Rozdział 23 "Czekanie"

170 6 0
                                    

Minęły prawie dwa tygodnie od porwania Celeste, a Thomas nadal nie znał dokładnego położenia swojej córki. Z dnia na dzień coraz bardziej wściekał się na swoich ludzi, wyzywając ich od nieudaczników i rzucając w nich różnymi przedmiotami, które znalazły się w zasięgu jego wzroku. Wiedział dokładnie czego chcą Włosi, chcieli konfrontacji na ich terenie, chcieli ich krwi. To właśnie we Włoszech praktycznie od razu Thomas rozpoczął poszukiwania. Wiedział, że gdzieś tam jest jego córka i mógł mieć tylko nadzieję, że jest cała i zdrowa. Teraz wyrzucał sobie, że zmuszał ją do tamtej imprezy. Właśnie urządził kolejną awanturę, którą słyszeli Fernand i Jared, będący przed jego pokojem.
-Nigdy nie widziałem go w takim stanie-przyznał Fernand.
-Ja widziałem tylko raz...-przyznał mężczyzna.
Fernand nie musiał pytać, wiedział dokładnie jaka sytuacja wstrząsnęła jego ojcem w podobnej mierze.

-Nie ma po niej śladu...trzeba jechać do Włoch!-zdenerwowany Regis podszedł do nich, a za nim Timothe.

-To jest ich teren, mają tam przewagę, więc musimy się dobrze przygotować zanim to zrobimy.
-Jak możesz być taki spokojny wujku?!-Timothe od porwania nie wiedział co ze sobą zrobić.
-Nerwy tutaj nie pomogą. Wiem, że chodzi o waszą siostrę, ja też się denerwuje, ale czasami trzeba zachować spokój.
-Prosiła mnie żebym nauczył ją się bronić...wręcz błagała...nie zgodziłem się, a teraz...ona jest praktycznie bezbronna!
-Nie tylko ty jej odmówiłeś-powiedział Fernand.
-Od początku nie rozumiałem czemu ojciec nie chce jej niczego nauczyć-przyznał Regis.
-Myślał, że tak ją chroni, że jeśli nie będzie brała udziału w jego interesach to będzie bezpieczniejsza-wyjaśnił Jared.-Zapomniał, że tak czy siak należy do tej rodziny i jest w niebezpieczeństwie jak my wszyscy. Ja z nim porozmawiam, wy idźcie.

Jared wszedł do biura Thomasa i zamknął drzwi. Bracia spojrzeli na siebie, nie wiedzieli co ze sobą począć od porwania Celeste. Ojciec kazał im być w gotowości na wszystko, ale na razie nie chciał ryzykować, że jego synom również mogłoby coś się stać.
-Idę na strzelnicę, idziecie?-zapytał Fernand.
-Nie, Hope ma przyjść-powiedział Timothe.
-Ja też zostanę-powiedział Regis.
-Jak chcecie-Fernand wyszedł z domu i wsiadł do swojego samochodu.
Uderzył w kierownicę i wziął głęboki oddech zanim pojechał na strzelnicę. Spędzał tam ostatnio dużo czasu, mógł chociaż na chwilę rozładować swoje emocje. Dzisiaj też tak było, jednak kiedy tylko odłożył broń, znowu poczuł tą towarzyszącą mu bezsilność. Miał już wychodzić, ale zdziwił go widok Gabriela, któremu musiał przyznać strzelanie szło bardzo dobrze. Podszedł do niego, kiedy chłopak skończył.
-Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam.
Gabriel odwrócił się zdziwiony w jego stronę.
-Mój ojciec kiedyś nauczył mnie strzelać, uznałem, że jak tu przyjdę to...
-Trochę rozładujesz emocje?
-Tak właśnie...nadal żadnych wieści?

-Nie, dałbym ci znać gdyby było inaczej...
-Jasne...
-Chodź na kawę-Fernand poklepał go po ramieniu i poszedł pierwszy.
Zdziwiony propozycją Gabriel szybko poszedł za nim do kawiarni naprzeciwko.

-Co ty tak naprawdę czujesz do mojej siostry co?-zapytał bezpośrednio Fernand, patrząc mu prosto w oczy.
-Kocham ją-powiedział krótko, ale i wyczerpująco.

-To co odwaliłeś co?

-Popełniłem błąd, jeden z wielu w swoim życiu, ale teraz chcę po prostu, żeby ona była już bezpieczna.

-My też Gabriel, martwimy się o nią jak cholera, ale musimy być ostrożni i nie działać pochopnie.

-Ale co jak ona już...-Gabriel nawet nie umiał dokończyć.

-Nie zabiją jej, nie teraz, chcą nas zwabić tam i pojedziemy tam kiedy będziemy już gotowi.

-Pojadę z wami.

Nie opuszczę cię...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz