Rozdział 3. W czym mogę pomóc?

310 13 12
                                    

Biorę głęboki wdech i wychodzę z łazienki. Za godzinę musimy być na sali i chodzić z tacami. W ciągu dalszym układam plan jak zaciągnąć jakiegokolwiek gościa do łóżka za te kilka dolarów żebym pomogła spać spokojnie że w następnym miesiącu nie odetną mi prąd, porażka. Czemu akurat na mnie to spadło. 

- Co sądzisz? - Pytam przyjaciółki. Jestem jej wielce wdzięczna za pożyczenie ołówkowej, dość krótkiej spódniczki. Dziewczyna odwraca wzrok na mnie jednocześnie wyjmując koszulę z szafy. - Oddam ci jak wróćmy, upiorę bo znając życie czymś zaleje.

- Na spokojnie. - Macha ręką i znów patrzy na idealnie wyprasowaną koszulę, a po chwili odwiesza. - Nawet tak myśle ci czy jej nie oddać bo leży na tobie idealnie.

- Lauren, nie mogę! To nawet nie mój styl, dziś jest wyjątek. - Rozkładam ręce i marszczę brwi. Czasem zapominam że jesteśmy na innym poziomie materialnym. - Myślisz że mój plan w ogóle wypali?

- Jasne, jak tylko spojrzą na twój tyłek odrazu będą cię zaczepiać. - Wzrusza ramionami i zaczyna się ubierać. Chciałbym wiedzieć jak to jest ubierać koszulę wartą tyle co moja wypłata. Zazdroszczę jej tej pełnej rodziny, ojca rządzącego kilkoma firmami i matkę, która jest pisarką. - Jakbym ja była facetem już bym cię brała.

- Taaa. - Na jej słowa wywracam oczami i śmieję się. - Stresuję się i to bardzo, jeśli jakiś gruby obleśny typ się trafi?

- To będzie kurweskie co powiem ale myśl wtedy o kasie. Pamiętaj że robisz to dla dobra twojego i mamy, a nie dlatego że chcesz nowy telefon. - Prawda. Blondynka po chwili podchodzi do mnie i przytula. - Wylie, wiesz że traktuje cię jak siostrę i chciałabym ci jakoś pomóc ale nie wiem jak. 

- Sama muszę się z tym zmierzyć. - Podnoszę dłoń i zerkam na zegarek na ręku. - Zbierajmy się, musimy ogarnąć jeszcze jaki mamy układ.


Bankiet się rozpoczął. Ja z Lauren się rozdzieliłyśmy, ona nosi kieliszki, ja jedzenie. Obserwuje każdego mężczyznę w eleganckim garniturze. Spotkanie dużej firmy, o której ja zawsze nie miałam pojęcia. 

Chodzę pomiędzy nimi. Męskie perfumy drażnią mój nos ale próbuje nie kichać. Po chwili zauważam wysokiego, młodego blondyna. Stoi sam, więc jest okazja. Szybko się poprawiam, szczególnie bluzkę i pewnym krokiem podchodzę.

- Hey, witam. - Mówię z uśmiechem na twarzy. Jego wzrok, ciemne oczy spadają na mnie. - Może skosztujesz czegoś?

- Dziękuje, jak narazie nie jestem głodny. - Odwzajemnia gest i znowu wraca do patrzenia w ekran telefonu. Zdezorientowana nie wiem co robić.

- Rozumiem ale... - Dłonią muskam jego dłoń. Mężczyzna wygląda na zdziwionego. - Może co innego.

- Laska, nie tu szukasz. - Przez chwilę jeszcze patrzy na mnie z pogardą i odchodzi. Wzdycham z myśląc że nie da skargi do mojego szefa. 

- Jak Ci idzie? - W tym samym momencie obok mnie pojawia się przyjaciółka, czuje jej dłoń na ramieniu. 

- Tragicznie, myślałam że pójdzie lepiej. - Mówię zmarnowana i odkładam tace na stolik, opadając na ścianę. - Chyba oni są za porządni by się przespać z obcą laską.

- Nie przesadzaj, tamten wyglądał na wiecznego prawiczka. Noc jeszcze młoda, znajdziesz kogoś. - Całuje mnie w policzek. - Powodzenia, zrób przerwę, a ja dalej lecę. Już niektórzy mnie namawiają żebym się z nimi napiła.

- Baw się dobrze. - Uśmiecham się i po chwili dziewczyna znika na sali. Biorę głęboki wdech i odwracam wzrok na mężczyzn. Zero kobiet tylko oni, ubrani elegancko z drogą biżuterią na rękach. Obserwując ich tak czuję czyjś wzrok na sobie szybko odwracam na drugi bok i zauważam wpatrzonego we faceta, nie powiem przystojny. Zgrabna sylwetka, trochę starszy, włosy ułożone na żel z opadającym na czoło loczkiem. Odruchowo uśmiecham się, a on to odwzajemnia. Pogram z nim, zabieram tackę i wpadam w tłum. 

Zastanawiam się czy będzie za mną podążał czy tylko się na mnie zawiesił. Ciężko mi się skupić, czuję jedynie jak czasem ktoś zabiera jedzenie i odchodzi. Jeśli uda mi się to będę mieć farta, pieprzonego farta. Myśląc o tym zagryzam dolną wargę, aż wpadam na kogoś. 

Odrazu budzę się z myśli. Jednak gra się sprawdziła to on, już miałam ochotę krzyknąć ale nie wypada.

- W czym mogę pomóc? - Pytam pierwsza. 

- A może to ja w czym mogę pomóc? - Podnosi jedną brew. Nie wiem co odpowiedzieć jego uroda mnie jakoś onieśmiela. - Alex jestem. - Podaję mi dłoń.

- Wylie, miło mi. - Bierze moją dłoń i delikatnie całuje. Patrzę na to wszystko z niedowierzaniem. 

- Piękne imię, Wylie. - Uśmiecha się. - Więc w czym mogę pomóc? - Rozglądam się na boki i przybliżam.

- Piękne imię ale i też ciało. - Szepcze mu do ucha, chichocząc. - Tylko jest cena.

- Może o tym pogadamy u mnie, pokój pięćdziesiąt osiem, północ. Przepiękna kobieto. - Całuje płatek mojego ucha i odchodzi w stronę podajże znajomych albo współpracowników. Pokój pięćdziesiąt osiem o północy. 

Wylie // A.Turner Cz.1 ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz