Od rozpoczęcia naszego treningu minęły już dwa lata, wiele się przez ten czas zmieniło, w tym Ja i moje relacje z niektórymi osobami. Nie było dnia, żebym wraz z Mikasą nie ćwiczyła swojej tężyzny fizycznej, moje ciało nabrało przez to bardziej kobiecych i zaokrąglonych kształtów, wciąż będąc przy tym bardzo szczupłą. Moja kondycja również znacznie się poprawiła. Zaczęłam też... krwawić, na początku spanikowałam i bardzo się wystraszyłam. Z pomocą przyszła mi Ymir, która wszystko mi wytłumaczyła i pomogła w tej dziwnej dla mnie sytuacji.
Chłopcy również się zmienili, znacznie urośli przez co czułam się jeszcze mniejsza, ponieważ mój wzrost praktycznie się nie zmienił, mierzyłam tylko 150cm. Wciąż cieszyłam się zainteresowaniem płci przeciwnej, nawet bardziej niż na początku szkolenia, co niemiłosiernie mnie irytowało.
Dziś czekało na nas kolejne, według dowódcy bardzo ważne ćwiczenie. Nasz 104 oddział treningowy został podzielony na dwie grupy. Mieliśmy w określonych czasie udać się do wyznaczonego celu, wrócić, a także sporządzić notatki o postępach. W jedna stronę było to około 40 kilometrów.
Marco został przywódca naszej grupy, a Armin sekretarzem sporządzającym notatki. W drugiej grupie role te pełnili odpowiednio Thomas i Mikasa. Obie drużyny wyruszyły w tym samym czasie kierując się w stronę ogromnego lasu. Po dotarciu do celu mieliśmy wrócić z powrotem drogą drugiego oddziału.
Celem ćwiczenia było zbadanie czujności kadetów w przypadku braku kryzysu.
-Proste kurwa jak drut! Co poniektórym może się wydawać, że nawet takie pieprzone tchórze jak wy bez problemu zaliczą ten test. Jednak nic bardziej mylnego! Bez względu na sytuacje musicie być gotowi do walki! Nawet podczas pokoju żołnierz nigdy nie zapomina swojej roli! Nie ulegnijcie usypiającej nudzie, trzymajcie ręce i nogi w gotowości! Podczas tego treningu każdy walczy sam ze sobą! Nie zapominajcie o tym!- dokładnie te słowa usłyszałam tuż przed rozpoczęciem ćwiczenia. Masz racje Keith, żołnierz nigdy nie może zapomnieć kim jest... Ojciec zawsze mi to powtarzał.
-Musimy jechać aż tak wolno?- zapytał Marco. Przez ten cały czas zdążyłam się z nim zaprzyjaźnić. Był naprawdę dobrym człowiekiem, za dobrym by móc w przyszłości zabić kogokolwiek.
-Zgadza się.- odpowiedziała Christa. W ciszy przysłuchiwałam się ich rozmowie, podążając tuż za naszym liderem i podziwiając widoki.
-A który kretyn śpieszyłby się w takiej sytuacji. Cieszmy się spokojną podróżą.- parsknął Jean. Jak zwykle zakłócasz mój spokój Kirschtein. Mimo wszystko zdążyłam go polubić, nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż mnie denerwował.
-I później padniesz ze znużenia! Jean... w takim razie ja pojadę przodem.- odburknął Eren. Boże... znów się zaczyna. On też stał się jednym z moich najlepszych przyjaciół.
-Zaczekaj Eren!- Armin próbował go zatrzymać kiedy ten pośpieszył swojego konia.
-Musimy utrzymać formację!- nasz lider również próbował przemówić mu do rozsądku.
-Eren! Teraz to Marco wydaje polecenia...- postanowiłam się wtrącić, obaj chłopcy spojrzeli na mnie, po czym chłopak spowolnił swojego konia. Marco uśmiechnął się w geście podziękowania.
-I co teraz Jean?- przywódca naszej grupy zwrócił się do swojego przyjaciela.
-Mam to gdzieś! Ta głupia misja nie przybliży mnie do Żandarmerii.- Wkurzał mnie za każdym razem jak o nich wspominał.
-Mylisz się Jean...- odpowiedziałam, a on od razu zmienił wyraz twarzy.
-Proszę... tylko się nie kłóćcie, kontynuujmy wykonywanie ćwiczenia.- Marco przerwał mi zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej.
-To nie ma sensu...- szepnął Jean.
-Moglibyście trochę przyśpieszyć?- powiedział Eren.
-Za grosz w tobie cierpliwości Jeger.- odparł Jean. Czasem naprawdę mam was dość. Pomyślałam
-A ty ciągle narzekasz Kirschtein!- kątem oka zauważyłam te dwa zadziorne spojrzenia.
-Mogę sobie narzekać do woli!- po tych słowach postanowiłam ich uspokoić.
-Przestańcie natychmiast!- Nie ma tu Mikasy, muszę radzić sobie sama żeby z nimi nie zwariować.
-Wybacz... Ava.- Jean spuścił wzrok.
-Ja również przepraszam.- dodał Eren i wrócił na swoją pozycję.
-Szkoda, że nie da się przyśpieszyć upływu czasu...- mruknął Connie.
-Po co chcesz go przyśpieszać Connie. Takie konne przejażdżki są według mnie bardzo miłe i odprężające.- odpowiedziałam.
-Lubisz jeździć konno?- zobaczyłam na jego twarzy chytry uśmieszek.
-Owszem?- nie wiedziałam co ma na celu to pytanie.
-Jeanowi się spodoba.- burknął Connie i zaczął śmiać się pod nosem, patrząc na blondyna.
-Zamknij się kretynie!- krzyknął Jean i lekko się zarumienił, wtedy również Eren i Sasha przestali ukrywać swoje rozbawienie. Ja za to byłam nieco zdegustowana, a Marco spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem. Ja chyba jestem w jakimś przedszkolu.
-Przestańcie...- powiedziała Christa, swoim cichym niewinnym głosem.
-Racja, wciąż daleka droga przed nami.- Sasha zgodziła się z nią.
-Ugh... Irytujące ćwiczenie.- Jean nadal markotał coś pod nosem.
**************************************
-Jeśli to prawda możemy nie dotrzeć przed zmrokiem.- powiedział Thomas znajdujący się w drugiej grupie.
-Może powinniśmy nieco zboczyć na wschód?- zapytała Mikasa, będąca odpowiedzialna za zdawanie raportu.
-Tamten teren jest za bardzo zacieniony.- stwierdził lider. Dziewczyna była wpatrzona w mapę kiedy ten popijał wodę.
Bertholdt, Annie i Reiner w tym czasie dawali ją spragnionym koniom. Wtedy brunetka usłyszała odgłos ptasich skrzydeł i odwróciła się w jego stronę jakby była wystraszona. W każdej sytuacji zachowywała czujność.
-Coś nie tak, Mikasa?- spytał Wagner.
-Nie... Zdawało mi się.- odparła rozglądając się dookoła.
***********************************
CZYTASZ
Attack On Titan ,,A Gdyby Tak..."
AdventureJean x OC Connie x Sasha Ymir x Christa Levi x Erwin Annie x Armin A gdyby tak zmieć bieg wydarzeń? Gdyby losy wszystkich bohaterów potoczyły się nieco inaczej za sprawą kogoś wyjątkowego? Co by było gdyby w tym świecie pojawiła się pewna dziewczy...