Rozdział 13

319 33 6
                                    

Na początku chciałam powiedzieć, że zmieniłam nazwy rozdziałów na zwykłe numerowanie, tak będzie mi po prostu łatwiej pisać i wygląda to estetycznie.

Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze! To naprawdę podnosi na duchu i sprawia, że mam ochotę pisać!

No i oczywiście życzę jeszcze raz mokrego dyngusa!

~Eyseer

---------------------------------------------------------

Coś mi się śniło. Na chwilę przed tym jak ktoś lekko mną potrząsnął pamiętałam co. Ale jak tylko mruknęłam niewyraźnie i otworzyłam oczy z głowy wyleciały mi wszystkie szczegóły.

-Jeszcze pięć minut, proszę...

Usłyszałam westchnięcie. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona, że mama pozwala mi pospać jeszcze trochę. Dzisiaj i tak nie chce mi się iść do szkoły, jest połowa czerwca. Może pozwoli mi zostać w domu. Nagle poczułam jak coś się po mnie szybko przesuwa a zaraz po tym ogarnął mnie przeraźliwy chłód.

-Ej! Co robisz?!

-Budzę cię. Już jedenasta. Jesteś mi winna wyjaśnienia. W sumie nie tylko mi. Rodzice chyba też się martwią, co? - otworzyłam szeroko oczy i aż podskoczyłam na łóżku.

-Thomas?! - rozejrzałam się dookoła. Cholera, zapomniałam! Jestem u niego, wczoraj uciekłam z domu. Louis jest moim wrogiem i przyjacielem jednocześnie. W środku nocy przyszłam do eks członka Wschodniej Watahy, prosząc o pomoc. Świetnie.

W błyskawicznym tempie zerwałam się na równe nogi.

-Hej! Spokojnie! Jeszcze zrobisz sobie krzywdę.

Co ja najlepszego narobiłam? Powiedziałam mamie i tacie, że nie są moimi rodzicami. Co we mnie wstąpiło? Muszę tam teraz iść, pewnie wybaczą mi, ale wiem, że między nami nic nie będzie już takie samo. Poczułam ukłucie żalu na myśl o tym jak musięli się wtedy czuć. Jak mogłam?

Spokojnie, muszę sobie wszystko poukładać. Usiadłam na ziemi i skupiłam się. Po pierwsze : iść do domu. Po drugie : wyjaśnić wszystko Thomasowi i jego rodzinie i zażądać informacji o moich porywaczach. Po trzecie : zmusić go jakość, żeby powiedział mi co wie o chłopaku. Po czwarte : odwiedzić stado, porozmawiać z nimi, a szczególnie z Ann. Po piąte : nie dać się zabić.

-Halo? Żyjesz jeszcze? - no tak, znowu się zawiesiłam.

-Oh, przepraszam, już wróciłam.

-Świetnie, ubieraj się. Mamy kilka spraw do załatwienia. Mama i Tobias pojechali już do pracy.

-Nie idziemy do szkoły?

-Powodzenia, może zdążysz na ostatnie lekcje.

Po tych słowach uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam się. Dobrze, że nie mam problemów z makijażem. Nie maluję się na codzień, nie przepadam za tym.

Zeszłam na dół do ogromnej kuchni. Thomas już coś robił. Wszędzie unosił się apetyczny zapach.

-Mogę ci jakoś pomóc?

-Zaufaj mi, umiem gotować lepiej niż grać na pianinie. - roześmiał się, a wokół jego oczu pojawiły się leciutkie zmarszczki. - Chcesz coś do picia? Jak tak, to masz wszystko w szafce. Tylko proszę cię, bez procentów.- zaśmiałam się, podchodząc we wskazane miejsce i nalałam sobie sok jabłkowy.

-Co to za boski zapach? - wzięłam głęboki wdech. Ślina napłynęła mi do ust.

-Tajemnica. Dowiesz się w swoim czasie. - podrapał się w ucho i zapytał - pewnie chciałabyś się czegoś o mnie dowiedzieć, co? - potaknęłam i oparłam głowę na rękach, czekając na opowieść.

W objęciach nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz