Dzień przed balem charytatywnym u rodziców Hope, dziewczyna przyszła odwiedzić swojego chłopaka. Fernand był gdzieś ze swoim ojcem, Regisa też nie było w domu chociaż nikt nie miał pojęcia gdzie poszedł. Amber razem z małym Charlesem pojechała do swojej przyjaciółki. W domu byli więc tylko Timothe i Hope oraz Celeste. Para czuła się bardzo swobodnie obściskując się na kanapie w salonie, wiedząc, że Celeste i tak nie wychodzi raczej ze swojego pokoju. Timothe nachylił się nad leżącą na dużej kanapie dziewczyną i zaczął obdarowywać ją szybkimi pocałunkami pełnymi pożądania, równocześnie wkładając rękę pod jej bluzkę. Hope zsunęła spod spódniczki swoje majtki.
-Chodź tutaj-powiedziała przyciągając do siebie biodra swojego chłopaka.
-Chodźmy do mojego pokoju.
-Ona i tak tu nie zejdzie.
Chłopak dał się przekonać, pierwszy raz był aż tak zwariowany na czyimś punkcie. Miał wcześniej dziewczyny, ale nigdy nie czuł się przy nich jak przy Hope. Czuł, że tylko ona dorównuje mu temperamentem i nie daje mu się ze sobą nudzić. Timothe czuł, że nawet zwykły spacer czy codzienna rozmowa, jest z Hope jakoś bardziej ekscytująca. Jeśli chodzi o seks to póki co również nie mieli na co narzekać, dopasowali się idealnie, każde z nich czuło się spełnione i dalej czuli jakby odkrywali się na nowo, mimo że minął już miesiąc.
-Może powinnam do niej zajrzeć?-powiedziała Hope kiedy tylko wrócili do oglądania filmu.
-Naprawdę? Przyszłaś tutaj do mnie kochanie, a nie do mojej siostry.
-No wiem, ale mi głupio, że ona tak siedzi sama tam. Pamiętasz jak byliśmy młodsi i oglądaliśmy filmy w trójkę?
-Możesz spróbować, ale ona i tak nie będzie chciała zejść.
Hope mimo wszystko postanowiła spróbować. Poszła do toalety, a później prosto do pokoju Celeste po drodze przeglądając się w dużym lustrze i poprawiając włosy.
-Hej-uśmiechnęła się wchodząc do środka.
Jej przyjaciółka widząc ją, zdjęła duże słuchawki z uszu.
-Hej, nie jesteś z Timothe?
-Pomyśleliśmy, że może obejrzałabyś z nami film?
-Z tego co słyszę to nie potrzebujecie mojego towarzystwa-uśmiechnęła się.
-Byliśmy za głośno?-zarumieniła się.
-No wiesz...ten dom nie jest chyba aż tak duży jak się wydaje jednak.
-Ale naprawdę nie będziesz nam przeszkadzać, tylko oglądamy film.
-Pobądźcie we dwoje, a my się umówmy na inny dzień.
-Przyjdź jutro na ten bal.
-Hope...
-Proszę, zobaczysz, że się trochę rozerwiesz. Będzie orkiestra ta co zawsze, potańczysz sobie, zjesz trochę tych małych przekąsek, które nie są w stanie nasycić głodu...obiecaj, że to jeszcze przemyślisz...
-Dobrze, obiecuję.
Do pokoju zajrzał Timothe.
-Halo, zgubiłem swoją dziewczynę, jest może tutaj?-zaśmiał się wchodząc.
-Już idę kochanie...
Chłopak z uśmiechem na ustach wziął Hope na ręce i oboje śmiejąc się zeszli na dół. Celeste przyglądała im się z uśmiechem na ustach, a później znowu założyła słuchawki i pozwoliła dać się ponieść swoim emocjom dzięki swojej długiej playliście z piosenkami przypominającymi jej o Nicholasie. Troszkę się zdrzemnęła, obudził ją dopiero jej ojciec.
-Kochanie zejdziesz na dół na kolację?
-Nie jestem głodna, ale dzięki.
-Wybrałaś już sukienkę jutro na bal?
-Tato mówiłam, że nie idę.
-Ale ja nalegam kochanie, żebyś poszła z nami wszystkimi.
-Charles nie idzie.
-On ma niecałe dwa lata-zaśmiał się mężczyzna.-No wskocz w którąś z tych twoich drogich sukienek, albo idź sobie kupić nową. Nie przyjmuję odmowy tym razem.
Thomas wyszedł, a Celeste wiedziała już, że jej ojciec nie odpuści i nie będzie miała wyboru. Następnego dnia rano pojechała na szybkie zakupy, żeby kupić sobie sukienkę, po prostu nie chciała ubierać którejś ze swoich starych sukienek, każda kojarzyła jej się z Nicholasem, zawsze chodziła na takie bale z nim. Przed powrotem do domu, poszła jeszcze po kawę do swojej ulubionej kawiarni. Czekając w dość sporej kolejce, nagle poczuła jak ktoś szepcze jej do ucha.
-No hej, znowu się spotykamy.
Aż podskoczyła i odwróciła się, wtedy ujrzała tajemniczą jak zawsze twarz Gabriela.
-Gabriel to ty, hej...ale mnie wystraszyłeś...
-Zapamiętałaś moje imię.
-No...tak...nie spotykam ostatnio wielu nowych osób, więc...
-Ja także zapamiętałem twoje imię...Celeste. Jest dość niespotykane.
-Moja mama pochodziła z Francji, więc ja i moi bracia mamy francuskie imiona.
-Ah, wszystko jasne. Vous voulez prendre un café avec moi?
-Chętnie napiłabym się z tobą kawy, ale niestety jeszcze dzisiaj wieczorem zmuszają mnie na pójście na bal charytatywny...-odpowiedziała zdziwiona jego pytaniem, nie wiedziała czy bardziej zaskoczyło ją to, że pytanie było zadane po francusku czy to, że w ogóle takowe padło z jego ust.
-Ja to mam pecha-uśmiechnął się.-W takim razie...
Celeste nawet nie spostrzegła się jak wziął do ręki jej telefon, na którym ona akurat pisała wiadomość do Hope.
-Zapiszę ci swój numer, tak jakbyś kiedyś nie pędziła na jakiś bal moja księżniczko-po tych słowach oddał jej telefon i wyszedł, popijając kawę.
Celeste sprawdziła swój telefon i faktycznie był w nim zapisany numer Gabriela. Chłopak bardzo ją zafascynował, ale nie czuła się mimo wszystko gotowa na nawiązywanie nowych relacji. Po powrocie do domu zaczęła się przygotowywać, stwierdzając, że jak już ma tam iść, to chce chociaż wyglądać dobrze. Nie robiła wiele ze swoimi włosami, pozwoliła żeby delikatne fale same się ułożyły. Wykonała ciemnobrązowo-złoty makijaż oczu z wyraźną kreską, a na usta nałożyła krwawą czerwień. Później założyła na siebie kupioną wcześniej, długą, jedwabną sukienkę. Była cała czarna, ze sporym, ale jednak nie przesadnym dekoltem, a także dużym rozcięciem pokazującym jej długie nogi, na które założyła czarne szpilki. Na szyję dobrała złoty naszyjnik, który kiedyś dostała od Nicholasa. Wzięła do ręki kopertówkę i zeszła na dół. Wszyscy czekali już gotowi na dole. Nikt z nich chyba nie pamiętał, żeby Celeste ubrała się kiedykolwiek tylko na czarno poza pogrzebami, zawsze wybierała jaśniejsze kolory i to w nich czuła się po prostu lepiej. Wszyscy wyszli z domu i wsiedli do trzech różnych aut. Celeste jechała jednym z Fernandem.
-Na pewno wszystko okej? Mówiłem tacie, żeby cię nie zmuszał, ale twierdził, że poczujesz się lepiej jak wyjdziesz do ludzi?
-Oboje wiemy, że chce się pozbyć plotek na mój temat, które krążą już w towarzystwie.
Fernand nie wiedział co odpowiedzieć, ale wiedział, że jego siostra ma rację.
-Spokojnie, jak widać odradzam się niczym feniks z popiołów-uspokoiła go lekkim uśmiechem.
-Ale ta kiecka siostra...no gdybym nie był twoim bratem...-zaśmiał się, a dziewczyna lekko dźgnęła go łokciem w ramię.
-Ty lepiej się skup na szukaniu przyszłej pani Clemonte zanim nasz ojciec zupełnie zeświruje.
Fernand uśmiechnął się i przewrócił oczami, wiedział, że jego ojciec najchętniej spodziewałby się wnuków w niedalekim czasie, ale Fernand od dawna nie miał dziewczyny i nie miał zamiaru się z tym spieszyć.
-Jesteśmy na miejscu...jesteś gotowa?-zapytał zanim weszli.
-Bardziej nie będę-powiedziała otwierając drzwi od auta.
CZYTASZ
Nie opuszczę cię...
RomanceJednego dnia masz wszystko, a następnego nie masz nic. Jednego dnia masz wszystko, a następnego jesteś wplątana w mafijne rozgrywki swojego ojca. Celeste czuła, że ma wszystko, a teraz...zrobi wszystko, żeby chociaż częściowo to odzyskać... Link do...