Rozdział 44 "Nigdy"

119 3 0
                                    

Thomas od razu postanowił pojechać do miejsca, gdzie przewieziono Gię. Celeste uparła się, żeby pojechać z nim. W końcu mężczyzna się zgodził i oboje pojechali w stronę niewielkiego domku za miastem.
-Zadzwonię do Fernanda...-powiedziała Celeste.
-Na razie tego nie rób.
Dziewczyna nie zamierzała kłócić się z ojcem, po prostu odłożyła telefon. W końcu oboje dojechali na miejsce, gdzie jak się okazało był już między innymi Jared. Thomas poszedł do pokoju, gdzie była Gia, żeby porozmawiać z nią na osobności, podczas gdy Celeste została z ludźmi ojca. Gia siedziała w pokoju nie bardzo wiedząc czy powinna się cieszyć ze znalezienia, w końcu ta mafia również mogła chcieć się jej pozbyć. Kiedy do pomieszczenia wszedł Thomas, od razu wstała i była gotowa chyba tak naprawdę na wszystko. Mężczyzna jednak spokojnie zamknął drzwi, a następnie usiadł na krześle zapalając papierosa.
-A więc ty i Fernand macie dziecko-zaczął.
-Tak...
-Jak dowiedział się Enzo?
-Podejrzewał coś chyba od początku, nie wiem dokładnie, ale kiedy tylko miał dowód obie znalazłyśmy się w niebezpieczeństwie...
-Długo cię szukaliśmy, oni zresztą też. Byli pewni, że cię mamy, zaatakowali, Angelo poważnie zranił moją córkę.
-Angelo staje się drugim Enzo.
-Wiem, pytanie tylko co zrobić z tobą? Jaką mam pewność, że nie będziesz ich podwójnym agentem?
-Nie mam z tą rodziną nic wspólnego, już nie, Enzo wyparł się mnie i mojego dziecka, więc ja również wypieram się jego, jego i całej tej rodziny.
Thomas spojrzał na nią uważnie. Oczywiście, że nie miał pewności, że dziewczyna mówi mu prawdę, ale jego intuicja kazała mu jej uwierzyć. Chwilę oboje milczeli i wpatrywali się w swoje oczy. Mężczyźnie zaimponowało to z jaką pewnością siebie patrzy na niego Gia.
-Czy Fernand jest tutaj?-zapytała w końcu.
-Nie, jeszcze o niczym nie wie, przyjechała ze mną tylko Celeste. Nie rób nic żebym żałował odnalezienia ciebie i przygarnięcia pod nasz dach, zrobiłem to dla Fernanda, ale jeden fałszywy ruch i nie będę się wahał.
Gia tylko przytaknęła, była zaskoczona zachowaniem mężczyzny. Oboje poszli do auta, a wkrótce dołączyła do nich Celeste. Obie dziewczyny usiadły z tyłu i zaczęły rozmowę.
-Nawet nie wiesz jak Fernand się ucieszy na twój widok, no i Aurelie.
-Aurelie?
-Tak Fernand nazwał waszą córkę.
-Bardzo ładnie-uśmiechnęła się Gia.
-Gdzie się tak długo ukrywałaś w ogóle?
-To...długa historia...
Celeste nie chciała męczyć wyraźnie zmęczonej dziewczyny wypytywaniem o wszystko. W końcu dojechali pod dom. Celeste zaprowadziła Gię do pokoju Fernanda, który niczego się nie spodziewał. Wypuścił z rąk książkę, którą akurat czytał, kiedy zobaczył swoją ukochaną stojącą obok swojej siostry.
-To ja was zostawię samych-uśmiechnęła się Celeste zanim wyszła.
Fernand od razu przytulił Gię.
-Ale...jak?
-Twój ojciec mnie znalazł, a raczej jego ludzie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę...
-Ja też Fernand tylko...boję się, że sprowadzę na was niebezpieczeństwo.
-Niczym się nie przejmuj.
Gia podeszła do kołyski i wzięła na ręce swoją córeczkę.
-Jak ona urosła...pewnie już w ogóle mnie nie pamięta.
-Najważniejsze, że teraz jesteś już z nami i możemy być prawdziwą rodziną.
Gia uśmiechnęła się do Fernanda. Nigdy nie sądziła, że rodzina z nim będzie w ogóle możliwa. Z drugiej strony wiedziała, że muszą wiele się o sobie dowiedzieć, ale w końcu czuli, że mają na to czas, póki co po prostu cieszyli się, że w końcu są razem.



Gabriel w tym czasie właśnie wrócił do domu z pracy. Wyczerpany marzył tylko o tym, żeby położyć się i odpocząć. Niestety od razu czekała go poważna dyskusja z rodzicami.
-Synu musimy porozmawiać-powiedział stanowczo jego ojciec.
-Co się dzieje?
-Twoja matka znalazła to w twoim pokoju-mężczyzna położył na stół pistolet, który Gabriel dostał od Fernanda na w razie czego.
-Możecie nie grzebać w moich rzeczach?!-zirytował się.
-Ta dziewczyna sprowadzi cię na samo dno!
-Synku, proszę cię, to w co się pakujesz jest takie niebezpieczne...-Gabriel ujrzał łzy w oczach swojej matki.
-Kocham ją, nie wiem ile razy mam wam to jeszcze powtórzyć, a pistolet jest do obrony-Gabriel od razu zabrał broń ze stołu.
-Jakaś młodzieńcza miłość nie jest warta poświęcenia własnego życia, zrozum to w końcu!-krzyknął jego ojciec, Gabriel rzadko widywał go w takim stanie.
-Zakazujemy ci widywania się z nią-dodała jego matka.
-Nie możecie tego zrobić, jestem dorosły, zrozumcie to w końcu!
-Dopóki mieszkasz w tym domu...
-Bardzo dobrze, w takim razie się wyprowadzam!-krzyknął i pobiegł na górę.
Od razu do swojej torby zaczął pakować najważniejsze rzeczy. Do jego pokoju przyszła jego matka.
-Kochanie nie rób tego...
-Mamo nie zostawiacie mi wyboru-odpowiedział nadal pakując kolejne rzeczy.
-Po prostu nie możemy stracić kolejnego dziecka...-kobieta usiadła i się rozpłakała.
To zmiękczyło serce Gabriela, który odłożył torbę na bok i usiadł obok niej.
-Nie stracicie mnie o ile zaakceptujecie związek mój i Celeste.
-A co jeśli cię zabiją? Ja naprawdę mam dość pogrzebów własnych dzieci!
Gabriel przytulił mocno matkę i poczekał aż się uspokoi. Później wyszedł się przejść, nogi praktycznie same zaprowadziły go na cmentarz, gdzie stanął przed malutkimi grobami swoich dwóch młodszych sióstr. Nie bywał tu często, to miejsce zawsze budziło w nim wspomnienia, o których wolałby zapomnieć.
-Gabriel?-usłyszał nagle głos Celeste za sobą.
Odwrócił się i zobaczył swoją dziewczynę, która prawdopodobnie przyszła tutaj na grób Nicholasa.
-Hej kochanie-wymusił uśmiech i ją pocałował.
-Coś się stało?
-Przed tobą nic się nie ukryje co?
-Mów co się dzieje...
-Pokłóciłem się z rodzicami, znaleźli broń od Fernanda w moich rzeczach. Chcą, żebym...
-Żebyś zerwał ze mną kontakt...-dokończyła za niego smutnym głosem.
-Ale nie zrobię tego, zbyt mi na tobie zależy.
-Rozumiem ich...i nawet nie obwiniam o takie zdanie...
-Proszę tylko się nie smuć.
-Co tutaj w sumie robisz?
-Ja...-Gabriel spojrzał na groby swoich sióstr i tam również powędrował wzrok Celeste.
-To ktoś z twojej rodziny?-zapytała widząc na grobach to samo nazwisko co jej chłopaka.
-To...moje młodsze siostry...
-Co? Nie mówiłeś nigdy, że...
-Pamiętasz, że mówiłem ci, że byłem świadkiem śmierci kogoś? Dlatego potem długo leczyłem się psychiatrycznie...
-Pamiętam...-Celeste faktycznie nigdy nie chciała naciskać, żeby poznać całą prawdę.
-Kiedy miałem trzynaście lat, a moje siostry osiem i dziewięć...często nie chciało mi się odbierać ich ze szkoły, umówiliśmy się, że będą wracać same. Pewnego dnia było już późno, a ich nadal nie było...poszedłem więc do lasu, który musiały mijać po drodze i wołałem głośno, żeby się odezwały, byłem pewien, że się tam bawią albo zabłądziły...
Celeste widziała jak Gabrielowi ciężko o tym mówić, złapała go za ręce, które trzęsły się coraz bardziej z każdym kolejnym słowem.
-W pewnym momencie zauważyłem lalkę młodszej z nich...a później...zobaczyłem ich małe ciałka leżące na ziemi, z podziurawionymi ubraniami, krwawiącymi ranami...a na drzewu nieopodal wisiał woźny z ich szkoły...psychol zrobił im to, a następnie sam się zabił...
Gabriel rozpłakał się, a Celeste mocno go przytuliła nadal przerażona tą opowieścią.
-To moja wina...gdybym tylko faktycznie odbierał je ze szkoły...
-Sam byłeś tylko dzieckiem Gabriel...
-Moi rodzicie bardzo ciężko to przeżyli, dlatego tak boją się o mnie...
-Rozumiem...
Celeste zaczęła mieć wyrzuty sumienia, że wciągnęła Gabriela w jej życie, gdyby tylko się w nim nie zakochała, żyłby spokojnie razem ze swoimi rodzicami, a teraz przez nią był w niebezpieczeństwie.
-Gabriel jeśli chcesz odejść zrozumiem...-powiedziała cicho.
-Nigdy cię nie opuszczę Celeste, choćbym miał zginąć to zostanę przy tobie.
Celeste łza spłynęła po policzku, takiej odpowiedzi się obawiała, podobnej udzielił jej kiedyś Nicholas, a teraz odwiedzała go na cmentarzu.

Nie opuszczę cię...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz