Rozdział 2. Podziwiam Cię

366 15 3
                                    

Przeczesuje włosy parząc w lusterko. Jest ułamane w rogu i trochę zakurzone. Jedynie umalowane rzęsy i tani korektor pod oczy. Codziennie budzę się w przekonaniu że to wszystko jest iluzją. Rzuciłam ostatnią klasę by pomagać matce i jakoś przeżyć miesiąc nie prosząc nikogo o kasę.

Wchodzę do pokoju i zabieram torbę z łóżka. Może ten dwudniowy wyjazd mi pomoże, trochę zarobić. Bo jak to nie raz słyszałam jestem piękna i młoda. 

- Naprawdę masz siłę tam jechać i obsługiwać tych mężczyzn? - Pyta matka stając w drzwiach. 

- Musimy mieć pieniądze na spłatę mieszkania i na jedzenie. - Wywracam oczami. Kocham ją ale przeraża mnie ta jej nienawiść do mojej pracy jako kelnerki i to że muszę obsługiwać mężczyzn. Tak myślę że mój ojciec, którego nigdy nie poznałam przyczynił się do tego.

- Mogłaś skończyć szkołę i pracować gdzieś indziej. 

- A w tym czasie byśmy żyli pod mostem. - Omijam ją z rzeczami i stawiam przy szafie z butami. - Jesteś na zwolnieniu, a Lauren mówiła że można na tym bankiecie dobrze zarobić.

- No tak! Buce się nażrą, tam będą tacy jak twój ojciec był.

- Mamo, ja go nawet nie znałam. - Kucam jednocześnie sznurując buty. Od kiedy jest na zwolnieniu lekarskim jest nie do wytrzymania. - A szkoda...

- Szkoda? Nawet nie wiesz jaki to był dupek, jedynie to kariera się liczyła, a rodzine miał w dupie!! Ja nawet już zapomniałam jak miał na imię.

- Dobrze mami, proszę cię uspokój się. - Podnoszę się i obejmuje rodzicielkę. - Uważaj na siebie, jakby coś się stało dzwoń albo idź do któreś sąsiadki, narazie.

- Uważaj na siebie, kocham cię Wylie. 

Zabieram bagaż i schodzę na dół, otwieram bramę i podchodzę do auta przyjaciółki, która stoi przed drzwiami kierowcy dopalając papierosa. 

- Stara cię puściła? - Rzuca na powitanie. 

- Taaa ktoś musi zarabiać jak ona jest całe dnie w domu. - Otwieram bagażnik i wkładam to co potrzeba obok miliona bagaży blondynki. - Na ile ty tam jedziesz?!

- Wie że będą tam sami facecie? - Uśmiecha się i zauważam spod czarnych okularów jak podnosi brew. 

- Mam dosyć tego tematu. - Otwieramy drzwi i wsiadamy. - Dobrze że nie wie co chce zrobić bo wtedy... - Pokazuje ten słynny gest wybuchu głowy i zapinam pasy.

- Wylie rozumiem twoją sytuacje ale myślisz że to będzie konieczne? 

- Będzie, to tylko jeden facet i koniec. Dobrze że mam za sobą swój pierwszy raz. 

- A jak trafi ci się jakieś ciacho? - Kładzie dłonie na kierownicy i uśmiecha się.

- To będę szczęśliwa, dobra jedź mam ochotę chociaż na chwilę wyrwać się z tego obrzydliwego miejsca. - Opadam na fotel, zamykając oczy.

- Podziwiam cię. - Jedynie na jej słowa prycham wzruszając ramionami. 

Wylie // A.Turner Cz.1 ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz