Rozdział 20. Przemyślenia końcowe.

109 8 1
                                    

Po kilku minutach wchodzi dziewczyna z kawałkiem pizzy na talerzu. Stawia na biurku i patrzy w okno. Napewno tak samo jak ja nie może uwierzyć co się przed chwilą stało. Od kiedy przyjechałam, do dziewczyny miałam atak płaczu. Na szczęście w domu była z chłopakiem, który teraz głaszcze mnie po plecach i pociesza. Nie mogę uwierzyć co się stało. Dlaczego akurat mnie to spotkało. Przecież już wszystko miało być dobrze. 

- Kurde, przecież to niemożliwe. - Odzywa się Lauren. - Nie zorientowałaś się że on... może podobny albo co innego? - Unosi dłonie i główkuje. 

-Nie. - Składam dłonie w piątkę i kładę łokcie na kolana. - Mama od zawsze mnie zapewniała że ojciec nie żyję. Wierzyłam jej. 

- A ta historia? Że miał mieć córkę ale jego psychiczna partnerka nie dawała szans na przyszłość. - Dodaje spokojnie Gavin. Kurde, mogłam zrobić ten test. Dlaczego, ja jestem tak głupia. 

- Bo nie ja mam tylko na imię. Z Lauren w liceum chodziliśmy do klasy z dziewczyną o takim samym imieniu, więc. 

- Kiedy ten wypadek miał miejsce? - Dziewczyna patrzy na mnie jakby wpadła na jakiś pomysł.

- Nie wiem, napewno przed moi urodzeniem. Moja mama była wtedy w ciąży. - Dziewczyna bierze laptopa i czegoś szuka. - Przecież moja mama od zawsze miała coś z głową.

- Co masz na myśli? - Marszczy brwi. - Mogłem nie pytać. To twoja sprawa.

- Od najmłodszych lat wymierzała mi najgorsze kary za byle co. Nie raz oberwałam kablem. - Na samą myśl o wspomnieniach czuję ten ból. Były to najgorsze lata. - Ona potrafiła robić to na trzeźwo. Mówiła że to ja będę ich utrzymywać. Czułam że jestem coś winna ale nie wiedziałam. 

- Wylie, nie jesteś niczemu winna. - Chłopak obejmuję mnie ramieniem. Wiem że to tylko troska i Lauren nie będzie mieć nic przeciwko. - Twoja mama powinna się leczyć i tyle.

- " Dwudziestoletni chłopak ledwo wydostał się z płonącego samochodu. Przyczyny nie są znane." - Czyta dziewczyna. Odrazu się prostuję i chce wiedzieć więcej. - Wynika z tego że Alex powiedział że to nieszczęśliwy wypadek i że zapomniał o kontroli pojazdu. Czyli wychodzi na to...

- Że bronił matki. - Kończę za nią. 

- Nie chce nic wnioskować ale jeśli nie ciąża to by łatwiej się im rozstali i nigdy więcej nie spotkali. 

- Ale on sam mówił że był w niej zakochany po uszy!

- Wylie, chciałabyś być z tak psychiczną osobą? Nie raz mi opowiadałaś co twoja matka była zdolna. - Mówi ostrzejszym tonem dziewczyna. Widać że się przejęła. W tej samej chwili dostaję setnego smsa od mężczyzny. - Wiesz że będziesz musiała z nimi pogadać?

- Zrobię to jutro jak oni i ja ochłonę. Muszę jakiś plan wymyślić bo nie chce mieszkać z nimi. 

- Jeśli chcesz możesz u mnie dopóki coś nie znajdziesz. 

- Dzięki ale nie o to tu chodzi. Muszę iść w moje plany ale jakoś bez jego pomocy. - Ciężko wzdycham i wycieram oczy. Nagle mój świat wywraca się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Kilka godzin temu miałam narzeczonego i cieszyliśmy się z dziecka. Kurwa, nie mogę w to uwierzyć.

- A co zrobisz z dzieckiem? - Odruchowo łapię się za brzuch. Na samą myśl zaczynają lecieć łzy. 

- Muszę usunąć. Po prostu wiem że urodzi się z jakąś wadą i nie chce żeby jeszcze ono cierpiało za moje błędy. - W tej samej chwili zauważam łzy u dziewczyny, która szybko je wyciera. - Co jest Lauren?

Wylie // A.Turner Cz.1 ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz