armin, a jego głos brzmiał tak niewinnie.

Attack On Titan ,,A Gdyby Tak..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz