∆ 1 ∆

1.6K 49 71
                                    

Gwałtownie otarłam oczy, leżałam na metalowej kracie. Wszystko, wokół mnie rozświetlone było w odcieniach czerwieni. Zauważyłam, że pomieszczenie w którym się znajdowałam miało kształt kwadratu, całe obłożone było żelazną siatką, jechało z zawrotną prędkością w górę. Wokół mnie znajdowało się mnóstwo skrzyń i klatek, w których umieszczone były zwierzęta.

Chciałam rozejrzeć się po otoczeniu. Podparłam się na rękach i spróbowałam się podnieść, jednak, gdy tylko wstałam poczułam jak okropny huk i zgrzyt metalu przeszywa mi czaszkę. Spowrotem usiadłam na lodowatej podłodze i złapałam się za skronie, ból nasilił się jeszcze bardziej, ponownie zacisnęłam oczy w grymasie. Na opuszkach palców poczułam lepką substancje. Krew. Pierwsza myśl która pojawiła się w mojej głowie.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że faktycznie była ona pierwszą myślą. Nic nie pamiętałam.
Skąd pochodzę? Gdzie moja rodzina? Jak mam na imię? Pustka. Jakby ktoś wymazał mi wszystko, a na miejsce wspomnień wstawił czerń.

Po kilku minutach siedzienia, postanowiłam zignorować ból i wstać po raz kolejny. Ciekawość nie dawała za wygraną, bardzo chciałam znaleźć wyjście z tej klatki. Złapałam się za pobliską skrzynkę i wstałam. Stojąc na ugiętych nogach, z męczącym bólem w czaszce, zaczęłam szukać wyjścia..

- Gdzie ja do cholery jestem? - Zapytałam się samą siebie. W głowie pojawiły się różne teorie. Piekło? Tak właśnie wygląda droga do Tartaru? A może do więzienia?

Po pewnym czasie zwątpiłam aby była przestępcą, musiałabym zrobić coś naprawdę okropnego, aby trafić do takiego więzienia, a nawet nie pamiętam co się działo przed tym wszystkim.

Puściłam deskę, która wystawała od skrzynki, stwierdziłam że przejdę na drugą stronę klatki, aby sprawdzić czy tam się otwiera. Jednak, gdy tylko zrobiłam pierwszy krok, pudło się zatrzęsło. Jeszcze raz uderzyłam głową o metal, już miałam zaklnąć w myślach, jednakże stało się coś dziwnego. W głowie zabrzmiał mi głos małego chłopca który krzyczał imię.

,,Kayla"

Głos rozchodził po całym moim ciele, niczym echo, czułam że skądś go znam.

- Kayla. Moje imię. - Uśmiech mimowolnie wskoczył na moją twarz. Niestety zniknął równie szybko.

Pomieszczenie tym razem rozświetliło się na zielono, gwałtownie się zatrzęsło, a głośny odgłos syreny zagłuszył wszystko dookoła. Nie odrywając wzroku od sufitu, przysunełam się bliżej ściany. Po kilku minutach, które dłużyły mi się w nieskończoność, usłyszałam kroki. Ktoś był tuż nade mną. Dach zaczął się otwierać, a mnie oślepiło jasne światło, ukryłam na chwilę twarz w dłoniach, kiedy przyzwyczaiłam się do światła, ponownie spojrzałam w górę.
Grupka chłopaków wpatrywała się w moją osobę, co mnie trochę zdezorientowało. W dodatku nie widziałam tam żadnej dziewczyny.
Blondyn, z krzywym nosem przeskanował mnie wzrokiem, poczym wskoczył do pudła ze zdenerwowaną miną.

- Stwórcy sobie robią jakieś jaja. - Powiedział sam do siebie, złapał mnie za rękę. Szarpnął nią, abym wstała.

- Może delikatniej? - Wyrwałam się z uścisku.

- Zaraz ci pokażę jaki potrafię być delikatny. - Uniósł ton głosu, ujrzałam, że jego prawa dłoń zaciska się w pięść. Szykowałam się do uniknięcia ciosu chłopaka, który nie wydawał się za bardzo miły i przyjemny. Nie wspominając już, że byłam w tym miejscu od nie całych pięciu minut i wymieniłam z nim jedno zdanie.

- Gally! Co ty do purwy robisz? - Odezwał się ciemnowłosy Azjata, który stał na górze.

- Rozmawiam z naszą świeżyną. - Z kim? Co to za idiotyczny pseudonim. Pomyślałam.

- Kaylą, nie świeżyną. - Poprawiłam go od razu, lecz nic sobie nie zrobił z mojej uwagi.

- Wracaj na górę. - Kiwnął do niego wysoki blondyn, na co ten z dziwnymi brwiami tylko przewrócił oczami. - Przejmujemy tą waszą ,,rozmowę" - Zrobił cudzysłów palcami.

Krzywonosy wyszedł z pomieszczenia, a na dół zeskoczyli dwaj nastolatkowie. Dobrze zbudowany Azjata, o czarnych włosach i oczach, oraz nieco wyższy blondyn, o ciemnobrązowych oczach i miodowych włosach. Musiałam przyznać, wyglądali o wiele przyjaźniej niż tamten pajac.

- Jestem Newt, a to Minho. - Blondyn wskazał na siebie, a później na swojego kompana.

- Kayla. - Podałam im rękę na przywitanie, a chłopacy odwzajemnili uścisk.

- Pamiętasz coś jeszcze? - Zapytał podejrzliwie Newt. Zauważyłam że przygląda mi się uważnie. Przeszukałam najgłębsze zakamarki mojego mózgu. Nic. Tylko ta wkurzająca czerń na myśl o jakimś wspomnieniu.

- Nie, a powinnam? - Założyłam ręce na piersi i przypatrywałam się nastolatką. Nadal nie wiedziałam czy mogę im ufać.

- Temu blondaskowi chodziło o to, że rzadko jakikolwiek sztamak pamięta od razu swoje imię. - Sprostował Minho. - A teraz chodź wyjdziemy z tego pudła, niech chłopacy biorą się za rozpakowywanie. - Zmienił temat. Przytaknęłam tylko na jego słowa.

Chłopacy pomogli mi wyjść na zewnątrz. Tłum nieco się zrosproszył, a ci którzy zostali wpatrywali się we mnie jak sroka w pięć groszy, co było dość, nieprzyjemne. Obróciłam się wokół siebie. Okazało się że z małego kwadratu, weszłam do, jeszcze większego. Znajdowałam się na polanie, gdzieniegdzie były poustawiane drewniane domki, przy jednym nawet stała zagroda w której były zwierzęta. Całość była otoczona ogromnym murem porośniętym ciemnozielonym bluszczem. Ujrzałam, że z każdej strony jest w nim przeogromna dziura, która także bardzo mnie zaciekawiła.

- Nawet nie próbuj tam wchodzić. - Moją ciekawość ugasił blondyn.

- Dlaczego? - Uniosłam brew - I gdzie my do cholery jesteśmy? - To pytanie nurtowało mnie od samego początku.

- Jesteśmy kochanie, w parku jurajskim z ogromnymi dinozaurami. - Powiedział sarkastycznie czarnowłosy.

- Mam rozumieć że to wy nimi jesteście? - Wskazałam palcem na chłopaków, a oni wybuchnęli śmiechem.

- Jak chcesz możesz tak myśleć. - Minho dusił się ze śmiechu.

Nie wyjaśnił mi, że chodziło o dozorców krążących wokół labiryntu. O których nic nie wiedziałam, ponieważ nie zdążył mnie poinformować.

- A teraz chodź, zapewne Alby chce ciebie widzieć. - Załapał mnie za rękę i razem z Newt'em zaprowadził do jednego z drewnianych domków. Gdy byliśmy w połowie drogi, spojrzałam jeszcze raz w stronę wyjścia, które po długim zgrzycie zaczęło się zamykać. Zatrzymałam się na chwilę aby zobaczyć całe zajście do końca. Musiałam przyznać, było to nierealne, ale i jednocześnie ciekawe i przyciągające. Od tamtego czasu wiedziałam że muszę dowiedzieć się co tam jest i wydostać nas z tego miejsca.

𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz