∆ 2 6 ∆

226 13 0
                                    

∆ Pov. Kayla ∆

Zobaczyłam zamyślonego Thomasa, który stał oparty o mur zniszczonego budynku i wpatrywał się w Vinca. Wyglądał jakby aktualnie był oderwany od świata rzeczywistego. Niby przyglądał się grupie przybyłych dzieciaków, jednakże jego wzrok był pusty. Podeszłam powoli obok i złapałam go delikatnie za rękę, aby przypadkiem nie zareagował zbyt gwałtownie, przez wybicie z głębokich myśli, które prawdopodobnie tworzyły mu się w głowę.

- Co się dzieję? - Zapytałam zmartwiona i zatopiłam wzrok w jego zmęczonej, oraz zamyślonej twarzy.

- To chore. Mieliśmy go uratować, was wszystkich. - Ostatnie słowa dodał nieco ciszej. Przy ich wypowiadaniu, wzrok chłopaka na chwilę zbłądził. - Gdy pomyślę, że on tam został, dostaję szału. - Przerwał i spojrzał mi w oczy. - Jednak jeszcze gorsze jest uczucie, kiedy myślę co by było, gdybyś ty tam została.

Po jego ostatnich słowach, momentalnie poczułam jak serce zabiło mi szybciej, a szczęście zaczęło ogarniać mnie od środka. Jednak, ze względu na to że wcześniejsza część wypowiedzi nie napalała optymizmem, postanowiłam nie wyrażać zbyt wielkiego entuzjazmu i nie rzucać się chłopakowi od razu na szyję. Uśmiechnęłam się delikatnie i powiedziałam cicho, ale na tyle wyraźnie, aby mnie usłyszał.

- Uratujemy go, jeszcze nie wszystko stracone. - Pod koniec wypowiedzi, szybko stanęłam na palcach i pomimo tego, że niezbyt pasowało to do obecnej sytuacji, pocałowałam go w policzek.

Po chwili, spojrzałam na niego nieco zestresowana. Chciałam zobaczyć, jak zareaguje, na mój niespodziewany gest. Chłopak, zamiast się odezwać, zachował milczenie. Spojrzał w oczy i w ciszy mi się przyglądał. Miałam wrażenie, jakby czas dla niego się zatrzymał. Byliśmy tylko my.

- To może ja już nie przeszkadzam. - Powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl, gdy tylko poczułam, że policzki zaczynają mnie szczypać.

Zawstydzona obróciłam się na pięcie. Miałam robić krok w stronę budynku gdzie znajdowały się pomieszczenia sypialniane, jednakże Thomas w ostatniej chwili załapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zamknął szczelnie w uścisku. Bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Przez ciepłe ciało bruneta, poczułam jak ogarnia mnie spokój, czułam się bezpieczna, pierwszy raz od kilku miesięcy.

- Naprawdę myślisz że możemy go odbić? - Powiedział i przejechał nosem po czubku mojej głowy. Ani na sekundę, nie wypuszczał mnie z ramion.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, bardzo spodobały mi się gesty bruneta. Uniosłam wzrok, aby po raz kolejny spojrzeć mu w oczy i odpowiedziałam po chwili, namysłu.

- Raczej tak, tylko musielibyśmy wymyślić bardzo szybki i precyzyjny plan. - Zrobiłam krótką przerwę, aby zastanowić się, od czego byśmy musieli zacząć, podczas realizacji naszego pomysłu. - Gdybyśmy mieli mapę, lub cokolwiek innego, aby tylko móc dokładnie ustalić położenie Dreszczu.

- Pewnie jakaś się znajdzie. - Odsunął się trochę i rozejrzał po naszym obozowisku. - Pójdę zobaczyć u Vinca, może on coś ogarnie.

- To super. Pójdę po notes Arisa, w organizacji często się wymykał i często zapisywał podsłuchane rozmowy, może czegoś się dowiemy. - Oznajmiłam szybko, na co brunet przytaknął z niemal niewyraźnym uśmiechem, przez który robiło się cieplej na sercu.

Zaczęłam biec do budynku, w którym, od dłuższej chwili siedział chłopak, wraz z Sonya i Harriet. Nadrabiali wiele miesięcy rozłąki, jednakże gdy tylko zobaczyli moją osobę wchodzącą z szybkim krokiem do pomieszczenia, ich rozmowy ucichły.

𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz