Rozdział 11 ''W obliczu zagrożenia''

42 2 7
                                    


*****************************

-Czy ty w ogóle grasz na poważnie? Spójrz, znowu wygrałem.- powiedział otyły mężczyzna, wykonując kolejny ruch.- Mimo, że gramy ze sobą każdego miesiąca, w ogóle się nie poprawiasz... Pixisie.

-Nadal sporo mi do Pana brakuje, Lordzie Barcie.- odpowiedział skromnie dowódca.

-I mówi to człowiek odpowiedzialny za wszystkie południowe dzielnice!?- zaśmiał się szlachcić popijając wino, zajadając przy tym przekąski, cały czas donoszone przez służbę.- Jak osoba z inteligencją i umiejętnościami na takim poziomie chce pokonać tytanów?

-Dowódco Pixisie! Złe wieści!- nagle jeden z członków korpusu stacjonarnego wbiegł do sali, przerywając rozgrywkę.

-Co ma oznaczać to wtargnięcie!?- oburzył się Lord.

-W Troście pojawił się kolos! Brama została przerwana!- kontynuował, nie zwracając uwagi na poruszenie wśród zebranego tłumu. Wtedy Bard ze strachu wypuścił z rak swój kieliszek z winem, który roztrzaskał się o podłogę.

-Mmmmm przedni trunek.- stwierdził Pixis zabierając całą butelkę z owym winem.- To będzie dla mnie zaszczyt wziąć go ze sobą na pole bitwy.- Wstał od stołu, ignorując swojego towarzysza od gry w szachy.

-Pixisie! Pixis głuchy jesteś!?- krzyczał lord, doganiając dowódcę.- Nie możesz mnie opuścić!- wrzasnął przestraszony łapiąc go za rękaw od kurtki.- Zbierz swoich ludzi i brońcie moje włości! To twój pieprzony obowiązek!

-Lordzie Barcie.- Pixis spokojnie odwrócił się w stronę, grubego mężczyzny.- Właśnie w tej chwili moi żołnierze stawiają na szali swoje życie w obronie Trostu.

-Dowódco, przygotuję konie.- stwierdziła Anka ignorując lorda. Dott kiwnął głową na potwierdzenie.

-Gdy my sobie tutaj spokojnie rozmawiamy, prawdopodobnie wielu z nich jest pożeranych.- kontynuował Pixis.

-Ich życia nic nie znaczą! Niech zdychają.- stwierdził samolubny Bard.- W jaki sposób chcesz wygrać na polu bitwy skoro nawet nie potrafisz pokonać mnie w szachy?

-Bez obaw panie.- stwierdził Gustav.-Walcząc na polu bitwy przeciwko tytanom, komandor nie będzie musiał dawać im forów.

-Przestań.- szepnął Pixis do swojego podwładnego.- Lordzie Barcie, proszę się nie obwiniać i spędzić ten dzień jak każdy inny.- stwierdził i ponownie ruszył przed siebie.

-Stój Pixisie! Pixis!- krzyczał spanikowany lord, wciąż będąc ignorowanym.- Wracaj tutaj! PIXIS!

**************************

-Podzielcie się na drużyny tak jak na treningu! Będziecie pod dowództwem oddziałów Stacjonarnych!- usłyszałam polecenie stojąc na wielkim placu, znajdującym się obok kwatery głównej.- Do waszych obowiązków będzie należało dostarczanie zaopatrzenia, przekazywanie informacji, oraz likwidacja napotkanych wrogów!- Wszystkie rozkazy wydawał nam komandor Kitts Wellman. Nigdy go nie lubiłam, uważał się za nie wiadomo kogo, a był o wiele bardziej tchórzliwy niż my.- Przednia straż będzie składała się z jednostek przechwytujących oddziałów stacjonarnych! Druga linię utworzą drużyny kadetów, zapewniając zaopatrzenie i przeprowadzając kontrataki! W skład tylnej straży wejdą elitarne jednostki oddziałów stacjonarnych! Z naszych informacji wynika, że wróg pokonał już nasze oddziały szybkiego reagowania!- po tych słowach usłyszałam szepty wśród kadetów, zobaczyłam też przerażoną minę Jeana i Dazza, który wyglądał jakby miał się zaraz popłakać.

-Zewnętrzna brama została zniszczona, co pozwoliło tytanom przedrzeć się do miasta! To oznacza, że w każdej chwili może pojawić się opancerzony i zniszczyć wewnętrzną bramę!

Attack On Titan ,,A Gdyby Tak..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz