Rozdział. 17 miłość rośnie wokół nas

159 11 9
                                    

Budzę się rano wtulona w mężczyznę. Sięgam po telefon. Jest po siódmej dziesięć. Wzdycham i odwracam się w stronę partnera. Na szczęście przed pójściem spać zasłoniliśmy okna, nienawidzę jak z samego rana razi mnie słońce, chociaż uwielbiam poranki ale niestety to jedyna irytująca rzecz w tym. Po piątej ogarnęliśmy się i poszliśmy spać. W końcu kochaliśmy się z miłości, a nie z przymusu mojego. Robiliśmy to w łóżku, a na koniec pod prysznicem. W końcu przełamałam się do jego osoby i to że nie jest złą osobą ale i też zagubioną. Czuję że będzie dbać o mnie jak najlepiej. Alex kładzie się na plecy. Odrazu wpada mi na myśl żeby położyć się na nim. Podnoszę kołdrę i kładę się.

- Wylie. - Budzi się. - Zauważyłem że jesteś bardzo przylepna. - Mówi zaspanym głosem. Otulając mnie rękoma i całując w czoło. 

- Niestety tak. - Chichoczę i ziewam wygodnie się układając. - Na którą jest śniadanie?

- O jedenastej. - Nie otwiera oczy. Wiem że jest zaspany i odpowiada mi na te pytania z dobrej woli. - Która godzina?

- Po siódmej. - Podnoszę się i patrzę na jego zaspaną twarz. Powoli otwiera oczy i dotyka mojego policzka. - Masz ochotę na jeszcze jeden numerek? - Mężczyzna śmieje się i głaszcze moje włosy. 

- Obolały jestem i chce trochę pospać. Tobie też przyda się cztery godziny snu. - Głową opada na poduszkę i wzdycha. W sumie ma rację. Kładę głowę na jego klatce.

- Stary jesteś. - Dogryzam całując pierś.

- Jak będziesz w moim wieku to pogadamy. 

***

Wstaliśmy kilka minut po jedenastej i zeszliśmy na śniadanie. Postanowiłam się nie stroić. W głębi duszy boje się że spotkam tych gości. Myślę co dziś będziemy robić. Mam ochotę spacer po mieście ale muszę liczyć się z tym że on może mieć spotkanie. Sięgam po nóż i przekrawam świeżego croissanta na pół i smaruję nutellą. 

- Twoja herbata. - Podaję mi i siada na przeciwko z filiżanką kawy. - Zaraz po śniadaniu mam spotkanie. Dawno mnie nie było w tym hotelu. Potrzebuje wiedzieć ile osób zatrudniono, dochody, ilu zatrudniono czy zwolniono. Będę po obiedzie. 

- Rozumiem. - Przełykam kawałek pieczywa i popijam herbatą. Mało słodka ale ważne że jest cytryna. - Przecież to twoja praca. 

- Ale później będę cały twój. Masz ochotę gdzieś wyjść? - Dotyka mojej dłoni. Na jego dotyk odrazu się prostuję. 

- Jasne, poszukam ciekawego miejsca i tam pójdziemy. - Biorę do ręki drugą połowę francuskiego pieczywa i smaruję tym samym. - Powiesz mi coś więcej o tym klubie? 

- Jak zakładałem tutaj hotel, zgłosił się do mnie dawny przyjaciel. - Dopija kawę i opada na oparcie. - Że ma pomysł jak bardziej rozkręcić ten hotel. Zgodziłem się, byłem wtedy jeszcze młody, a to był trzeci hotel. Była tylko jedna zasada że nie będzie to obskurne i obrzydliwe miejsce tylko klub dla bogatszych ludzi. Jak narazie się tego trzyma ale muszę go sprawdzić czy napewno. 

- Ufasz mu? - Marszczę brwi. Mężczyzna wzrusza ramionami i zerka w bok.

- Jest też zastępcą kierownika, a ten ma dobre o nim zdanie i nie było skarg o ten klub. 

- Dużo masz hoteli? - Dopijam herbatę i zjadam na końcu cytrynę. 

- W każdym kraju w Europie i teraz w Newy Yorku zastawiam. Myśle nad Australią.

Wylie // A.Turner Cz.1 ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz