Obudziłam się dobrze po dziesiątej. Nie czułam się, jakbym przespała przeszło dziesięć godzin, bo pod powiekami wciąż miałam uczucie, jakby znajdował się tam piasek. Do tego straszliwie bolała mnie głowa. Miałam kaca? Z pewnością nie, bo poprzedniego dnia nie wzięłam do ust alkoholu, jednak samopoczucie miałam równie kiepskie. Wstałam z kanapy w salonie Caleba, zbyt gwałtownie, bo nagle pociemniało mi przed oczami. Mimo to jakoś udało mi się dojść do sporej łazienki wyłożonej turkusowymi kafelkami. Odszukałam półkę z czystymi ręcznikami, wzięłam jeden do ręki i położyłam obok prysznica. Następnie weszłam do kabiny, a ulga, jaką poczułam po puszczeniu ciepłej wody, nie dała się opisać słowami. Powoli schodziło ze mnie wczorajsze napięcie wraz z wodą ściekającą z mojego nagiego ciała.
Przymknęłam powieki. Wolałam nie odtwarzać zdarzeń ze wczoraj, a jednak mój mózg robił to za mnie. Przywołał to, jak ubierałam się na randkę z Aleksem, szykując się na to, aż wreszcie wyznam mu miłość, jego długie spóźnienie i telefon pana O'Malley odnośnie wypadku. Wreszcie przed oczami ujrzałam swoją wędrówkę do szpitala, czekanie na wyniki badań i na to, aż Alex wreszcie się obudzi, bym mogła z nim porozmawiać i upewnić się, że wcale go nie straciłam. Tak jak się obawiałam, w nocy dręczyły mnie koszmary, gdzie wchodziłam do szpitalnej sali i widziałam Aleksa z bladą jak śnieg skórą i sinymi ustami i krzyczałam, błagając, by mnie nie zostawiał. Ale on nie słuchał. We śnie odszedł na zawsze, tak samo jak mój tata, przez co nie raz w środku nocy budziłam się z mokrymi od łez policzkami i bolącym od krzyku gardłem.
Pokręciłam głową, próbując odgonić obraz zbyt spokojnej twarzy Aleksa ze snu. On żyje, kretynko. Ż y j e .
Ile razy będę musiała sobie o tym przypominać?
Wyszłam spod prysznica i zarzuciłam na siebie szlafrok Cala, który pachniał proszkiem do prania, więc musiał być świeży. Wyszłam z łazienki i niemal od razu poczułam zapach smażonych jajek.
— Nie wierzę — powiedziałam, unosząc szeroko brwi i opierając się o framugę. — Caleb Miller gotuje.
— Od razu gotuje... Wbicie jajek na patelnię nie jest takie znowu trudne, więc chyba tego nie sknocę.
— Obyś nie sknocił, bo przyznam szczerze, że trochę już burczy mi w brzuchu.
— No wreszcie! Przecież wczoraj jadłaś tyle co nic. Siadaj, zaraz będzie gotowe.
— Może dałbyś mi najpierw jakieś czyste ciuchy?
— Ach, jasne. — Wyłączył gaz i wyłożył jajecznicę na talerz. — Zaraz ci coś przyniosę.
Kilka minut później oboje siedzieliśmy przy stole, Caleb w jeansowych spodniach i za dużej koszulce z logiem jakiegoś mało znanego zespołu, a ja w białym podkoszulku, który wpuściłam w dresowe spodnie brata — najmniejsze, jakie udało mu się znaleźć. Jedliśmy w ciszy. Ja błądziłam w myślach, które raz po raz wracały do jednej i tej samej osoby — do Aleksa. Nie mogłam przestać odczuwać tego dziwnego uczucia w sercu. Miałam wrażenie, jakby ono zaraz miało przestać pracować, jakby biło już tylko resztkami sił. I przypomniałam sobie, że tak właśnie czułam się przez niemal całe życie. Jakby już niewiele brakowało do chwili, w której wszystko na dobre straci sens. Oprócz zupełnie powierzchownych spraw nie miałam zbyt wielkich celów, wielu marzeń ani dalekosiężnych planów. Wszystko było nijakie. To się zmieniło wraz z miłością, którą podarował mi Alex. Dzięki niemu moje dni nabrały znaczenia, stały się o wiele więcej warte i cenne. I chociaż to nie uległo zmianie, bo mój chłopak wciąż istniał, to, że cierpiał, napawało mnie na nowo negatywną energią. Zmartwienie spędzało mi sen z powiek i zabierało myśli daleko od miejsca, w którym akurat przebywałam.
CZYTASZ
Nigdy przed wieczorem
Teenfikce~ Mówili o mnie, że jestem zimna jak lód. Jedyną osobą, która choć odrobinę ocieplała moją zmarzniętą duszę, był on. ~ Rebecca Miller jest silna, nieposkromiona i sarkastyczna. Nie przeprasza. Nie żałuje. Jedyne, na czym jej zależy, to szybka wyprow...