Biegłam...Coraz szybciej. Pokonywałam korytarze najszybciej jak potrafiłam, jeszcze tylko jeden zakręt, kilka sekund i będe wolna. Wbiegłam zza rogu i zobaczyłam jakiegoś chłopaka na mojej drodze. Zdążyłam tylko krzyknąć "Uważaj!" i z całym impetem wpadłam na jego plecy. Upadliśmy i potoczyliśmy się jeszcze kilka metrów. Kręciło mi się w głowie, ale jednocześnie czułam ulgę, że to nie była Greta. Właśnie co z nią? Dlaczego za mną nie pobiegła? Nagle coś do mnie dotarło, jakby upadek rozjaśnił mi umysł. Przecież kiedy jechałam z mamą samochodem to nie widziałam żadnych innych domów. Ani jednego. Skąd Greta wiedziała gdzie ja mieszkam? Poczułam jak ogarnia mnie lęk. To co zrobiłam przed chwilą nie zwiastowało niczego dobrego. Z zamyślenia wyrwał mnie głos.
-Często się tak zawieszasz?- podnosłam głowę i ujrzałam szare oczy patrzące na mnie z rozbawieniem z pod fali brązowych włosów. No tak, zrobiło mi się głupio, siedziałam rozkraczona na korzytarzu, z puchnącą ręką, wpatrując się uparcie w jeden punkt, prawie nie oddychająć. Zarumieniłam się. To było dziwne, normalny człowiek zdenerwowałby się na mnie lub zapytał czy nic mi się nie stało. A on stał nade mną z trudem powstrzymując śmiech. Tak, kurde to było strasznie zabawne...
-Słucham?- zapytałam niezbyt inteligentnie, a chłopak uśmiechnął się pogodnie i pomógł mi wstać.
-Gdzie tak biegłaś?- zadał pytanie, na które nie mogłam mu odpowiedzieć. To czego byłam świadkiem, i zarazem sprawcą nie było normalne. Ale zaczęłam wątpić czy w tym miasteczku cokolwiek jest normalne. Potrząsnęłam głową w odpowiedzi i zaczęłam iść w kierunku drzwi głównych.
-Może powiesz mi chociaż jak się nazywasz?- super, pomyślałam. Nawet nie pamięta jak mam na imię. Ale przecież Ann też o to spytała kiedy z nią usiadłam. Może byłam aż tak rozkojarzona, że nawet się nie przedstawiłam.
-Elliott Strass.- Odpowiedziałam i czym prędzej zamknęłam za sobą drzwi. Przypomniałam sobie o plecaku. Ale nie ma mowy, żebym po niego wróciła. Nie tym razem. Jak na jeden dzień za dużo razy otarłam się o śmierć. Ale chociaż nie mam pojęcia dlaczego spodobało mi się to.
Wychodząc wzięłam głeboki oddech i ruszyłam w kierunku przystanku. Po drodze weszłam do jakiejś małej restauracji, starając się nie złapać kontaktu wzrokowego z kelnerem. Drzwi na szczęście były otwarte. Zamknęłam je szybko za sobą i zaczęłam zmywać krew Grety z ręki. Czy ja naprawdę zraniłam ją tak głęboko tylko paznokciami? Wyszłam i w ostatniej chwili wpadłam do autobusu. Ignorując śmiercionośne spojrzenia starszych pań zajęłam ostatnie wolne miejsce. Co ciekawe, ręka nie bolała mnie już tak bardzo. To całe Dreamdown ma na mnie zdecydowanie zły wpływ, staruszki pewnie mnie nienawidzą.
Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Zasnęłam od razu. Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Zaspana odebrałam i usłyszałam w słuchawce głos Ann.
-Elliott?! Nic ci nie jest?
-Nie, spokojnie, wszystko w porządku- skłamałam.
-Nauczycielka jest wściekła, zazwyczaj nowi uczniowie nie znikają w połowie pierwszego dnia szkoły. Co ci się stało? Zgupiałaś? Tak nie można robić.- zalała mnie potokiem słów.
-Po prostu źle się poczułam- na nic lepszego nie było mnie stać.
-A z resztą nie ważne. Mam twój plecak. Jak chcesz to mogę ci go przytachać pod dom. Oczywiście jeżeli nie masz nic przeciwko, bo źle się czujesz- przypomniała z drwiną. Nie łatwo było ją oszukać. Ale mimo to uśmiechnęłam się i poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. Ona naprawdę mnie lubi.
-Jasne, tylko czy to nie ja powinnam pójść do ciebie? W końcu to mój interes.
-No cóż, za późno czekam pod twoimi drzwiami, otwórz bo robi się zimno.
-Ok- spróbowałam udać, że nie zrobiła tym na mnie wrażenia, ale nie powstrzymywałam uśmiechu.
Tylko, cholera, skąd wszyscy znają mój adres?
Ann wydawała się być oczarowana moim domem. Mi też zaczyna się podobać. Ładnie pachnie, tylko że nasze nowoczesne meble nie za bardzo pasują do drewnianych ścian, co mocno ze sobą kontrastuje. Zaprosiłam ją do pokoju. Wzięłyśmy laptopa i włączyłam film, który dziewczyna chciała obejrzeć. Szybko jednak straciłyśmy nim zainteresowanie. Poprosiłam Ann, żeby opowiedziała mi wszystko o każdym z klasy. W sumie kilka osób wypadło ciekawie na tle jej opowiadań. Grętę pominęła. W końcu doszła do Thomasa. Zdałam sobie sprawę, że od początku to o nim chciałam się coś dowiedzieć. Niestety, przyjaciółka wiedziała niewiele więcej ode mnie. Podobno mieszka na drugim końcu miasta i ma wielkiego psa. Potem rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, jak normalne nastolatki. Ale nadeszła ta chwila i Ann musiała iść do domu. Pomachałam jej na pożegnanie. Nabrałam ochotę na gorącą kąpiel. Napuściłam wodę do wanny i zanurzyłam się, próbując wstrzymać oddech, a tak długo jak tylko potrafię. Zawsze lubiłam pływać, a nawet nie wiem czy moja szkoła ma basen. Muszę się jutro dowiedzieć, na szczęście to sobota i może uda mi się unikać Grety. Kiedy skończyłam się kąpać do mojego pokoju wszedł tata. Nic nie powiedział, tylko popatrzył na mnie znacząco. Położył na łóżku nową książkę. Ucieszyłam się bardzo i od razu zaczęłam czytać i zupełnie tracąc poczucie czasu.
***
Obudziłam się w ciemnym, gęstym lesie. Przez pewien czas myślałam, że to zły sen i próbowałam zasnąć z powrotem. Kiedy za trzecim razem mi się to nie udało, zaczęłam panikować. Kręciło mi się w głowie. Byłam przerażona. Co ja tu robię?! Bolała mnie każda część ciała. Rozejrzałałam się dookoła. Mój wzrok zatrzymał się na krwawej plamie, wygiętej pod nienaturalnym kątem. Coś mówiło mi, że kiedyś była to sarna. Tylko kto mógł zrobić coś tak potwornego? Zaraz, przecież jest ciemna noc, w jaki sposób ja cokolwiek widzę? Przelotnie spojrzałam na moje dłonie i przeraziłam się. Były całe we krwi, paznokcie, a raczej to co z nich zostało, były połamane, kilku nie było w ogóle. Moje nogi były pocharatane przez ostre gałęzie, z brzucha, który w jednym miejscu był tak ciemny jak niebo w tej chwili, sączyła się krew. .'Sarny potrafią mocno kopać w szale agoni' przemknęło mi przez myśl. Czy to jak tak zmasakrowałam to ciało?! Upadłam na kolana, zaczęłam się krztusić krwą i wymiotować. To co ze mnie wyleciało nie miało nic wspólnego z tym co jadłam na kolację. To było surowe mięso, jeszcze nie strawione. Spróbowałam wstać, przytrzymując się gałęzi. Ale udało mi się to dopiero po kilku próbach. Jeszce nigdy tak się nie bałam. Gdzie ja jestem? Co się stało? Jak się tu znalazłam? I pytanie, które było dla mnie najstraszniejsze; Kim lub CZYM jestem?... Nie czułam już bólu. Zastąpił go strach. Postanowiłam jak najszybciej się stąd wynieść. Uciekanie, to chyba najlepsza rzecz, w której jestem dobra. Po trzech godzinach, które zdawały się być wiecznością doszłam do domu i spojrzałam na górę. Czeka mnie wspinaczka po pergoli, bo nie uda mi się wejść normalnie, nie budząc rodziców. Złapałam się jej boku i podciągnęłam ale osunęła mi się noga i upadłam na plecy. Spróbowałam jeszcze raz. Całe szczęście, że kiedyś tata nauczył mnie wspinać się. Po kilkunastu minutach leżałam na podłodze w pokoju. Doczołgałam się do łazienki, pozostawiając za sobą krwawe ślady. Musiałam z siebie to zmyć za wszelką cenę. Puściłam lodowatą wodę, i chyba zaczęło mi wracać czucie, bo ból stawał się niemiłosierny. Siedziałam tam chyba przez godzinę. Powoli wystawiłam nogę za próg brodzika i stanęłam przez lustrem. To co ujrzłam nie przypominało człowieka, Byłam cała sina, miałam porozcinaną prawie każdą część ciała. Mdlejąc z wycieńczenia zdołałam jeszcze położyć się na łóżku i nawet nie wiem w którym momencie, zemdlałam.
CZYTASZ
W objęciach nocy
WerewolfJestem Elliott. Mam 15 lat, kochającą rodzinę, dom. Nic więcej mi nie jest potrzebne. To dlaczego wszystko musiało się zmienić? Po co mi nowe zdolności, których nie mogę kontrolować? Po co poznaję nowych ludzi, których ranię? Kim byli moi prawdziwi...