Otworzyłam oczy. Bałam się, że Louis mnie nie usłyszy. W ustach smak krwi był tak wyraźny, że moje zmysły były nieostre. Z trudem ujrzałam zbliżającą się postać. Przez pewną chwilę myślałam, że to Thomas. Ale usłyszałam jego głos. Zazwyczaj spokojny, łagodny, potrafił mnie uspokoić, ale nie tym razem. Drgał, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie było łatwo go odróżnić od bicia mojego serca. Ktoś gwałtownie mną potrząsnął. Podniosłam wzrok i ujrzałam twarz mojego przyjaciela. Zmieniłam się z powrotem w człowieka. Moje ubrania popękały i leżały daleko ode mnie, więc bylam naga. Na szczęście chłopak zorientował się co zamierzam zrobić i odwrócił głowę w drugą stronę. Zdjął koszulę w kratke i rzucił ją do mnie. Była za duża, ale nic w tym dziwnego, bo Louis jest dobrze zbudowany. Zapięłam guziki i niepewnie zaczęłam się podnosić. Rozejrzałam się. Ciała Grety nie poznała by nawet jej matka. Wszędzie była krew, a z jej gardła nic nie zostało. Wzdrygnęłam się, z trudem powstrzymując łzy. Tak się bałam. Objęłam się rękoma i zauważyłam, że chłopak patrzy z niedowierzaniem raz na zwłoki a raz na mnie.
-Co...co się stało?- zapytał.
-Ja...sama nie wiem. Poczułam zły zapach i na mnie napadła. To nie moja wina! Ona chciała mnie zabić! Louis tak mi przykro, nie chciałam. Proszę nie mów nikomu...proszę.- rozpłakałam się. Chłopak zrobił coś za co tak go lubię. Po prostu mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, niemal miażdżąc mu żebra.
-Elliott, nie bój się, nic ci nie będzie. Ja...pomyślimy co z tym zrobić.
-Boję się, błagam zabierz mnie stąd.- byłam wycieńczona, przerażona i czułam się tak głupio. Jestem głupia. Zabiłam dziewczynę! Niewinnego człowieka! No, może nie aż tak bardzo niewinnego, ale jednak. Sumienie nigdy nie da mi spokoju.
-Idziemy do mnie- zadecydował.
Posłusznie ruszyłam za nim, ale od razu się potknęłam. Złapał mnie i wziął na ręce. Wtuliłam się w jego tors i chłonęłam jego zapach. Bardzo ładnie pachniał, bezpieczeństwem. Prawie się tak poczułam. Kiedy weszliśmy do domu, zaczynało się sciemniać. Postawił mnie i wszedł do kuchni. Wyjął z zamrażarki surowe mięso i włożył do zlewu i zaczął je ocieplać. Poczułam słodki zapach krwi, od którego tak bardzo chciałam uciec. Byłam głodna i zabolało mnie to, że nie pachnie tak jak wcześniej. Położył filety na talerzu i wziął mnie za rękę. Pewnie zachowywałam się jak niedorozwinięta. Poszliśmy do pokoju, w kolorze zielono szarym. Domyśliłam się, że to właśnie tu spędza swój wolny czas. Wszędzie walały się książki. Głównie o wilkołakach. Wzięłam pierwszą lepszą z brzegu i otworzyłam na stronie 46.
Rozdział 8
Podczas pierwszego nowiu od przemiany, wilkołak powinien zostać przydzielony do stada. Jeżeli tak się nie stanie, linkantrop zostaje Wygnany. Może starać sie o przydzielanie do watachy, lecz ląduje na pozycji omegi. Musi udowodnić swoją odwagę i poświęcenie, aby awansować na wyższe pozycje...-Skąd to masz? Przecież to same kłamstwa. My tak nie robimy. Ja po samej przemianie zostałam zwerbowana do waszego stada.
-No w sumie teraz to nie jest prawdą, ale to pisali nasi przodkowie. Kiedyś obowiązywały takie zasady. Nie chciałabyś poznać tych brutalniejszych.
-A...jeśli bym chciała?
-Naprawdę nie sądzę aby mogło to ciebie zainteresować.
-Zdziwiłbyś się.
-Widzę, że już ci lepiej. Świetnie. Zjedz to.- podsunął mi talerz przed nos.
-Słucham? Nie...raczej podziękuję, ale ty się nie krępuj...-zaczęłam się wykręcać.
-Musisz to zjeść. Nie mów mi, że nie jesteś głodna. Po pierwszym...ekhm...zabójstwie każdy jest głodny.
-O czym ty mówisz? Każdy?
CZYTASZ
W objęciach nocy
WerewolfJestem Elliott. Mam 15 lat, kochającą rodzinę, dom. Nic więcej mi nie jest potrzebne. To dlaczego wszystko musiało się zmienić? Po co mi nowe zdolności, których nie mogę kontrolować? Po co poznaję nowych ludzi, których ranię? Kim byli moi prawdziwi...